Reklama

Wiaczesław Kantor kontroluje dziś oficjalnie 15,3% udziałów Grupy Azoty a nabycie każdych kolejnych 2% akcji powinno zgodnie z obowiązującym prawem zostać zgłoszone. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by realizował on swoje zakupy przez wynajęte fundusze inwestycyjne. I zapewne tak właśnie się dzieje biorąc pod uwagę, że jesienią ubiegłego roku rosyjski biznesmen i jego syn informowali, że będą dążyć do uzyskania poziomu przynajmniej 20% akcji polskiego potentata chemicznego. W tym kontekście warto wspomnieć, że akcjonariat rozproszony Grupy jest szacowany na około 19%. Pole do popisu jest więc spore...

Jeśli przyjmiemy, że to Rosjanin zwiększył 16 maja swój stan posiadania w Azotach to jak powinniśmy tłumaczyć asekuracyjne działanie ministra Karpińskiego, który zamierza zwiększyć ich wartość (na marginesie warto wspomnieć, że analogiczny zabieg już raz ograniczył apetyt Kantora- chodzi o konsolidację polskiej chemii)? Teoretycznie uprzywilejowaną pozycję skarbu państwa zabezpiecza tzw. złota akcja, zatem zakupy powiązanego z Putinem biznesmena nie powinny być szczególnie groźne. Tyle tylko, że przy kontrolowaniu przez niego odpowiedniego poziomu akcji może on ubiegać się o swoje prawa np. w Trybunale Sprawiedliwości UE. Nie brakuje spraw, które mogłyby posłużyć Kantorowi za precedens w walce o zniesienie niekorzystnych dla niego zapisów w statucie Grupy Azoty.

Idealnym przykładem, który to obrazuje jest sprawa niemieckiej ustawy o prywatyzacji Volkswagena. Komisja Europejska zaskarżyła do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (dziś Trybunału Sprawiedliwości UE) jej zapisy mówiące o tym, że żaden inwestor nie może wykonywać więcej niż 20% głosów na walnym zgromadzeniu nawet jeżeli ma ich więcej oraz o wprowadzaniu dwóch członków do rady nadzorczej firmy przez rządy Niemiec i landu Dolnej Saksonii dopóki mają one choć jedną akcję koncernu (chyba coś nam to przypomina?). Berlin został ostatecznie zmuszony do zmiany swojej ustawy o prywatyzacji Volkswagena jednak grając na czas i wykazując się sporą dozą sprytu usunął z niej jedynie zapisy o członkach rady nadzorczej. Sprawa znów trafiła przed Trybunał Sprawiedliwości UE i niechybnie skończyłaby się klęską Niemiec, gdyby nie została uchylona z przyczyn proceduralnych.

Innym przykładem, na który mógłby się powołać Kantor w swojej batalii o Azoty jest orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie złotej akcji zastosowanej przez rząd Portugalii w energetycznej spółce GALP. TS orzekł, że KE słusznie zarzuciła Portugalii, iż wskutek ustanowienia uprawnień złotej akcji w GALP państwo stworzyło przeszkodę dla inwestycji bezpośrednich i portfelowych w kapitał zakładowy spółki. A to oznacza, że powstały ograniczenia swobodnego przepływu kapitału i działania Lizbony były niezgodne z prawem UE.

Jak widać rosyjski plan uzyskania wpływu na Grupę Azoty nie jest pozbawiony szans na powodzenie. W przypadku sukcesu Kantor mógłby liczyć na gigantyczne zyski, dzięki skierowaniu taniego, rosyjskiego gazu z pominięciem ograniczeń nałożonych na Rosję przez WTO do zakładu produkcyjnego na terenie UE (to prosta droga do uzyskania produktów, które można sprzedawać po cenach dumpingowych). Przy okazji ucierpiałyby polskie łupki, co ucieszyłoby jego przyjaciela- Władimira Putina. Grupa Azoty to przecież największy konsument gazu w Polsce.

 

Reklama
Reklama

Komentarze