Analizy i komentarze
Hipokryzja po amerykańsku? O co chodzi w Willow Project [KOMENTARZ]
Administracja Joe Bidena zatwierdziła konwersyjny projekt wydobycia ropy naftowej w północnej części Alaski. Decyzja ta wywołała niemałe poruszenie, tym bardziej, że amerykański prezydent w trakcie swojej kampanii obiecał koniec z nowymi projektami naftowymi.
W poniedziałek 13 marca administracja Joe Bidena wydała pozytywną decyzję w sprawie dużego projektu Willow Oil, zezwalając na rozpoczęcie odwiertów naftowych. Amerykański koncern ConocoPhilips, największy producent ropy na Alasce, będzie miał możliwość wykorzystania trzech odwiertów na obszarze rezerwatu National Petroleum Reserve - Alaska, który uważany jest za jedno z ostatnich dziewiczych miejsc na Ziemi. Koncern będzie mógł zagospodarować ponad 23 miliony akrów, czyli nieco ponad 9 milionów hektarów. Szacunki Departamentu Spraw Wewnętrznych wskazują, że wyliczany na 8 miliardów dolarów projekt w ciągu kolejnych trzech dekad wydobędzie ok. 600 milionów baryłek ropy.
Warto podkreślić, że dzień wcześniej ogłoszono dwuczęściowy plan ochrony ponad 6,5 miliona hektarów ziem oraz wód wliczających się do obszaru rezerwatu National Petroleum Reserve - Alaska. Zakaz poszukiwań obejmie rozległy obszar 5,3 miliona hektarów terenu oraz 1,2 miliona hektarów powierzchni Oceanu Arktycznego, odcinając tym samym wszystkie wody federalne od działań poszukiwawczych.
Czytaj też
Projekt zakładający pozyskanie ropy ze złóż Willow został ogłoszony w 2017 roku, a trzy lata później otrzymał zatwierdzenie od ówcześnie prezydującego Donalda Trumpa. Jednak sąd okręgowy na Alasce odrzucił w 2021 roku federalne pozwolenia na odwierty twierdząc, że przegląd środowiskowy nie uwzględnił pełnego wpływu na florę i faunę regionu oraz że nie zostały przedstawione inne opcje, które byłyby mniej szkodliwe dla przyrody.
W 2022 roku amerykańskie biuro gospodarki gruntami (The Bureau of Land Management, BLM) przedstawiło poprawiony projekt analizy środowiskowej uwzględniający przeprowadzenie trzech odwiertów, a nie pięciu, do czego dążył koncern ConocoPhillips. Władze spółki podkreślają, że rozwój mniej niż trzech odwiertów może stać się ekonomicznie nieopłacalny biorąc pod uwagę wysokie koszty operacyjne na północy stanu.
Zdaniem analityków BLM, projekt może pomóc zrównoważyć spadki wydobycia na Alasce, obserwowane na przestrzeni ostatnich lat. Obecnie wynosi ono 437 000 b/d, czyli znacznie mniej niż np. w roku 1988, kiedy przekraczało 2 mln b/d.
Protesty organizacji klimatycznych
Od lat inwestycja Willow Oil spotykała się z dezaprobatą organizacji ekologicznych, które obawiają się degradacji środowiska naturalnego w rejonie. Eksperci przewidują, że wydobycie ropy naftowej z północnej części Alaski będzie miało negatywny wpływ na klimat i przyczyni się do wzrostu emisji gazów cieplarnianych. Z analiz Departamentu Spraw Wewnętrznych wynika, że wydobycie ropy z Willow przyczyni się do emisji około 280 milionów ton dwutlenku węgla w przeciągu lat, co jest porównywalne z roczną emisją generowaną przez 66 elektrowni węglowych.. Ze sprzeciwem społeczny w sprawie projektu można było się spotkać na wielu serwisach społecznościowych, w tym m.in. na popularnej platformie TikTok, gdzie hasztagi #stopwillow, #stopwillowproject i # stopthewillowproject uzyskały łącznie ponad 700 milionów wyświetleń, stając się jednym z najpopularniejszych tematów w ubiegłym tygodniu.
Zatwierdzenie Willow Oil wywołało także kontrowersje ze względu na wcześniejsze zobowiązania amerykańskiego prezydenta w zakresie ograniczenia emisji gazów cieplarnianych i promowania bardziej ekologicznych źródeł energii. W 2020 roku, Joe Biden ubiegał się o urząd prezydenta z hasłami najbardziej ambitnej w historii kraju ochrony klimatu oraz promocji czystych źródeł energii. Podczas swojej kampanii wyborczej, postawił na odchodzenie od paliw kopalnych i zobowiązał się do zakończenia nowych projektów wydobycia ropy i gazu na gruntach federalnych. Po wygranych wyborach, Biden ogłosił cel ograniczenia emisji gazów cieplarnianych w krajowej gospodarce o co najmniej 50% do 2030 roku.
Czytaj też
Nie wszyscy są przeciwni Willow
Amerykańskie media oskarżają prezydenta Bidena o hipokryzję i przywołują budowę rurociągu Keystone XL. Projekt miał na celu połączenie kanadyjskich złóż naftowych z rafineriami w Teksasie, jednak spotkał się z dużym sprzeciwem ze strony ekologów i mieszkańców terenów, przez które miał przebiegać. Po objęciu urzędu, prezydent Biden cofnął kluczowe transgraniczne zezwolenie na budowę rurociągu, a zarządca projektu TC Energy zrezygnował ostatecznie z inwestycji. Pomimo argumentów o potencjalnych dochodach i powstaniu nowych miejscach pracy, kwestie klimatyczne były decydujące w tej sprawie.
Przedstawiciele argumentują, że wydobycie ropy z Willow jest niezbędne dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego kraju. Wsparcie dla tej inwestycji wyrażają reprezentanci przemysłu naftowego, a także urzędnicy stanowi, w tym reprezentantka Demokratów Mary Peltola, lokalne związki zawodowe, i rdzenni mieszkańcy, którzy uważają, że inwestycja przyczyni się do rozwoju lokalnej gospodarki i przyniesie znaczne wpływy z odprowadzonych podatków. W tym przypadku opodatkowanie byłoby podwójne, federalne i stanowe. I to właśnie z drugiego tytułu Alaska otrzymywałaby zwrot funduszy, które mogłaby ponownie zainwestować w rozwój infrastruktury lub przeznaczyć na własne lokalne projekty. Według wyliczeń koncernu, mogłoby to być nawet 17 miliardów dolarów.
Jednym z argumentów przedstawicieli administracji Bidena za zatwierdzeniem projektu jest także jego zgodność z obowiązującym prawem. Urzędnicy podkreślają, że ConocoPhillips posiada dzierżawy w regionie, co daje mu prawo do prowadzenia odwiertów. Anulowanie umów spowodowałoby konieczność rozpoczęcia procesu sądowego, który w przypadku przegrania kosztowałby państwo setki milionów dolarów, a nie wpłynąłby na powstrzymanie wierceń.
Zadowolenia nie kryje także Ryan Lance, prezes ConocoPhillips. W opublikowanym komunikacie prasowym tłumaczy, że „to była właściwa decyzja dla Alaski i kraju". Jak dodaje, „Willow wpisuje się w priorytety administracji Bidena w zakresie sprawiedliwości środowiskowej i społecznej, ułatwiając transformację energetyczną i zwiększając bezpieczeństwo energetyczne, przy jednoczesnym tworzeniu miejsc pracy i zapewnieniu korzyści rdzennym mieszkańcom Alaski".
Czytaj też
Według Mateusza Piotrowskiego, analityka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, decyzja prezydenta USA ma podłoże polityczne. Jego zdaniem, jeśli Joe Biden myśli o reelekcji, to stara się stworzyć optymalne warunki, aby móc się o nią ubiegać. Dodaje również, że przed niespełna rokiem prezydent Biden miał do czynienia z rekordowo wysokimi cenami energii elektrycznej w Stanach Zjednoczonych, które dodatkowo wpłynęły na inflację.
„Cele polityki klimatycznej są wciąż ważne i Biden absolutnie nie odchodzi od ich realizacji. Jednakże, ogranicza on politykę klimatyczną w pewien sposób, aby osiągnąć równowagę między jej celami a potrzebami zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego w przystępnej cenie i politycznie bezpieczny sposób dla Stanów Zjednoczonych oraz innych państw na całym świecie. Należy podkreślić, że administracja Bidena ograniczyła zakres tego projektu z forsowanych na początku pięciu odwiertów do trzech. Ostatecznie, zatwierdzenie tego projektu pozwoli na utrzymanie stabilnych cen energii, co jest korzystne dla konsumentów i pozwoli na większe zabezpieczenie własnych potrzeb.
Niemniej, decyzja ta może przesłać sygnał, że w zależności od sytuacji politycznej, cele klimatyczne nie będą realizowane za wszelką cenę. W przypadku, gdy obywatele mieliby ponosić wyższe koszty energii, mógłby to wpłynąć na późniejsze rozliczenie w wyborach. Ta decyzja wysłała również sygnał do wielu partnerów oraz państw członkowskich, w tym do Unii Europejskiej, że nie wszyscy gracze na arenie międzynarodowej podchodzą do celów klimatycznych w taki sam sposób" – tłumaczy Mateusza Piotrowskiego.
Jak dodał, projekt Keystone XL pokazał, że istnieją pewne luki w amerykańskim prawie i decyzje dotyczące środowiska mogą być łatwo odwoływane przez kolejnych prezydentów. „Trump wydał rozporządzenie i pozwolił na budowę inwestycji, ale Joe Biden ją odwołał. Historia jednak w tym miejscu się nie kończy, ponieważ rurociąg ten wciąż jest obecny w polityce. Republikanie krytykują Bidena za wstrzymanie projektu i zarzucają mu niepopieranie amerykańskiej branży wydobywczej. Zatwierdzenie Willow będzie próbą zamknięcia im ust, ponieważ nie będą mogli krytykować Bidena za brak poparcia dla sektora energetycznego".
Czytaj też
To nie koniec
Sześć grup ekologicznych złożyło pozew w sprawie zatwierdzenia przez administrację Bidena projektu na Alasce. Jak donosi Politico, przeciwnicy argumentowali, że odwierty będą prowadzone w miejscach wrażliwych dla środowiska naturalnego i drastycznie wpłyną na jakość wody w regionie. Ekolodzy twierdzą, że urzędnicy nie wzięli pod uwagę skumulowanych skutków jakie może nieść ze sobą wydobycie ropy w Willow i zignorowali elementy swoich nowych wytycznych dotyczących uwzględnienia wpływu na klimat.
Tymczasem amerykańska giełda jeszcze nie ustabilizowała się po upadku Silicon Valley Bank, jednego z największych banków specjalizujących się w finansowania dla firm z sektora technologicznego. W następstwie tych wydarzeń, ceny ropy na świecie spadły o kilka procent, a analitycy z biura Reflex prognozują ich dalszą obniżkę. „Myślę, że sytuacja na rynku po upadku SVB ustabilizuje się prędzej niż później i nie spodziewam się tego, aby wyrósł z tego jakiś kryzysy głębszy gospodarczy, a na pewno nie na miarę lat 2008-2009" – mówi ekspert PISM Mateusz Piotrkowski. „Nie mniej bank upadł w czasie, kiedy amerykańska gospodarka jeszcze nie się ustabilizowała się po pandemii Covid-19 oraz skutkach wybuchu wojny na Ukaranie, co wprowadza kojony element niepokoju na rynku i nie sprzyja jego stabilizacji" – dodaje.