Transnieft to jedna ze spółek objęta sankcjami zachodnimi. Unia Europejska oraz Stany Zjednoczone odcięły ją od kredytowania w podległych sobie bankach (chodzi o pożyczki z zapadalnością powyżej 30 dni). Do tej pory firma dość dobrze radziła sobie z utrudnieniami. Główne działania zaradcze jakie musiała podejmować dotyczyły problemu pogarszających się parametrów ropy przesyłanej ropociągami, nad którymi sprawuje nadzór. Wydrenowane finansowo rosyjskie koncerny naftowe zamroziły sporą część nowych projektów wydobywczych i zintensyfikowało wydobycie ze starych i mocno już zanieczyszczonych złóż. Transnieft jako rosyjski operator rurociągowy postanowił wypracować rozwiązanie tego problemu i zaproponował, by surowiec o kiepskich parametrach zmieszać ze sobą i spróbować sprzedawać na rynkach zagranicznych poprzez terminal w Ust-Łudze. Ropę dobrej jakości zamierzał natomiast słać na Zachód systemem Przyjaźń. Do tej pory rząd nie podjął jednak decyzji w kontekście propozycji Transnieftu, mimo, że kryzys narasta. Zwłoka może być spowodowana m.in. tym, że strategia operatora sieci ropociągowej wymaga modernizacji i budowy obiektów technicznych, które miałyby kontrolować jakość ropy i precyzyjnie nadzorować tworzenie nowych mieszanek. Na to jednak nie ma pieniędzy.
Agencja Tass poinformowała, że Transnieft dokona zmian w aktualnym programie inwestycyjnym sięgającym roku 2020. Spółka ma być niedofinansowana na poziomie 95 mld rubli (przypomnijmy, że to oficjalne dane, które mogą przedstawiać dość optymistyczny obraz sytuacji). Tylko w 2016 r. stawki przesyłowe operatora będą indeksowane o 5,76%, a powinny być w kontekście realnych potrzeb o 7,5 %. Oznacza to 25 mld rubli strat. Sytuacja jest bardzo poważna. Pieniędzy najprawdopodobniej brakuje nie tylko na rozwiązanie nabrzmiewającego problemu coraz gorszej jakościowo ropy eksportowanej do krajów zachodnich (np. Polski), ale również na mocno nagłaśniany przez Kreml „azjatycki pivot” w kierunku Pacyfiku. Wiceminister energetyki Rosji, Aleksander Teksler cytowany przez branżowy serwis Neftegaz.ru twierdzi, że nie ma środków na rozbudowę strategicznego ropociągu WSTO (to a propos skali zjawiska). To rura łącząca kluczowy obszar roponośny Syberii Wschodniej z terminalem Koźmino nad Pacyfikiem. To poprzez nią realizowany jest eksport surowca do Chin w ramach kontraktu Rosnieft-CNPC.
Jak więc widać synergia zachodnich sankcji jakie nałożono na część firm z rosyjskiego sektora naftowego oraz niskich cen ropy ma dewastujący wpływ na kluczowe aspekty polityki energetycznej realizowanej przez władze w Moskwie. Kwestia nie dotyczy już jedynie dramatycznej sytuacji budżetu centralnego (o czym szczegółowo pisałem tutaj), ale po prostu fundamentu funkcjonowania rosyjskiej gospodarki. Problemy Transnieftu będą bowiem najprawdopodobniej bezpośrednio rzutować na eksport ropy do krajów ościennych i mają o wiele poważniejszy charakter aniżeli ograniczenia inwestycyjne firm naftowych w rozwój nowych złóż.
Zobacz także: Rosja: Kryzys zaostrza się, rezerwy wyczerpują
Zobacz także: Bank Światowy: Ropa będzie tanieć