Rekordowy rok ukraińskich ataków na rafinerie w Rosji [MAPKA]
Autor. 37. Samodzielna Brygada Piechoty Morskiej (Ukraina) https://www.facebook.com/photo/?fbid=772595822401960&set=pcb.772597259068483&locale=uk_UA
Ukraina zaatakowała rosyjskie rafinerie i magazyny ropy około 250 razy od początku wojny, a w w samym 2025 r co najmniej 140 razy. Kijów broni się przed Moskwą, docierając dronami nawet na Syberię – do rafinerii w Tiumeniu, ponad 2000 km od granicy Ukrainy. O czym świadczą te wzmożone ataki i jak wygląda przyszłość wojny?
Ataki przeprowadzano kilkukrotnie wobec tych samych obiektów, dlatego, zgodnie z wyliczeniami rosyjskiego niezależnego portalu Wiorstka, jak dotąd łącznie uderzono w około 110 rafinerii i magazynów. Według danych zebranych przez brytyjską organizację non-profit Open Source Centre (OSC) od początku sierpnia do połowy jesieni 2025 r. Ukraina przeprowadziła co najmniej 58 ataków na kluczowe rosyjskie obiekty energetyczne.
Transformacja spod wojennego kurzu
Według Wiorstki, ukraińskie siły zbrojne próbowały zaatakować rafinerie i magazyny ropt w Rosji i na okupowanych terytoriach (bo portal brał pod uwagę także Krym, jak i okupowane ukraińskie obwody) co najmniej 142 razy do 2025 roku. Stanowi to wzrost liczby ataków o 51,1 proc. w porównaniu z rokiem 2024.
W ubiegłym roku doszło do 94 ataków; w 2023 r. było ich 3,5 raza mniej, bo 27; w 2022 r. było ich 18. Różnica ta może wynikać zarówno z faktu, że władze rosyjskie starały się unikać komentarza na temat rosnącej częstotliwości pożarów w obiektach w ciągu pierwszych dwóch lat konfliktu, jak i z faktu, że Siły Zbrojne Ukrainy coraz częściej odczuwają skutki takich operacji. W ciągu czterech lat wojny ponad 80 proc. ukraińskich ataków zakończyło się sukcesem.
Zgodnie z szacunkami Wiorstki ok. 85 proc. ukraińskich ataków zakończyło się sukcesem, czyli spowodowały one pożary, a nawet eksplozje, co prowadziło do konieczności wstrzymania pracy na kilka dni lub tygodni. Ze względu na to, że portal posłużył się ogólnie dostępnymi informacjami, nie jest w stanie potwierdzić, czy pozostałych 15 proc. ataków także osiągnęło swoje cele, ale nie jest to wykluczone. Informacje z otwartych źródeł nie zawsze wzajemnie się potwierdzają, a Rosjanie często informują o atakach jedynie zdawkowo. Ile dokładnie przeprowadzono ich więc w 2025 roku? Na dzień 22 grudnia 2025 r., gdy pisany jest ten tekst, trudno o takie dane, jednak, opierając się o szacunki, ostrożną liczbą może być „ponad 100”. W samym listopadzie odnotowano 14 ukraińskich ataków na rafinerie i magazyny.
Jaki jest ich cel? Na pewno bardziej pośredni niż bezpośredni. Rosja żyje z ropy – i od początku wojny na pełną skalę, która wybuchła w 2022 r., atakuje obiekty energetyczne na Ukrainie. Bo doskonale wie, jak olbrzymie mają znaczenie – również emocjonalne, straszenie nieogrzanymi mieszkaniami zimą na Ukrainie jest już rosyjską tradycją. Podobne groźby wysuwano już w 2022 r. wobec Europy, kiedy rozpoczęły się próby uniezależnienia od rosyjskich surowców. A, jak się wkrótce okazało, nawet skrajnie zależna od Rosji Mołdawia, poradziła sobie z tym problemem dzięki pomocy polskich specjalistów z PGNiG. I tak, Buka zza Uralu dalej jedynie tęskno spogląda w stronę Europy.
Po opadnięciu pierwszego wojennego kurzu, nieudanym rosyjskim marszu na Kijów, przerażających doniesieniach o zbrodni w podstołecznej Buczy, obserwatorzy zaczęli głośno mówić o „wykorzystywaniu energii jako broni”. Unijni decydenci przestali skupiać się na ekologicznym aspekcie transformacji energetycznej na naszym kontynencie, a zaczęli naciskać na transformację w celu uniezależnienia się od Rosji – od ropy i gazu – i tak też teraz jest ona głównie przedstawiana.
Należy przyznać, że nieco za późno, bo środkowo-wschodnia część Europy wielokrotnie zwracała uwagę na zagrożenie, jakie niesie pobłażanie Putinowi (o doskonałych biznesach typu Nord Stream nie wspominając). Mimo wszystko, próby odejścia od rosyjskich surowców trwają, choć są na różnym etapie w różnych krajach Europy, gdzie na czele peletonu zdecydowanie znajduje się Polska. I też to „uniezależnianie się”, a nie kwestie klimatyczne, zdają się lepiej przemawiać do świadomości energetycznej Europejczyków. Dla samej transformacji Starego Kontynentu jest to pewien postęp, który zaowocował m.in. renesansem jądrowym.
I tak, Rosja od początku wojny atakowała ukraińskie przedsiębiorstwa energetyczne, choć chyba najbardziej warta uwagi jest okupacja Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Elektrowni, która z jakiegoś powodu znalazła się na liście żądań Rosji, inaczej zwanej planem pokojowym USA. Zgodnie z tym niesławnym dokumentem, energia wyprodukowana w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej miałaby po zakończeniu działań wojennych być rozdzielana równo między Rosję a Ukrainę. Ten zapis był równie zaskakujący, jak wiele innych i trudno jest ocenić, co stoi za tym warunkiem Moskwy, ale być może jest to kwestia tego, jak strategiczny jest to obiekt. To największa elektrownia jądrowa w Europie, posiadająca sześć reaktorów o mocy 950 MWe każdy. I tutaj znowu – Rosja pokazała, jak bardzo zależy jej na osłabieniu energetycznym Ukrainy. Brak energii oznacza bezbronność. I jest to szczególnie widoczne w tym konflikcie.
Ukraińskie wojsko na skrzydłach dronów
Ukraina od 2022 r. również podejmowała próby ataków wobec rosyjskich obiektów energetycznych, szczególnie wobec rafinerii. Sama jednak musiała najpierw zdobyć doświadczenie, by były one skuteczne. I tak, 2025 r. okazał się przełomowy – i rekordowy. Ale wzmożenie uderzeń wynika także z szerszej sytuacji geopolitycznej. Wydaje się, że próby zmuszenia Chin i Indii do rezygnacji z zakupów rosyjskiej ropy nie przyniosły szczególnych rezultatów. Te dwa wielkie kraje stanowią zresztą klucz do Rosji, a Stany Zjednoczone pod wodzą Donalda Trumpa z jednej strony starają się utrzymywać dobre kontakty z największymi gospodarkami świata, a z drugiej – stosują wobec nich groźby. Kij i marchewka jednak zdecydowanie tutaj nie działają tak, jakby Amerykanie sobie to wyobrażali, a powodują raczej dalsze zbliżanie się do siebie Chin, Indii i Rosji. Ukraina musi więc znajdować nowe metody działania, szczególnie biorąc pod uwagę niepewność sojuszu z USA, i odkryła dalekosiężne ataki na rafinerie w Rosji.
Ukrainian forces struck Russia's Ryazan oil refinery overnight, reportedly scoring multiple hits on the facility.
— OSINTtechnical (@Osinttechnical) November 15, 2025
Seen here, Russia's 5th-largest refinery can be seen burning on the horizon. pic.twitter.com/Me38YQ9Xdl
Kijów zainwestował znaczne środki w nową technologię dronów dalekiego zasięgu, wprowadzając na rynek broń taką jak dron Lutyj, który jest zdolny do przenoszenia ładunków wybuchowych na odległość do 2000 kilometrów od tajnego miejsca startu – opisało Radio Wolna Europa/Radio Swoboda. I tak, w 2025 r. Ukraińcy zaatakowali nawet rafinerię w Tiumeniu na Syberii, leżącą ponad 2000 km od granicy ukraińsko-rosyjskiej.
Ukraińskie jednostki dronów zdobyły również doświadczenie w atakowaniu celów za pomocą dziesiątek dronów typu FPV, czyli First Person View – to technologia pozwalająca na zdalne sterowanie dronem, wykorzystująca obraz transmitowany na żywo z kamery umieszczonej na urządzeniu. I to ten postęp technologiczny pozwala obecnie Kijowowi atakować kluczowe rosyjskie złoża ropy i gazu niemal codziennie. Co kluczowe – często są to te same obiekty, a to właśnie ponawiane ataki w tych samych miejscach mogą powodować paraliż zakładów.
The battle of drones 🔥
— Defense of Ukraine (@DefenceU) December 17, 2025
Ukrainian FPV drone destroyed a russian heavy bomber.
📹: 31st Mechanized Brigade pic.twitter.com/C5Oa6dL5bv
Przykładem niech będzie rosyjska rafineria w Wołgogradzie – duży zakład o wydajności 300 tys. baryłek ropy dziennie. W ciągu dwóch miesięcy została ona zaatakowana co najmniej pięć razy, a ostatni atak miał miejsce zaledwie kilka dni po tym, jak przywrócono ją do działania. Chociaż te powtarzające się ataki nie są w stanie zniszczyć rafinerii, mogą sprawić, że będzie ona stale wymagała napraw.
„Z końcem października ukraińskie drony uderzyły w ponad połowę z 38 głównych rafinerii Rosji co najmniej jeden raz. W rezultacie, Rosja jeszcze w lipcu przerabiała około 5,4 mln baryłek ropy dziennie, a we wrześniu już około 5 mln baryłek” – opisali analitycy Tatiana Mitrowa i Siergiej Wakulenko na łamach „Foreign Affairs”.
W ich ocenie, ukraińskie ataki nie mogą doprowadzić do zupełnego załamania się rosyjskiego handlu ropą, a w rezultacie do zakończenia wojny. Mimo wszystko, są one odczuwalne i stanowią duży problem dla Kremla. Podobno jednym z powodów ich ciągłego nasilania się jest pomoc ze strony amerykańskiego wywiadu, udzielana Ukraińcom w tym zakresie od sierpnia 2025 r.
Jednak ataki na rafinerie mogą – jeśli uda się je utrzymać w obecnym tempie – mieć dalekosiężne skutki w dłuższej perspektywie. Rosyjska odporność jest nieustannie wystawiana na próbę i stopniowo się wyczerpuje. Chociaż jednostki destylacji ropy naftowej można stosunkowo łatwo naprawić po każdym ataku, ulegają one erozji po powtarzających się cyklach nagrzewania i chłodzenia (…). Wraz ze wzrostem zależności rosyjskiego przemysłu naftowego od interwencji rządowych w zakresie zarządzania kryzysowego, sektor energetyczny stanie się państwowy i mniej wydajny. Rzeczywiste szkody wyrządzone przez kampanię na Ukrainie mają charakter kumulacyjny i instytucjonalny, a nie fizyczny.
Foreign Affairs
W dodatku z końcem 2025 r. ukraińskie siły zbrojne rozpoczęły ataki wobec rosyjskich tankowców na Morzu Czarnym należących do floty cieni, jak i rosyjskich platform wydobywczych na Morzu Kaspijskim. Może to oznaczać, że kolejny rok będzie oznaczać dalsze rozszerzanie się dronowego portfolio Ukraińców.
Broń Rosji staje się bronią Ukrainy
Zastanawiający pozostaje kryzys paliwowy, który ogarnął w tym roku przynajmniej część Rosji. Z końcem września naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy generał Ołeksandr Syrski oświadczył, że w niecałe dwa miesiące wojsko ukraińskie raziło 85 ważnych celów na terytorium Rosji, z czego 33 to cele wojskowe. „Efektem jest kryzys paliwowy, który poważnie wpływa na możliwości rosyjskiej armii” – oświadczył naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy [generał Ołeksandr Syrski](Naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy generał Ołeksandr Syrski). Do końca września 2025 r. w wyniku ukraińskich ataków produkcja rosyjskich zmniejszyła się o około dziesięć procent. Rosji udało się jednak utrzymać skutki ukraińskiej kampanii głównie na poziomie lokalnym. Niedobory paliwa i gwałtowne wzrosty cen detalicznych ograniczały się do części regionów – głównie południowej Rosji, dalekiego wschodu kraju i Krymu.
Jednak zdaniem analityków, to nie tylko ataki Ukrainy spowodowały kryzys. Nie jest tak, że uderzenie w jedną czy drugą, czy też setną rafinerię spowodowało nagłe niedobory paliwa, ale „rosyjski rynek paliw jest każdego lata napięty przez połączenie wysokiego popytu w rolnictwie, dużego natężenia ruchu oraz zamykania rafinerii na coroczne przeglądy. Tego lata popyt wzrósł jeszcze bardziej, ponieważ więcej Rosjan podróżowało samochodami, aby uniknąć odwołań lotów i opóźnień pociągów spowodowanych atakami ukraińskich dronów na infrastrukturę transportową”. Do tego, rosyjski rząd coraz częściej interweniuje na rynku paliw w celu ustabilizowania cen i kontroli inflacji. A to wszystko przecież rozbija się właśnie o wojnę – i szkody dla gospodarki, które powoduje. Jak i o ukraińskie drony, które stały się już niemal stałym elementem rosyjskiego krajobrazu, nie tylko energetycznego.
Na razie rafinerie będą nadal działać, pompy będą nadal pracować, a eksport będzie kontynuowany – ale z rosnącymi kosztami, malejącymi marżami i ograniczoną zdolnością do odzyskiwania równowagi po ataku. To, co ukraińska kampania ujawniła w Rosji, to w rzeczywistości głębsza słabość: to supermocarstwo energetyczne, którego siła tkwi w infrastrukturze zbudowanej dekady temu, utrzymywanej dzięki improwizacji i zachowanej dzięki rozkazom, a nie innowacjom. Ostatecznie rosyjskie rafinerie najprawdopodobniej ulegną zniszczeniu pod ciężarem powtarzających się wstrząsów i instytucjonalnej sklerozy – to cicha, ale wymowna metafora rosyjskiej gospodarki wojennej.
Foreign Affairs
W tej beczce miodu jest naprawdę sporo dziegciu. Żądanie przejęcia połowy energii wyprodukowanej w leżącej na terenie Ukrainy Zaporoskiej Elektrowni jądrowej przez Rosję po wojnie pokazuje jedną z ważnych prawd dotyczących trwającej wojny – Moskwa radzi sobie w niej lepiej niż byśmy chcieli. Jej gospodarka utyka, bo w inwazję włożono jak dotąd olbrzymie zasoby, ale ani Indie, ani Chiny, nie zamierzają przeszkadzać Rosjanom. Jednocześnie zamrożenie konfliktu byłoby zdecydowanie na rękę Putinowi. Pozwoliłoby to na odbudowanie sił, powrót do nieobwarowanego obostrzeniami handlu ropą, jak i do zakończenia wyprzedaży złota. I do wznowienia ataków za kolejne dwa, trzy czy pięć lat.
Czytaj też
Patrząc jednak na perspektywę ostatnich lat i początku wojny – gdy większość zachodniego świata była przekonana o rychłym upadku Ukrainy – nie można bagatelizować ataków Kijowa na rosyjski system energetyczny. Nie wydaje się, aby Moskwa była w stanie w ogóle przewidzieć taki obrót spraw, gdy z wygraną na ustach jej wojska przekraczały granice Ukrainy w 2022 r. Energetyka w tej wojnie stała się mieczem obosiecznym, a 250 ataków na rafinerie i magazyny ropy ze strony broniącego się kraju to prawdziwe osiągnięcie. Broń Rosji staje się bronią Ukrainy – i świata. Wystarczy wiedzieć, jak ją odpowiednio wykorzystać i właśnie tego uczyli się Ukraińcy przez ostatnie lata.
