Wiadomości
Petrodolary w kampanii Trumpa. Trwa walka o każdego centa przed wyborami
Na zamkniętym spotkaniu wyborczym w Midland w Teksasie Donald Trump zabiegał o poparcie lokalnych baronów naftowych. Ubiegający się o prezydenturę kandydat Partii Republikańskiej szukał wsparcia finansowego. Nie zabrakło oskarżeń wobec Joe Bidena oraz licznych obietnic dla przedstawicieli sektora.
Wczoraj w Midland w Teksasie odbyło się spotkanie wyborcze Donalda Trumpa z przedstawicielami branży naftowej. Jak informuje Financial Times, spotkanie miało miejsce za zamkniętymi drzwiami, a wstęp był możliwy tylko po zakupie specjalnego biletu, którego cena zaczynała się od 25 tysięcy do blisko miliona dolarów. Mimo tak wygórowanej kwoty, nie brakowało chętnych.
Jednym z kluczowych punktów kampanii Trumpa jest silne wsparcie dla przemysłu naftowego. Stara się je uczynić centralnym elementem swojego programu, sprzeciwiając się polityce Joe Bidena, którą określa jako „wojnę z amerykańską energią”. W trakcie spotkania z darczyńcami Trump podkreślał, że Stany Zjednoczone znajdują się w wyjątkowo niekorzystnej sytuacji pod względem bezpieczeństwa energetycznego. Według relacji osób obecnych na spotkaniu, były prezydent ostro skrytykował decyzję Bidena o uwolnieniu ropy naftowej ze strategicznych rezerw w odpowiedzi na inwazję Rosji na Ukrainę.
Czytaj też
Były prezydent zyskał poparcie amerykańskich menedżerów naftowych, obiecując, że po ponownym objęciu urzędu zniesie przepisy środowiskowe wprowadzone przez administrację Bidena i stworzy dogodne warunki dla zwiększenia wydobycia. Przemysł naftowy stał się dla republikańskiego kandydata bogatym źródłem funduszy, ponieważ przedstawiciele tej branży są rozczarowani regulacjami ekologicznymi, które według nich hamują rozwój inwestycji i ograniczają możliwości ekspansji. Słowa Trumpa dotyczące zmian klimatycznych jako „mistyfikacji” i krajowego programu czystej energii jako „oszustwa” również zyskały poparcie wśród niektórych wyborców.
Przedstawiając prezydenta Bidena jako pogromcę amerykańskiego przemysłu naftowego, Trump pominął fakt, że Stany Zjednoczone już szósty rok z rzędu pozostają globalnym liderem w wydobyciu ropy naftowej. Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej, w ubiegłym roku produkcja ropy w USA wynosiła średnio 12,9 mln baryłek dziennie, a w grudniu osiągnęła rekordowy poziom, przekraczając 13,3 mln baryłek dziennie.
Czytaj też
Kampania prezydencka przypomina telezakupy
To ostatni miesiąc wyścigu o Biały Dom, a kampanie Kamali Harris i Donalda Trumpa nabierają jeszcze większego tempa, co oznacza konieczność pozyskiwania kolejnych funduszy. Jak donosi Politico, wydatki Donalda Trumpa na kampanię w lipcu wzrosły ponad dwukrotnie, głównie za sprawą intensywnych reklam atakujących jego rywalkę, dlatego też jego sztab nieustannie poszukuje nowych sposobów na zebranie funduszy, starając się docierać do swoich wyborców różnymi kanałami, aby zdobyć choćby drobne sumy.
Here is the Grifter King with his latest scam, watches for $100,000 each. pic.twitter.com/2pD6ZjvMV1
— Ron Filipkowski (@RonFilipkowski) September 26, 2024
Na początku były słynne złote trumpki kosztujące 600 dolarów. Z czasem pojawiły się także złote monety kolekcjonerskie oraz wirtualne karty NFT zaczynające się od 99 dolarów, a za dopłatą dodawany był skrawek garnituru Trumpa. W ubiegłym tygodniu kandydat republikanów wypuścił serię limitowanych złotych zegarków, z których każdy kosztuje 100 tysięcy dolarów, choć nie brakuje krytycznych komentarzy odnoście ich wyglądu oraz jakości wykonania.
Powróćmy na moment do ostatniego spotkania Trumpa ze swoimi wyborcami w Midland. Jak informuje Financial Times, podczas wydarzenia, za które uczestnicy płacili horrendalne pieniądze, można było sobie zrobić zdjęcie z kandydatem republikanów na prezydenta. Każde z nich miało kosztować 50 tysięcy dolarów.