Reklama

Przez dłuższy czas wydawało się, że prezydent Janukowycz konsekwentnie dąży do zmniejszenia zależności Ukrainy od rosyjskiego gazu. Zainicjowano liczne projekty dywersyfikacyjne: postawiono m.in. na technologię gazyfikacji węgla oraz budowę terminalu do odbioru LNG w Odessie. Podjęte zostały rozmowy o udziale strony ukraińskiej w projektach AGRI i TANAP w celu importu błękitnego paliwa z Azerbejdżanu. Ukraina stała się również kolejnym państwem zainteresowanym wydobyciem gazu ze złóż niekonwencjonalnych. Kraj ten rozpoczął sprowadzanie surowca w trybie rewersowym z terytorium Polski oraz Węgier, a także toczył trudne negocjacje w sprawie zainicjowania takiego importu ze Słowacji.

Oczywiście plany te zostały zrewidowane po tym jak prezydenci Ukrainy i Rosji doszli do porozumienia w sprawie rabatu gazowego oraz wykupu wartych 15 mld USD obligacji państwa ukraińskiego. Jednocześnie w aneksie do umowy ustalono, że strony co kwartał będą potwierdzać wysokość zniżki na surowiec (cena ma obecnie wynosić 268,5 USD/tys. m3 w porównaniu do poprzedniej ceny bazowej w wysokości 450 USD). W ten sposób Kreml uzyskał możliwość dodatkowego wpływania na Kijów w przypadku gdyby ten odchodził od „właściwej” linii politycznej.

Polityka kija i marchewki zastosowana przez Rosję sprawdziła się doskonale. Pierwszą ofiarą tego porozumienia okazały się rewersowe dostawy gazu z kierunku zachodniego – Ukraina ogłosiła, że nie będą one kontynuowane. Jeśli chodzi o terminal LNG, który właściwie nigdy nie był postrzegany jako całkowicie wiarygodny, to już w grudniu ukraiński minister energetyki mówił o tym, że początkowy entuzjazm odnośnie tego projektu był przesadzony i wspomniał jedynie mgliście o sprowadzaniu skroplonego gazu w perspektywie najbliższych 5 lat.

Porozumienie z Rosją pozwoliło Janukowyczowi uniknąć wymaganych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy reform (takich jak podwyżka cen gazu dla odbiorców końcowych), które mogłyby odbić się na popularności prezydenta, utrudniając przyszłoroczną reelekcję. Bez nich jednak państwowy Naftohaz będzie dalej generował ogromne straty dla budżetu państwa, otwierając Rosji możliwość wywierania nacisku poprzez gazową dyplomację. Z kolei sama dywersyfikacja nie rozwiąże problemu ponieważ np. poprzez rewers trudno będzie o surowiec tańszy niż 390 USD za tys. m3. Naftohaz sprzedaje go natomiast odbiorcom końcowym po cenach wynoszących około 100 USD za taką samą ilość.

W tej sytuacji konieczne jest wdrożenie zakrojonego na szeroką skalę programu zwiększenia efektywności energetycznej. Ukraina zużywa trzy razy więcej gazu ziemnego na głowę mieszkańca niż Polska, natomiast zużycie na jednostkę PKB jest ponad dziesięciokrotnie większe. Straty podczas przesyłu wynoszą prawie dwukrotnie więcej niż na zachodzie Europy, a poprzez samą modernizacje stacji kompresorowych możliwe jest zaoszczędzenie 2 mld m3 rocznie paliwa. To samo tyczy się przemysłu: według Banku Światowego prawie połowa wytwarzanej stali jest produkowana z użyciem przestarzałych technologii, których modernizacja mogłaby zmniejszyć zużycie gazu czterokrotnie.

Poziom cen po zniżce uzyskanej od Gazpromu zniechęci jednak prawdopodobnie władze ukraińskie do idei wdrażania efektywności energetycznej tak jak miało to miejsce z dywersyfikacją. Tym samym pogłębi się uzależnienie Ukrainy od wschodniego sąsiada, ponieważ jak sygnalizowała już strona rosyjska, niższa cena ma pozwolić Ukrainie na zakup większej ilości surowca. 

Maksym Kucharski

Reklama

Komentarze

    Reklama