Elektroenergetyka
Świadomie opóźniano strategiczną dla polskiej energetyki inwestycję?
Rozwiązanie umowy pomiędzy PSE i konsorcjum realizującym projekt Kozinice-Ołtarzew budzi wiele pytań. Dlaczego przez długi czas nie podejmowano działań w sprawie unieważnienia przetargu na inwestycję mimo, że był źle skalkulowany? Co z bezpieczeństwem energetycznym państwa w kontekście opóźnienia budowy kluczowej linii elektroenergetycznej?
Na początku listopada Polskie Sieci Elektroenergetyczne oraz konsorcjum ZUE i Dalekovod Polska podjęły decyzję o rozwiązaniu na mocy porozumienia stron umowy na budowę linii elektroenergetycznej Kozienice–Ołtarzew. Jej oddanie do użytku planowano na 2019 r. co miało pozwolić na wyprowadzenie pełnej mocy z Elektrowni Kozienice przez węzeł warszawski w kierunku północno-wschodniej Polski, bez względu na warunki sieciowe. Nie oznaczałoby to jedynie zwiększenia niezawodności dostaw do stolicy, ale także przesył energii do obszarów gdzie jej brakuje (chodzi o północne Mazowsze i województwa: warmińsko-mazurskie i podlaskie). To bardzo ważne ponieważ w coraz większym stopniu napływał do nich od strony łącznika międzysystemowego z Litwą (tzw. LitPol Link) prąd z obwodu kaliningradzkiego (a niebawem być może także z Białorusi). W dłuższej perspektywie mogłoby to doprowadzić do wytworzenie kolejnego narzędzia nacisku energetycznego na Polskę. Tańsza energia ze wschodu obniża bowiem w dłuższej perspektywie skłonność do budowy własnych źródeł.
Kozienice - Ołtarzew to projekt o znaczeniu strategicznym dla bezpieczeństwa państwa. Niestety napotyka on na spore problemy. Budowa linii była przedmiotem już trzech przetargów (w 2012 r., a następnie w lutym i wrześniu 2013 r.). W ich ramach oferty kształtowały się na poziomach cenowych od 469 mln zł do 725 mln zł. Co ciekawe w przypadku zwycięskiego konsorcjum ZUE i Dalekovod różnica pomiędzy pierwszą, a trzecią ofertą wynosi aż 86 mln zł. Rodziło to naturalne pytania o zdolność wspomnianego konsorcjum do realizacji inwestycji.
PSE zrywając umowę z wspomnianymi podmiotami stwierdziło, że: „Strony umowy zgodnie stwierdziły, iż niestabilne, niezależne od stron, warunki zewnętrzne sprawiły, że niemożliwe stało się dotrzymanie terminu i budżetu realizacji zadania – określonego w umowie i prawidłowo skalkulowanego w 2014 roku”. Tymczasem w odpowiedzi na pytania Energetyka24.com PSE przedstawia sprawę zupełnie inaczej potwierdzając, że wykonało audyt bezpieczeństwa dotyczący inwestycji Kozienice-Ołtarzew, w wyniku którego „Stwierdzono szereg uchybień i nieprawidłowości dotyczących (…) założeń budżetowych (projektu – przyp. red.)”.
Już w 2013 r. kwota 469 mln zł wydawała się odbiegać od warunków rynkowych. Tym bardziej, że według źródeł Energetyka24.com konsorcjum w ramach kolejnych przetargów szukało oszczędności w obrębie swojej oferty, w kosztach przeznaczonych na pozyskanie prawa drogi, a więc odszkodowaniach. Tak jakby w ogóle nie liczyło się z protestami lokalnych społeczności, które jak wiadomo wzbierają na sile przy okazji realizacji tego typu inwestycji.
Pikanterii sprawie dodaje także fakt, że ZUE nie miało do tej pory żadnych doświadczeń w budowaniu linii elektroenergetycznych takich jak Kozienice–Ołtarzew (400 kV).
Powyższe kwestie prowokują pytanie: dlaczego po sformowaniu się nowego zarządu PSE zwlekało z zajęciem stanowiska wobec przetargu? Najprawdopodobniej chodziło o jego charakter (pod klucz – co przerzuca odpowiedzialność na wykonawcę), jednak warto podkreślić, że mamy do czynienia z kluczową inwestycją dla bezpieczeństwa energetycznego kraju.
PSE w odpowiedzi na nasze pytania stwierdza, że w maju decyzją prezesa Eryka Kłossowskiego (objął stanowisko 31 grudnia) powołano Departament Audytu i Bezpieczeństwa. Operator nie sprecyzował w nadesłanych odpowiedziach kiedy zajął się sprawą inwestycji Kozienice-Ołtarzew, co może sugerować, że było to później niż we wskazanym terminie (maj).
W każdym razie dopiero 30 września dokonano zmian w zarządzie PSE, z którym musiał pożegnać się Cezary Szwed, który powinien znać warunki przetargu, jako że pracował w PSE od 2010 r. Zapytaliśmy o to operatora, ale odmówił komentarza.
Do rozwiązania umowy z wykonawcą linii doszło natomiast dopiero teraz. W efekcie opóźniono strategiczną dla bezpieczeństwa państwa inwestycję. Niestety nie tylko kwestie przetargowe zdają się rzutować na jej realizację.
Według nieoficjalnych informacji Energetyka24.com jeden z kluczowych menadżerów spółki Dalekovod, wchodzącej w skład konsorcjum realizującego projekt Kozienice-Ołtarzew, ma powiązania z Rosją. Był on niezwykle aktywny przy realizacji innego zadania na rzecz PSE (związanego z projektem światłowodowym), który zresztą nadzorował. Tymczasem jednym z powodów budowy linii Kozienice Ołtarzew jest chęć wypchnięcia rosyjskiej energii z Polski.
Innym elementem rzutującym na brak transparentności są doniesienia Wiktora Ferfeckiego z Rzeczpospolitej, który sugerował, że na przebieg linii Kozienice-Ołtarzew (co jest istotne w kontekście intensywności protestów społecznych) miał wpływać Marek Suski.
Jak więc widać strategiczny dla bezpieczeństwa energetycznego kraju projekt rodzi sporo wątpliwości. Oby nowy przetarg, który zostanie rozpisany miał sprawniejszy przebieg.
observer
Polnische wirtschaft.
Znajomy
widać ze PSE reklamy nie kupiło w Energetyce