Reklama

Potwierdziło to dochodzenie Komisji Europejskiej prowadzone od 2012 roku, które przejęła duńska Komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager. W raporcie z dochodzenia udowodniono rosyjskiemu koncernowi trzy główne zarzuty, tj.: ograniczenia terytorialne, nieuczciwa polityka cenowa oraz zobowiązań dostawców hurtowych w zakresie infrastruktury przesyłowej. Te zarzuty dotyczą przede wszystkim polskich problemów z Gazpromem, ale nie są jedyne. W toku śledztwa stwierdzono także niesprawiedliwe ceny dla innych państw, takich jak Bułgaria, Estonia czy Łotwa. W raporcie wskazano również, że rosyjski koncern bezprawnie dzielił rynki i nadużywał zapisów umownych w kontraktach w zakresie wpływu na infrastrukturę przesyłową i magazynową. Pomimo wniosków z dochodzenia, Komisja Europejska postanowiła łagodnie potraktować Gazprom proponując ugodę pozwalającą spółce uniknąć kary sięgającej do 10 procent jego rocznych przychodów, czyli 5 mld EUR i zobowiązując koncern do przestrzegania unijnego prawa poprzez oświadczenie Komisji mówiące, że „wymaga się” od rosyjskiego Gazpromu „podjęcia zobowiązań” zapewniających zgodną z unijnymi zasadami działalność koncernu w Europie Środkowo-Wschodniej. Decyzja w sprawie gazociągu OPAL wydana niedługo później była swoistym kuriozum pokazującym, że nie tylko zwolniono Gazprom od kary, to jeszcze zniesiono dla koncernu wszelkie utrudnienia, bo tak można postrzegać decyzję dotyczącą zgody, dzięki której rosyjski koncern otrzymuje prezent w postaci zwiększenia przepustowości gazociągu OPAL, czyli lądowej odnogi Nord Stream I.

Należy przypomnieć, że już pierwsza decyzja w sprawie tego gazociągu była niezgodna z zapisami tzw. Trzeciego Pakietu Energetycznego przyjętego w Unii. Było to niezwykłe, ponieważ rosyjski koncern uzyskał odstępstwo i zezwolono, aby właściciel gazociągu był jednocześnie dostawcą surowca. Smaczkiem w tej sprawie było również to, że właśnie takie reformy unijnego prawa, zawierające stosowanie zasady wzajemności (czyli m.in. dostęp do rynku energii w państwie trzecim), a także respektowanie zasady zakazu łączenia produkcji i przesyłu energii było nazwane w kuluarach „klauzulą Gazpromu” ze względu na ewidentne stosowanie tych praktyk przez koncern. Dlatego kolejna Decyzja Komisji Europejskiej zwiększająca przepustowość tranzytowej części Opalu do 80%, (czyli 25,6 mld m3 z dostępnych 32 mld m3) była kompletnym zaskoczeniem. Zwłaszcza, że postępowanie koncernu w trakcie procedowania wniosku było prowadzone niezgodnie z zawartą wcześniej wspomnianą ugodą, ponieważ początkowo Gazprom miał możliwość, aby w ramach Decyzji KE korzystać ze 100% przepustowości gazociągu OPAL, ale było to uwarunkowane uwolnieniem określonego wolumenu gazu (3 mld m3) na zasadach określonych przez Regulatora, a to oznaczało by konieczność ujawnienia ceny dla odbiorców, a tego rosyjski koncern zrobić nie chciał. Zresztą brak skorzystania z przepustowości uwolnionej dla innych zainteresowanych może skutkować przejęciem pełnego wolumenu przez Gazprom.

Polska strona przygotowała się na kilka wariantów zablokowania Decyzji Komisji Europejskiej. I tak, już 4 grudnia spółka córka PGNiG – PGNiG Supply & Trading GmbH, jako podmiot działający na rynku europejskim, zaskarżyła decyzję Komisji Europejskiej ws. OPAL do Trybunału Sprawiedliwości UE. Następnie 15 grudnia zarówno PGNiG i PGNiG Supply & Trading wspólnie zaskarżyły w niemieckim sądzie umowę pomiędzy Bundesnetzagentur (niemiecki Regulator - Federalna Agencja Sieci elektrycznej, gazowej, telekomunikacyjnej), a Gazprom, Gazprom Export i OPAL Gastransport GmbH w sprawie zwolnienia Gazpromu z zasady dostępu stron trzecich do przepustowości gazociągu OPAL. A za działaniem biznesowym nastąpiły działania polityczne i 16 grudnia polski rząd zaskarżył do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej decyzję Komisji Europejskiej ws. gazociągu OPAL. Podobne działania podjęła strona ukraińska, a dokładnie Naftogaz, odpowiednik polskiego PGNiG, wniósł wniosek prawny do Bundesnetzagentur z żądaniem zastosowania jednolitej procedury podejmowania decyzji administracyjnych w przypadku umowy podpisanej z Gazpromem oraz spółkami zależnymi rosyjskiego koncernu, zwłaszcza w sprawie uregulowania zmiany decyzji dotyczącej gazociągu OPAL podjętej już w 2009 roku. Naftogaz i PGNiG zażądały udziału w procedurze administracyjnej, pozwalającej oficjalnie przedstawić swoje stanowisko, i co ważne domagają się również dostępu do treści umowy, jak i decyzji Komisji Europejskiej z 28 października 2016 roku, która dotychczas nie została opublikowana.

Gazociąg OPAL

Działania obu krajów przyniosły pierwszy sukces w postaci zawieszenia decyzji KE w sprawie zwiększenia przepustowości gazociągu OPAL, pokazując skuteczność Trybunału Sprawiedliwości. Rola tej instytucji jest bardzo istotna bowiem orzeka on o nieważności aktu lub stwierdza zaniechanie względem unijnego prawa lub procedur. W takim przypadku Trybunał Sprawiedliwości UE zgodnie z art. 266 TFUE orzeka aby podmiot, który dopuścił się uchybienia został zobowiązany do przyjęcia niezbędnych środków, jakie zapewnią wykonanie wyroku Trybunału. Dla Polski jest to o tyle ważne, iż z informacji przedstawionych na konferencji prasowej PGNIG przez Wiceprezesa Macieja Wożniaka wynika, że istnieją przesłanki wskazujące na większe przepływy gazu na gazociągu niemieckim, co oznaczałoby naruszenie decyzji Trybunału. Może to oznaczać, że Gazprom niejako testuje skuteczność tej decyzji, jednocześnie przygotowując się do kolejnego sporu jakim będzie na pewno sprawa gazociągu Nord Stream II. Rosja podtrzymała decyzję o kontynuacji tego projektu po wycofaniu się z niego z konsorcjum zachodnich partnerów (po skutecznych zastrzeżenia polskiego UOKiK wobec koncentracji podmiotów) co oznacza, iż docelowo może obok dotychczasowych wolumenów dostarczyć kolejne 55 mld m3 gazu na obszar UE. Jak słusznie zauważył na konferencji Wiceprezes Maciej Wożniak oznaczać to będzie ryzyko, że dostawy przez Białoruś i Ukrainę mogłyby spaść do zera, a w takim wypadku mogłoby dojść do przerw dostaw gazu do Polski. Uderza to także w polskie plany rozwoju tzw. „Bramy Północnej” czyli połączenia gazowego z Danią i Norwegią. Decyzja Trybunału Sprawiedliwości udowadnia sprawność PGNiG w dochodzeniu swoich racji jako koncernu z kraju członkowskiego Unii Europejskiej i powinna wpłynąć na dosyć niezrozumiałe postępowanie Komisji Europejskiej. Warto w tym miejscu przytoczyć opinię profesora Alana Riley (Professor of Law w City Law School, City University of London, Wielka Brytania) z którym miałem przyjemność debatować podczas Warsaw Security Forum zorganizowaną przez Fundację Pułaskiego. Powiedział on mianowicie iż „…Nord Stream I nie podlegał unijnym zasadom dotyczącym liberalizacji prawa odnoszącego się do rynku energii jest totalnym błędem i wręcz czymś niespotykanym, co wymaga wręcz upublicznienia wszystkich związanych z tym dokumentów i przesłuchania urzędników, którzy ten proces prowadzili…”. Decyzja dotycząca gazociągu OPAL wydaje się w świetle tych słów wyjątkowo niekorzystna i wymagająca zdecydowanych działań, może i takich o których mówił prof. Riley.

 

Zobacz także: Brama Północna - kieszonkowa inwestycja, czy "game changer"?

Reklama
Reklama

Komentarze