Reklama

Tajemnicze zniknięcie Putina i pierwsze pęknięcia w specjalnej relacji z Sieczinem

W ubiegłym roku (przełom marca i kwietnia) byliśmy świadkami spektakularnych napięć w rosyjskiej elicie. Igor Sieczin zwany „prawą ręką Putina” i „drugą osobą po prezydencie”, popadł w chwilową niełaskę u swojego suwerena. Agencja Bloomberg tłumaczyła wtedy, że powodem takiej sytuacji było gigantyczne zadłużenie Rosnieftu (spółki naftowej zarządzanej przez Sieczina), którego spłata zaczęła wymykać się spod kontroli w związku z  obowiązywaniem zachodnich sankcji uderzających w sektor naftowy i utrzymywaniem się niskich cen ropy. Równolegle rosyjskie media informowały natomiast, że Putina mocno zaniepokoił aktywny lobbing w kwestii przyznania nagrody synowi Igora Iwanowicza, 26 letniemu Iwanowi, który podjął pracę w Rosniefcie zaledwie rok wcześniej tj. w 2014 r. Ostatecznie otrzymał on odznaczenie za „duży wkład w rozwój kompleksu paliwowo-energetycznego i wieloletnią rzetelną pracę” jednak prezydent Rosji miał przy okazji tego wydarzenia dojść do przekonania, że na jego oczach tworzone jest niemal udzielne księstwo zarządzane przez skupiającą wokół siebie coraz większą władzę dynastię. 

Tuż po nagrodzeniu młodego Sieczina Kreml uderzył więc kolebkę jego ojca. W marcu 2015 r. z Rady Dyrektorów Rosnieftu usunięto dwóch zaufanych Igora  (Aleksandra Nekipelowa i Nikołaja Lawerowa), jednocześnie we wspomnianym gremium znalazł się Andriej Biełousow. To doradca ekonomiczny Władimira Putina, który uzyskał na niego spory wpływ. Wkrótce po zmianach personalnych w Rosniefcie doszło do pierwszej próby sił pomiędzy Sieczinem i Biełousowem, co już samo w sobie było nadzwyczajnym wydarzeniem biorąc pod uwagę to, że w ostatnich latach nikt nie śmiał rzucić rękawicy wielkiemu konsolidatorowi rosyjskiej energetyki. Konflikt dotyczył Arktyki a więc putinowskiego „oczka w głowie”. 

Pod koniec marca 2015 r. dziennik ekonomiczny Kommiersant poinformował, że do tej pory dostęp do skarbów Dalekiej Północy posiadały państwowe koncerny Rosnieft i Gazprom oraz ich spółki zależne. To one prowadziły na szelfie prace badawczo – wydobywcze korzystając z zasobów własnych i joint venture tworzonych wraz z zachodnimi koncernami. Jednak w wyniku zachodnich sankcji i spadających cen ropy naftowej model ten załamał się a prace na Dalekiej Północy zamarły. Dlatego zdaniem gazety Kreml powinien dopuścić firmy prywatne do bogactw jakie skrywają obszary za Kołem Podbiegunowym. Przy czym chodziło przede wszystkim o podmioty komercyjne zarządzane przez zaprzyjaźnionych oligarchów w tym szczególnie Łukoil. Od tego momentu bardzo zaczęło wzrastać znaczenie prezesa tej firmy – Wagita Alekperowa, który zaproponował współpracę w Arktyce Gazpromowi, z którym w tradycyjnym konflikcie pozostawał Sieczin (dążąc do zliberalizowania handlu gazem w obrębie rurociągów). Warto nadmienić, że głównym lobbystą dopuszczenia Łukoilu do szelfu okazał się Biełousow.

Władimir Putin i Igor Sieczin. Fot. kremlin.ru

Słabnący Putin

Ostatecznie napięta sytuacja zaczęła się stabilizować. Igor Iwanowicz pozostał szefem Rosnieftu, nie potwierdzono także dostępu Łukoilu do skarbów Arktyki. Utrzymująca się zła koniunktura gospodarcza i kurczące się zasoby pozostające w dyspozycji elit mocno nadwyrężyły jednak pozycję Putina. Zapewne tym należy tłumaczyć powołanie do życia w kwietniu br. tzw. Gwardii Narodowej na czele z zaufanym ochroniarzem prezydenta gen. Wiktorem Zołotowem. To formacja, która stanowi de facto wojska wewnętrzne dysponując ponad 300 tys. żołnierzy i własnym sprzętem. Służyć będą w niej jedynie najwierniejsi z wiernych (w procesie naboru stosuje się m.in. wykrywacze kłamstw). 

W środku gen. Wiktor Zołotow. Fot. vvmvd.ru

Równolegle do tych działań Kreml uruchomił projekt „Miedwiediew 2.0”, mający przełamać impas w relacjach z Zachodem. Na nowego modernizatora Rosji zaczęto promować „liberała” i byłego ministra finansów FR, Aleksieja Kudrina, który oficjalnie znalazł się poza kręgami decyzyjnymi. W kwietniu br. media poinformowały, że ma on zająć stanowisko zastępcy szefa prezydenckiej Rady Gospodarczej i brać udział w pracach nad długofalową strategią rozwoju Rosji.

Ruchy Putina, wyglądające na dość rozpaczliwe, doprowadziły do odnowienia sporów w elitach.

Aleksiej Kudrin. Fot. Wikipedia

Druga zdrada Sieczina

Na początku lutego br. prezydent Rosji zgodził się na przeprowadzenie częściowej prywatyzacji kluczowych spółek energetycznych kontrolowanych przez państwo. Pozyskane środki miałyby złagodzić dramatyczne skutki taniejącej ropy dla budżetu federalnego. Zaplanowano m.in. sprzedaż udziałów Basznieftu, a zainteresowanie nimi wyrażał Łukoil (Alekperow). Mimo pojawiających się plotek wśród chętnych na akcje giganta miało nie być Rosnieftu ze względu na skojarzenia jakie mogłoby to budzić ze sprawą Michaiła Chodorkowskiego i nacjonalizacji spółki Jukos (sprawa o istotnym znaczeniu do zachodnich inwestorów).

Tuż po zatrzymaniu przez organy ścigania poprzedniego właściciela Basznieftu, Władimira Jewtuszenkowa (notabene bliskiego Putinowi i wspomagającego politykę Kremla na Ukrainie w epoce Janukowycza), anulowano nabycie przez niego udziałów w koncernie i zwrócono je pierwotnemu właścicielowi – władzom Baszkirii. Sprawę okrzyknięto „Jukosem 2” podkreślając bezprawny aspekt renacjonalizacji firmy przez państwo. Komentatorzy twierdzili wtedy, że powodem działań Kremla była chęć spieniężenia udziałów w Baszniefcie i przeznaczenia ich na ratowanie zadłużonego Rosnieftu.

Rozwój wypadków pokazał, że zatrzymanie Jewtuszenkowa (ostatecznie go uwolniono, ale pozbawiono aktywów) było zaledwie preludium napięć w obrębie elit. W lipcu agencja Tass poinformowała, że ofertę w sprawie prywatyzacji Basznieftu złożył Rosnieft mimo zakazu prezydenta Władimira Putina, by nie brały w niej udziału spółki państwowe. W oczywisty sposób dyskryminowało to interesy Sieczina, a wzmacniało prezesa Łukoilu – Wagita Alekperowa. Igor Iwanowicz postanowił więc zagrać va banque i zdradzić suwerena, ale decyzja ta nie dotyczyła jedynie prywatyzacji Basznieftu.

Fot. Rosneft.com

Sieczin buduje własne zaplecze polityczne?

W ubiegłym roku szczyt rywalizacji Sieczina i Alekperowa przypadł na okres tajemniczego zniknięcia Władimira Putina co wiązano z narodzinami jego córki w jednej z szwajcarskich klinik (chodzi o kochankę Annę Kabajewą) bądź próbą przetestowania wierności elit (casus Iwana Groźnego, który zastosował podobną metodę podczas swojego panowania).

Co ciekawe tegoroczna próba sił prezesów Rosnieftu i Łukoilu pokrywa się z gwałtowną wymianą kadr rosyjskich regionach i resortach siłowych. Jak trafnie zauważa amerykański think tank Stratfor – nowym szefem Federalnej Służby Celnej został były wicedyrektor FSB Władimir Buławin, a gubernatora obwodu kaliningradzkiego zastąpił gen Jewgienij Ziniczew. To nominacje związane z FSB, które zdaje się umacniać, co wywołało kontrakcję Putina (zatrzymanie wysokiej rangi funkcjonariuszy Komitetu Śledczego FR, związanych z Aleksandrem Bastrykinem, który coraz częściej krytykuje prezydenta). Stratfor sugeruje, że za wewnętrzną konsolidację FSB i jej aspiracje odpowiada…Sieczin.

Wydarzenia z ostatniego roku pokazują więc, że Igor Iwanowicz zwany „prawą ręką Putina” i „drugą osobą po prezydencie”, znajduje się w jakiejś formie sporu ze swoim dotychczasowym patronem i w okresach jego słabnięcia wykazuje daleko idącą asertywność poszerzając swoje wpływy. 

Zobacz także: Recepta na kryzys - Putin wyznacza swojego następcę 

Reklama
Reklama

Komentarze