Gaz
Rosja reaguje na gazowe zbliżenie Polski i Ukrainy. „Uruchomiono fabryki dezinformacji” [ANALIZA]
Najważniejsze rosyjskie media zwróciły wzrok na południowo-wschodnią Polskę gdzie powstaje infrastruktura, która do końca dekady zintegruje ten obszar z ukraińskim systemem gazowym. Klasyczne depesze prasowe dotyczące powyższej problematyki w szybkim tempie zaczął uzupełniać „ekspercki” komentarz o charakterze typowej dezinformacji, który replikują powiązane z Kremlem agencje. Jest on już dostępny także w języku polskim.
W ubiegłym tygodniu spółka Gaz-System wybrała wykonawcę odpowiedzialnego za budowę gazociągu Hermanowice-Strachocina (została nim firma PGNiG Technologie S.A.). Inwestycja jest niezwykle istotna w kontekście budowy nowego połączenia Polska-Ukraina. W zamyśle ma ono z jednej strony otworzyć na potrzeby polskich projektów dywersyfikacyjnych (terminal LNG w Świnoujściu, Korytarz Norweski, w skład którego wejdzie rurociąg Baltic Pipe) chłonny rynek zbytu, z drugiej zapewnić władzom w Kijowie pole manewru w toczonej z rosyjskim Gazpromem rozgrywce gazowej.
O wadze inwestycji świadczy odnotowanie wyboru wykonawcy gazociągu Hermanowice-Strachocina przez wszystkie najważniejsze media w Rosji (np. Ria Novosti, Tass i inne). Na uwagę zasługuje szczególnie starannie przygotowana narracja, za pomocą której Rosjanie chcą zwalczać projekt.
Sputnik przytacza słowa „eksperta” Siemiona Urałowa, który komentując chęć budowy nowego polsko-ukraińskiego łącznika gazowego w sposób niezwykle sprytny stara się zdyskredytować wspomnianą inicjatywę:
- Podkreślając, że najlepszym rozwiązaniem dla Ukrainy byłoby kupno taniego gazu z Rosji,
- W sposób prześmiewczy wyrażając się o rosyjskiej agresji w Donbasie i sugerując, że kwestia ta stanowi dla władz w Kijowie swoisty „wytrych” do wikłania się w najbardziej absurdalne z perspektywy biznesowej inicjatywy.
- Zestawiając nowy łącznik gazowy z naftowym projektem Odessa-Brody, co ma udowadniać jego nierentowność.
- Podkreślając, że nie będzie zbytu dla gazu z Polski.
Trudno dziś wyrokować czy narracja Uralowa trafi na podatny grunt.
- Z jednej strony jest ona z gruntu fałszywa pod niemal każdym względem. O tym, że gaz kupowany przez Ukrainę za pomocą tzw. „rewersów zachodnich” jest atrakcyjny cenowo świadczy choćby wzrastający wolumen sprzedaży PGNiG na tym kierunku (według nieoficjalnym danych może on być zbliżony do obecnych możliwości istniejącego interkonektora tj. 1,5 mld m3 rocznie). Sytuacja ta pokazuje również, że nad Dnieprem są odbiorcy gotowi uplasować na lokalnym rynku duże wolumeny surowca. Ponadto projekty gazowe charakteryzują się zupełnie innymi uwarunkowaniami aniżeli naftowe. Porównywanie nowego interkonektora do ropociągu Odessa-Brody jest nieuprawnione zarówno z perspektywy biznesowej jak i geograficznej (chodzi np. o konieczność dwukrotnego przeładunku azerskiej ropy nad Morzem Kaspijskim i Czarnym w drodze na Ukrainę).
- Z drugiej jednak strony świadomość społeczna powyższych faktów jest niewielka co pozwala Rosji rozgrywać na swoją korzyść takie sytuacje.
Zobacz także: Ukraina powinna wesprzeć budowę polskiego hubu gazowego [ANALIZA]
Na razie na przeszło 17 publikacji rosyjskich, które uwzględnia dział aktualności Yandexu (w Rosji to odpowiednik Google), a dotyczących wyboru wykonawcy gazociągu Hermanowice-Strachocina, jedynie Sputnik pokusił się o komentarz „eksperta” sięgając po dezinformację. Już po kilku godzinach wspomniana „opinia” została zacytowana przez jego pozostałe wersje językowe (np. polską), agencję Ria Novosti, a to zapewne dopiero początek jej „kariery” w Internecie. Za kilkanaście godzin zasięg pierwotnej „informacji” zwielokrotni się, następnie zostanie najprawdopodobniej wzmocniony kolejnymi wypowiedziami „ekspertów” (nie tylko z Rosji, ale również np. Unii Europejskiej. Kryterium są tu powiązania biznesowe z Gazpromem).
Walka o strategiczne projekty gazowe mogące ukrócić dominację Gazpromu w Europie Środkowej, takie jak nowe połączenie Polska-Ukraina, staje się nie tylko informacyjnym polem walki (tu asortyment jest naprawdę duży włącznie z podsycaniem ukraińskich resentymentów nad Wisłą np. poprzez prowokacje związane z pomnikami upamiętniającymi ofiary Rzezi Wołyńskiej), ale również areną starć klasycznych służb specjalnych. Rosja nie musi uderzać w strategię dywersyfikacyjną władz w Warszawie u jej źródła (choć takie działania podejmuje o czym świadczy afera szpiegowska z udziałem Stanisława Sz. związana z gazoportem). Wystarczy, że ciosy machiny Kremla skoncentrują się na newralgicznych punktach takich jak interkonektory na południu. Bez rynków zbytu projekt wtłoczenia do Europy Środkowej norweskiego gazu skarleje i przestanie być groźny dla interesów Gazpromu.