"Obecnie czynnikiem determinującym sytuację na rynku ropy naftowej jest nadpodaż surowca. Spotkanie, które zaplanowano na 17 kwietnia w Doha, powinno przynieść nam odpowiedź, co ewentualnie może się wydarzyć z cenami ropy. Natomiast nie jesteśmy w stanie przewidzieć efektów. Grupa krajów, które będą uczestniczyły w spotkaniu, jest przekonana o tym, że do porozumienia dojdzie. Natomiast część krajów warunkuje przystąpienie do takiego porozumienia tym, żeby do porozumienia przystąpił także Iran" – mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Urszula Cieślak, analityk BM Reflex.
Sankcje gospodarcze nałożone na Iran, które uniemożliwiały mu uczestniczenie w sprzedaży ropy na rynkach międzynarodowych, zostały zniesione zaledwie trzy miesiące temu. Urszula Cieślak podkreśla więc, że kraj ten nie jest zainteresowany ograniczaniem produkcji.
"To porozumienie może zostać zawarte pod warunkiem, że wszystkie kraje ugną się postawie Iranu i wyłączą Iran spoza tego porozumienia. Czy to przyniesie efekt w postaci mniejszej produkcji? Prawdopodobnie nie, bo Iran będzie wtedy mógł do swoich mocy przerobowych zwiększać produkcję ropy naftowej, a to jest blisko 4 mln baryłek dziennie. Obecnie produkuje nieco ponad 2 mln baryłek. Widzimy, że jest potencjał do wzrostu produkcji w Iranie i wydaje się, że wówczas takie porozumienie nie miałoby sensu" – przekonuje Cieślak.
Ceny ropy, które od połowy 2014 roku do połowy lutego spadły o trzy czwarte, od tego momentu zaczęły się podnosić. Baryłka ropy WTI podrożała w tym czasie z niespełna 30 dol. do ponad 40 dol, nie licząc chwilowego spadku na początku miesiąca do 35 dol.
"Kiedy producenci ropy naftowej zrzeszeni w OPEC i poza kartelem dojdą do porozumienia o ograniczeniu produkcji surowca, co mogłoby skutkować mniejszą podażą i dostępnością surowca na rynkach światowych, możemy liczyć się z tym, że ceny ropy utrzymają się na obecnym poziomie, czyli powyżej 40 dol. Częściowo to porozumienie, czy taką decyzję rynek już dyskontuje w cenach, i ten wzrost, z którym mieliśmy do czynienia w ciągu ostatnich kilku dni, jest tego dowodem" – mówi analityczka BM Reflex.
Urszula Cieślak przekonuje, że jeśli producenci nie porozumieją się w sprawie zamrożenia produkcji, należy się liczyć z powrotem cen czarnego złota do poziomów z początku kwietnia.
"Dzisiaj wycenia się oczekiwanie i gra się na rynku tymi oczekiwaniami do zamrożenia produkcji. Jeżeli do porozumienia nie dojdzie, to musimy się liczyć z tym, że ceny ropy naftowej spadną. Ale też nie wydaje mi się, żeby był to spadek wyższy niż wzrosty sprzed porozumienia czy sprzed braku porozumienia. Ten spadek może sięgnąć do 5 dol. na baryłce".
Ekspertka zauważa, że nawet zamrożenie produkcji nie spowoduje natychmiastowej likwidacji istniejącej nadpodaży, i to pomimo historycznie najniższej liczby odwiertów w Stanach Zjednoczonych. Według firmy Baker Hughes w marcu liczba czynnych wiertni w tym kraju spadła do 478, o 54 mniej niż w lutym. Przed rokiem było ich 1110.
"Istotna jest także sytuacja w Stanach Zjednoczonych, gdzie zdecydowanie spada liczba wiertni. Spada także produkcja, ale nieco wolniej niż wskazywałaby to statystyka czynnych wiertni naftowych. Produkcja ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych jest obecnie o około 400 tys. baryłek niższa niż przed rokiem i wydaje się, że na tę chwilę nie są to ilości, które mogłyby poprawić sytuację podażowo-popytową na rynku ropy naftowej" – zauważa Cieślak.
Zobacz także: Rusza największy projekt geopolityczny III RP [Energetyka24 TV]
Zobacz także: Trudna sytuacja LOT. "Błędne transakcje paliwowe"