Portal o energetyce
Sześć filarów polityki energetycznej Tuska. Realny plan czy element kampanii wyborczej?
Donald Tusk podczas wizyty na Śląsku przedstawił sześć filarów niezwykle ambitnego planu polegającego na stworzeniu Europejskiej Unii Energetycznej. Oczywiście trzeba poczekać na szczegóły, ale warto się przyjrzeć tym punktom już dziś, aby spróbować odpowiedzieć na pytanie, czy to realny plan czy tylko element kampanii wyborczej?
-
Stworzenie skutecznego mechanizmu solidarności gazowej.
Trudno powiedzieć co Premier miał na myśli używając sformułowania „solidarność gazowa”. Już dziś wiemy, że każdy kraj UE patrzy na kwestie surowcowe przede wszystkim z własnego punktu widzenia, czego najlepszym przykładem są Niemcy. Nasz zachodni sąsiad niechętnie podchodzi do tematu sankcji wobec Rosji a koncerny energetyczne takie jak RWE i E.ON wciąż zacieśniają współpracę ze swoimi rosyjskimi partnerami. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku spółek włoskich czy francuskich.
Innymi słowy – solidarność energetyczna powinna mieć wymiar porozumień międzyrządowych z możliwością wywarcia realnej presji na koncerny energetyczne, realizujące swoje strategie biznesowe. Pytanie czy UE posunęłaby się aż tak daleko, ingerując w zasady wolnego rynku, czy wręcz gwałcąc pozycję mniejszościowych udziałowców tychże podmiotów? Wątpliwe. Tym bardziej, że firmy te mają bardzo silną pozycję na własnych rynkach, także polityczną. Tak naprawdę jedynym skutecznym narzędziem może tu być zwiększenie ilości połączeń transgranicznych w ramach UE. Czyli konsekwentna realizacja drugiego punktu przedstawionego przez Tuska.
-
Zwiększenie finansowania budowy ze środków Unii Europejskiej infrastruktury zapewniającej solidarność energetyczną, szczególnie na wschodzie UE - nawet do 75 proc. wartości projektów.
Pomysł jak najbardziej trafny. Europa Środkowo- Wschodnia potrzebuje większej ilości połączeń energetycznych z systemami państw zachodnich w sektorze ropy, gazu i energii elektrycznej. Zgoda również co do tego, że tylko konsekwentna budowa rzeczywistego, europejskiego rynku energii, wzmocnieni UE w relacjach z Rosją.
Warto także rozwijać rynki lokalne. W tym kontekście Komisja Europejska sporo mówi np. o Baltic Ring. Wciąganie państw bałtyckich do współpracy energetycznej z Polską wydaje się niezwykle interesujące i strategicznie konieczne. To nie tylko kwestia gazu (Litwini proponują budowę gazociągu ze Świnoujścia na Litwę), ale i energii elektrycznej. Rozbudowa i odważniejsze finansowanie przez UE europejskiej sieci połączeń transgranicznych pomogłoby także rozwiązać kilka naszych dylematów wewnętrznych. Jednym z nich jest powracające jak bumerang pytanie – atom czy łupki?
Odpowiedź w obecnej sytuacji wydaje się oczywista. I atom i łupki. Dla dobra regionu i samej UE. Może warto rozważyć strategiczny alians atomowy na poziomie europejskim (szczególnie w zakresie finansowania projektu)? Ewentualne nadwyżki energii mogłyby zostać sprzedane choćby do państw bałtyckich borykających się dziś z uzależnieniem od Rosji także w zakresie energii elektrycznej. To byłby prawdziwy przełom. Tym bardziej, że Rosjanie zdali sobie właśnie sprawę z tego, że budowa elektrowni atomowej w obwodzie Kaliningradzkim nie ma sensu wobec wstrzemięźliwości Polski i państw bałtyckich. A bez tych miejsc zbytu elektrownia byłaby przewymiarowana.
Można sobie także wyobrazić sytuację odwrotną- otóż w przypadku fiaska projektu kaliningradzkiego to Polska mogłaby dostarczać tam interwencyjnie (via most energetyczny z Litwą) ograniczone ilości energii. Takie podejście wymaga jednak zupełnej zmiany myślenia w polskim sektorze energetycznym na bardziej otwarte i ofensywne, czego dziś zdecydowanie brakuje. Przy okazji Donald Tusk powinien jednoznacznie przeciąć relacje biznesowe PSE Operator ze stroną rosyjską (Inter RAO) tak, aby kwestia ewentualnego połączenia z obwodem kaliningradzkim została ostatecznie rozstrzygnięta na niekorzyść projektu.
-
Wspólne zakupy energii.
Bardzo ambitny postulat, paradoksalnie całkiem realny. Krytycy powiedzą: do tańca trzeba dwojga, Rosjanie nie mają powodu aby godzić się na negocjowanie zakupów dla całej UE. Nie do końca. Warto bowiem wykorzystać krytyczny moment w jakim chwilowo się znaleźli. Co to znaczy w praktyce? Otóż rosyjskie koncerny energetyczne próbują się od jakiegoś czasu przeorientować na azjatycki kierunek dostaw. Jednak taka operacja nie jest ani tania, ani łatwa,
m.in. z powodu braku odpowiedniej infrastruktury przesyłowej. Także oczekiwania azjatyckich klientów są trudne do zaspokojenia – choćby w sprawie polityki cenowej.
-
Rehabilitacja węgla, jako źródła energii.
Wielokrotnie podkreślaliśmy na łamach Defence24.pl że proces rehabilitacji węgla już trwa. Pamiętam kiedy 5 lat temu użycie słowa węgiel w Brukseli było swoistym faux pas. Dziś to się zmienia. Jednak jeżeli chcemy uzyskać prawdziwy przełom w tym aspekcie konieczna jest odważna decyzja o rewizji pakietu klimatycznego, nad którym zachwyt i tak zaczął przemijać w związku z kryzysem finansowym. Dziś powinniśmy domagać się zamrożenia dyskusji o zaostrzeniu jego celów i poważnym zestawieniu kwestii ekologicznych z argumentami dotyczącymi bezpieczeństwa. Ale to już zadania na nową kadencję instytucji europejskich.
Głęboko wierzę, że aktem dobrej woli ze strony UE byłoby wskazanie Polski jako lidera w obszarze polityki energetycznej. Powołanie Polaka na stanowisko komisarza ds. energii byłoby wyrazem rzeczywistej chęci doprowadzenia do energetycznego przełomu.
-
Wydobycie gazu łupkowego.
Temat rzeka, wije się, skręca, jak na razie brak konkretnych sukcesów. Jednak przede wszystkim wiele niejasności co do polityki koncesyjnej i realnego zabezpieczenia się przed sytuacją, w której owe koncesje trafią do rąk przedsiębiorców niezainteresowanych wydobyciem gazu łupkowego. Ważny sygnał, kolejny już, że dla premiera temat pozostaje kluczowy.
Spory kompetencyjne i rywalizacja pomiędzy ministerstwami środowiska i skarbu państwa każą jeszcze raz rozważyć, czy nie powinno się jednak powołać ministerstwa ds. energetyki. Brakuje jednego, silnego ośrodka decyzyjnego w tym obszarze. Do tego obserwujemy postępującą marginalizację ministerstwa gospodarki i rosnące wpływy zaplecza Rady Gospodarczej przy Premierze. To wszystko tworzy trudny do strawienia bigos.
-
Radykalna dywersyfikacja dostaw gazu do UE.
W wydaniu europejskim wymaga nie tylko budowy wspólnego rynku, ale przede wszystkim wejścia w życie umowy o wolnym handlu z USA. W wersji polskiej uniezależnienie się od dostaw z Rosji ma szansę stać się faktem po 2015 roku o ile uda się wyeliminować wszystkie opóźnienia. Trzeba przyznać, że nikt tak wiele nie zrobił dla budowania świadomości energetycznej europejskich decydentów co Władimir Putin.
Zabrakło mi w wystąpieniu Premiera Tuska punktu 7 – strategii wykorzystania własnych zasobów. Chodzi przede wszystkim o węgiel brunatny i związane z tym, absolutnie konieczne konsultacje z Niemcami (z powodu niefortunnego umiejscowienia złóż). I znowu paradoksalnie sytuacja teoretycznie konfliktowa mogłaby przynieść korzyści obydwu stronom. Być może warto rozważyć zaangażowanie kapitałowe we wschodnioniemieckie elektrownie w zamian za możliwość eksploatacji złóż węgla brunatnego. Ale to już temat na inną analizę...
Maciej Sankowski