Jeszcze wcześniej gubernator Krymu Siergiej Aksionow wyraził przekonanie, że rosyjski rząd w terminie wywiąże się ze swojej obietnicy i półwysep osiągnie niezależność energetyczną od Ukrainy.
Problemy Krymu ze stabilnymi dostawami energii elektrycznej rozpoczęły się w piątek 20 listopada. Służba prasowa tamtejszego oddziału Ukrenergo poinformowała wówczas, że eksplozje wyłączyły z użytku dwie z czterech głównych linii wysokiego napięcia. Szybko okazało się jednak, że to nie koniec kłopotów i w nocy z soboty na niedzielę mieszkańcy Krymu zostali całkowicie odcięci od dostaw ukraińskiego prądu. Władze „republiki” ogłosiły stan wyjątkowy, a wszystkie obiekty o istotnym znaczeniu dla społeczeństwa zostały przestawione na zasilanie rezerwowe. Rosjanie sprowadzili do zaanektowanej prowincji mobilne generatory, olej napędowy, a nawet wieże do prowizorycznego oświetlania ulic.
Opisana powyżej sytuacja uwypukliła energetyczne uzależnienie Krymu od Ukrainy (ok. 85%), które stało się problematyczne po nielegalnej aneksji półwyspu przez Rosję. Obecnie dostawy realizowane są na poziomie ok. 160 MW - możliwość połączenia przed sabotażem wynosiła ok. 850 MW.
Zobacz także: Niemiecka firma omija sankcje. „Zbuduje elektrownię dla Krymu”
Zobacz także: FSB będzie ochraniać platformy wiertnicze w okolicach Krymu