Reklama

Elektroenergetyka

Wenezuela bez prądu - reżim oskarża "imperialistów" o sabotaż

Fot. Cancillería del Ecuador / Flickr
Fot. Cancillería del Ecuador / Flickr

Z powodu awarii największej w kraju elektrowni wodnej znaczna część Wenezueli została pozbawiona energii. Reżim Nicolasa Maduro oskarża USA o prowadzenie „elektrycznej wojny”.

Przerwy w dostawach rozpoczęły się w czwartek wieczorem (7 marca) i objęły zdecydowaną niemal wszystkie wenezuelskie stany. W ciemności pogrążyła się także stolica kraju - Caracas. Zawieszono działanie międzynarodowego portu lotniczego im. Simóna Bolívara w Maiquetíi, utrudnienia objęły także metro.

Państwowa spółka Corpoelec poinformowała, że przyczyną przerw w dostawach energii był sabotaż dokonany w elektrowni wodnej El Guri.

Nicolas Maduro oświadczył w mediach społecznościowych, że „elektryczna wojna” prowadzona przez amerykańskich imperialistów zostanie wygrana. „Nic i nikt nie zdoła pokonać narodu Bolivara i Chaveza” - dodał buńczucznie. 

Wenezuelski minister energetyki Luis Motta Dominguez obiecał, że w ciągu trzech godzin problemy z zasilaniem zostaną rozwiązane, okazało się jednak, że był to niczym nieuzasadniony optymizm. Mieszkańcy kilku dzielnic Caracas wyszli na ulice domagając się przywrócenia dostaw. Dopiero dziś rano minister komunikacji Jorge Rodriguez poinformował, że przywrócono zasilanie na wschodzie kraju. Zadeklarowano, że do końca dnia wszystkie naprawy mają zostać ukończone.

Tego typu zdarzenia w Wenezueli mają miejsce stosunkowo często i choć tamtejsze władze oskarżają o nie zazwyczaj dywersantów, to rzeczywistość jest zupełnie inna. Niewydolne, pogrążone w wielopłaszczyznowym kryzysie państwo, nie jest w stanie zapewnić środków na konserwację i modernizację infrastruktury, która po latach zaniedbań znajduje się w fatalnym stanie.

Reklama

Komentarze

    Reklama