Przypomnijmy, że nieco ponad trzy tygodnie temu Ukraina podjęła decyzję o wznowieniu stałego importu rosyjskiej energii elektrycznej, który został zawieszony w maju 2014 r. Bezpośrednią przyczyną takiego kroku były gigantyczne niedobory węgla spowodowane wojną w Donbasie, gdzie znajduje się połowa ukraińskich kopalni – w tym wszystkie wydobywające antracyt, na którego bazie pracuje połowa tamtejszych elektrociepłowni. W okresie styczeń – lipiec 2015 średnia produkcja węgla na terytorium naszego wschodniego sąsiada ukształtowała się na poziomie 22,8 mln ton, co oznacza spadek o 50,8 % w stosunku do analogicznego okresu w 2014 r.
Komunikując decyzję o wznowieniu zakupów, służby prasowe Ministerstwa Energetyki i Przemysłu Węglowego informowały, że jest to jedyne wyjście, które pozwoli uniknąć ,,blackoutu” oraz będących jego wynikiem kar umownych. Szef resortu, Wołodymyr Demczyszyn dodał wówczas, że sprowadzanie prądu z Rosji jest spowodowane czynnikami niezależnymi od władz w Kijowie - tzw. siłą wyższą - i zostanie zakończony, jak tylko zniknie zagrożenie dla odbiorców.
Na zakończenie warto wspomnieć, że 18 sierpnia br. doszło do zawarcia porozumienia ws. interwencyjnych dostaw energii elektrycznej do Polski, którego sygnatariuszami są PSE oraz ukraińskie Energorynok i Ukrenergo. Umowa była reakcją operatora na ubytki mocy występujące w krajowym systemie, wywołane m.in. trudnymi warunkami meteorologiczno – hydrologicznymi. Zgodnie z jej zapisami oraz uwarunkowaniami technicznymi dostawy mogą odbywać się z wykorzystaniem linii 220 kV Zamość – Dobrotwór.
Zobacz także: Produkcja węgla na Ukrainie spadła o połowę
Zobacz także: Ukraina: Spada zużycie oraz produkcja surowców energetycznych