Ropa
Naftohaz - Gazprom - 2:0. Ostateczny werdykt Trybunału Arbitrażowego
Werdykt Trybunału przypieczętował sukces Ukrainy zarówno w wymiarze finansowym, jak i koncepcyjnym. Gazprom jest wyraźnie sfrustrowany orzeczeniem i próbuje – najprawdopodobniej bezskutecznie – prowokować sytuacje kryzysowe. Zwiastuje to jednak, że gazowe wątki wojny Rosji z Ukrainą będą kontynuowane, a ich główną osią będzie batalia o rosyjskie projekty gazociągów eksportowych i przyszłość tranzytu przez terytorium Ukrainy.
Główne postanowienia werdyktu
W środę Trybunał Arbitrażowy w Sztokholmie zakończył trwający trzy i pół roku spór między Gazpromem i Naftohazem dotyczący kontraktu na tranzyt rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy do krajów UE i Turcji. Podobnie jak ogłoszone w grudniu orzeczenie w sprawie kontraktu na kupno-sprzedaż gazu, werdykt Trybunału w sprawie tranzytowej jest bardzo korzystny dla Kijowa. Można w nim wyodrębnić trzy główne zagadnienia:
Minimalne wolumeny przesyłanego gazu. Kluczowy zapis orzeczenia, który pozwala na konstatację zwycięstwa Naftohazu. Dotyczy niewypełniania przez Gazprom zobowiązań w zakresie przesyłania minimalnych wolumenów gazu do krajów UE i Turcji przez terytorium Ukrainy. Jest to zmodyfikowana formuła ship or pay, choć nie jest takową w klasycznym znaczeniu. W kontrakcie podpisanym w styczniu 2009 roku jest mowa o minimalnych wolumenach sięgających 110 mld m3, jednak nie ma wzmianki dotyczącej mechanizmu wyegzekwowania tego zobowiązania. Sąd uznał, że Gazprom powinien:
- Wypłacić z tego tytułu Naftohazowi 4,63 mld USD odszkodowania. Suma ta została w werdykcie pomniejszona o dług Naftohazu wobec Gazpromu za dostarczony gaz w latach 2013–2014, który zgodnie z grudniowym orzeczeniem Trybunału sięga 2,019 mld USD plus odsetki za zwłokę z opłatą (51 mln USD). Rosyjski koncern musi zatem wypłacić Naftohazowi odszkodowanie w wysokości 2,56 mld USD, przy czym dzienna suma odsetek naliczanych za zwłokę z ewentualną opłatą wynosi 500 tys. USD i będzie Gazpromowi naliczana dotąd, aż nie zrealizuje odszkodowania.
- Opłacić usługi tranzytowe Ukrainy w latach 2018–2019 za co najmniej 110 mld m3 gazu rocznie. Przy czym werdykt nakłada na Gazprom ten obowiązek niezależnie od tego czy określone wolumeny zostaną rzeczywiście przesłane czy nie.
Rewizja stawek tranzytowych. Naftohaz wnosił o możliwość zmiany stawek za tranzyt poprzez decyzję ukraińskiego regulatora lub poprzez modyfikację formuły taryfowej zawartej w kontrakcie. Jednak sąd odrzucił obydwie opcje zmiany stawek tranzytowych. Według zastępcy szefa zarządu Naftohazu Jurija Witrenki, przyczyną takiej decyzji sądu były względy proceduralne – chodzi o wymagany do takiej rewizji list Naftohazu pod adresem Gazpromu jeszcze z 2009 roku, który ukraińska spółka napisała z błędami. Witrenko zapowiada, że „w najbliższym czasie” mogą one zostać usunięte, co otworzy drogę do uzyskania pozwolenia na modyfikację formuły taryfowej. Trudno jednak oszacować szanse na taki rozwój wydarzeń.
Zastosowanie przepisów III pakietu energetycznego do kontraktu. Naftohaz wnioskował o zmiany do kontraktu tranzytowego, które wzięłyby pod uwagę wdrażane przez Ukrainę przepisy III pakietu energetycznego. Skutkowałoby to m.in. zmianą strony w kontrakcie (z Naftohazu na operatora GTS) oraz przeniesieniem punktu dostarczenia-odbioru gazu z zachodniej na wschodnią granicę Ukrainy. Trybunał odmówił orzekania w tym zakresie stwierdzając, że nie leży to w jego kompetencji i wskazał jednocześnie ukraińskiego regulatora jako na stosowny organ do tego uprawniony. W praktyce oznacza to, że wdrożenie przepisów energetycznego prawa europejskiego do obowiązującego kontraktu jest możliwe na skutek wzajemnej zgody Gazpromu i Naftohazu, co wydaje się bardzo mało prawdopodobne.
Naftohaz pozostanie najprawdopodobniej stroną w kontrakcie (zamiast operatora GTS), a punkt dostarczenia-odbioru gazu przesyłanego do krajów UE i Turcji nie zostanie przeniesiony z zachodniej na wschodnią granicę Ukrainy. Ukraińska spółka zapowiada, że wprowadzenie zasad III pakietu energetycznego do obowiązującego kontraktu będzie najpierw elementem negocjacji dwustronnych z Gazpromem. Kobolew zapowiada, że jeżeli one nie przyniosą skutku, to Naftohaz ma kilka innych opcji wyegzekwowania takich zmian. Nie zdradza jednak szczegółów, co do sposobu tych działań. Jednocześnie nie ma wątpliwości, że ta część orzeczenia jest dla Kijowa korzystna w kontekście negocjacji dotyczących kolejnego kontraktu tranzytowego po 2019 roku.
Gazprom idzie na całość?
O ile Kijów z oczywistych względów ogłosił zwycięstwo, to Gazprom zareagował na orzeczenie dość nerwowo. Po pierwsze, przedstawiciele spółki oświadczyli, że „wyrażają brak zgody z daną decyzją i będą bronić swych praw na wszystkie dostępne prawem sposoby”. Gazprom otwarcie poddaje w wątpliwość orzeczenie, które jego zdaniem „łamie podstawowe zasady prawa szwedzkiego”. Tak absurdalne oceny mogą być zapowiedzią nieprzemyślanych i nieprzewidywalnych kroków Gazpromu – ociągania się z wykonaniem werdyktu lub nawet całkowitej odmowy jego zrealizowania.
Po drugie, Gazprom jednostronnie uchylił wniosek Naftohazu o kupno surowca w marcu 2018 roku i zwrócił dokonaną przez ukraińską spółkę przedpłatę. Według słów Kobolewa, rosyjska spółka złamała w ten sposób poprzedni werdykt Trybunału, co pozbawia Naftohaz obowiązku wykupienia rosyjskiego gazu. Oznaczałoby to, że firmy nie wznowią współpracy nawet w ramach pomniejszonych przez Trybunał w grudniu wolumenów gazu w ramach formuły take or pay. Wydaje się, że do takiego scenariusza nie dojdzie i jest to element, z jednej strony, nacisków ze strony Gazpromu, co jest nieskuteczne z uwagi na to, że teraz karty w rękach ma Kijów, a z drugiej, wojny informacyjnej Ukrainy. Zerwanie dostaw, poczynając od marca, oznacza pewne trudności dla operatora GTS Ukrainy w podtrzymaniu dostatecznie wysokiego ciśnienia w całym systemie. Innymi słowy, może to oznaczać krótkotrwałe obniżenie temperatury w ukraińskich mieszkaniach o 1-2 stopnie Celsjusza. Problem ten nie ma znaczenia krytycznego, mimo niskich temperatur powietrza w najbliższych dniach i jest stosunkowo łatwym do rozwiązania w krótkim czasie (około dwóch dni). Ten krok Gazpromu oznacza, że rosyjski monopolista zechce narzucić Naftohazowi wykonanie orzeczenia Trybunału w oparciu o barter (przynajmniej częściowy) – obowiązkowe wolumeny gazu, które firmy powinny zrealizować na skutek grudniowej decyzji sądu, Gazprom miałby dostarczyć na Ukrainę jako część odszkodowania wskazanego przez sąd we wczorajszym orzeczeniu.
Dyrektor kijowskiego Centrum Globalistyki Strategia XXI Mychajło Honczar zwraca uwagę, że o ile zarząd Naftohazu zdecydowanie odrzuci taką propozycję, to nie da się wykluczyć, że w rządzie i otoczeniu prezydenta znajdą się adepci dla takiego rozwiązania. „Barterowy” gaz mógłby bowiem z większą łatwością zostać spożytkowany na rynku wewnętrznym Ukrainy do obniżenia cen dla odbiorców indywidualnych. Nie ma wątpliwości, że czynnik ten będzie negocjowany w najbliższych tygodniach z Gazpromem.
Po trzecie, Ukrtranshaz poinformował, że Gazprom nadal ignoruje zobowiązania dotyczące ciśnienia w rurach przesyłających gaz do krajów UE i Turcji przez ukraińską GTS. Proceder ten ma zazwyczaj miejsce pod koniec każdego miesiąca, gdy operator systemu jest zobowiązany do bilansowania wolumenów przesyłanego na zachód surowca. Ewentualne rozbieżności między ilościami zakontraktowanego gazu, a fizycznie dostarczonym za zachodnią granicą surowcem stawiałyby w złym świetle reputację Ukrainy jako państwa tranzytowego. Kijów uzupełnia te niedobory własnym gazem, co wymaga stałej kontroli przesyłu przez dyspozytorów w czasie rzeczywistym. Jest to dość kłopotliwe, bo operator nie może także przesyłać więcej gazu, co byłoby uznane za kontrabandę. Z kolei Gazprom kompensuje te niedobory na początku kolejnego miesiąca. Zastosowanie tego zabiegu właśnie teraz świadczy o sporej frustracji w Moskwie spowodowanej decyzją Trybunału.
Wydaje się, że takie działania są wyrazem frustracji Gazpromu. Rosyjska spółka bada reakcję Naftohazu, a także wspólnoty międzynarodowej, na ewentualne przeciąganie sprawy, ale Kreml nie zdecyduje się na całkowite zerwanie implementacji orzeczeń. Gdyby Moskwa zignorowała werdykt byłoby to wydarzenie bez precedensu, do tego niezwykle ryzykowne dla interesów Gazpromu wokół budowy gazociągów eksportowych – Nord Stream–2 i Turkish Stream, bo bardzo mocno podważyłoby jego wiarygodność. Właśnie walka o przyszłość tych projektów będzie główną osią dalszych zmagań gazowych Moskwy i Kijowa.
Kobolew zapowiada, że w przypadku odmowy rosyjskiego koncernu wykonania postanowień kontraktu, Kijów uruchomi procedury zajmu majątku Gazpromu na Ukrainie oraz w innych krajach. Naftohaz przeprowadził już nawet jego inwentaryzację. Rosja ratyfikowała sporządzoną w 1958 roku w Nowym Jorku Konwencję o Uznawaniu i Wykonywaniu Zagranicznych Orzeczeń Arbitrażowych. To samo dotyczy wszystkich krajów europejskich, w których znajduje się majątek Gazpromu. Należy podkreślić wysoki poziom koordynacji poszczególnych organów państwa nad Dnieprem w reagowaniu na te prowokacje – prezydenta, rządu i Naftohazu. Jest to zjawisko dotąd dość rzadko spotykane na Ukrainie, co dobrze rokuje dla Kijowa.
Implikacje i perspektywy
Obydwa werdykty Trybunału jako całość stanowią druzgocącą porażką Gazpromu. Jeśli w grudniowej decyzji można było mówić o doraźnych korzyściach finansowych dla rosyjskiego koncernu, to lutowy werdykt te korzyści całkowicie przekreślił. Jest to kolejny ciężar finansowy dla objętej sankcjami gospodarki rosyjskiej. Brak pozytywnych dla Kijowa decyzji w zakresie rewizji stawek tranzytowych i zastosowania przepisów III pakietu energetycznego w kontrakcie ma znaczenie drugorzędne. Porażka Gazpromu niesie dość duży negatywny ładunek prestiżowo-psychologiczny. Spór był bowiem bardzo długi i największy w historii. Jeszcze istotniejszym jest, że dotyczył jednego z najważniejszych elementów toczonej przez Rosję wobec Ukrainy wojny hybrydowej. Werdykt położył ostateczny kres tym zabiegom Kremla. Ponadto jest upokarzającym dla rosyjskiej spółki, która od lat oskarżała Ukrainę o „kradzież” gazu.
Dla Naftohazu decyzja ma bardzo duże znaczenie z uwagi na uzyskanie doraźnych korzyści finansowych. Suma, którą otrzyma ukraińska spółka, to według wyliczeń Witrenki równowartość 2,3% budżetu kraju. Naftohaz zapowiada, że kwota zostanie wykorzystana na realizację ambitnej strategii rozwojowej spółki, ale warto zaznaczyć, że na razie nie została ona jeszcze zatwierdzona. Jednocześnie nie należy wykluczyć, że Kijów otrzymał w ten sposób argument za usztywnieniem swojego stanowiska w ramach trwających negocjacji z MFW dotyczących nowej transzy kredytu. Wydaje się, że władze ukraińskie będą nieco mniej skłonne do podejmowania zadowalających kredytodawcę decyzji.
Orzeczenie jest mocnym impulsem do kontynuowania reformy sektora gazowego, której tempo w ostatnim roku znacząco wyhamowało. Werdykt usuwa przeszkody formalne do dokończenia rozdziału właścicielskiego spółki. W tym kontekście dość ważnym jest wzmocnienie pozycji wizerunkowej zarządu Naftohazu. Dodatkowo, w przededniu wyroku do dymisji podał się jeden z najgorliwszych oponentów Kobolewa w rządzie – wiceminister energetyki Ihor Prokopiw, ale znacząco nie poprawi to ogólnie złych relacji na linii Naftohaz-rząd. Należy zwrócić uwagę na fakt, iż podporządkowana Gabinetowi Ministrów Ukrainy Służba Fiskalna nałożyła na Kobolewa dwie kary o łącznej wysokości 8,3 mld UAH za „łamanie prawa celnego”. Formalną przyczyną jest odmowa ze strony Naftohazu opłaty cła za dostarczony przez Gazprom surowiec do okupowanych rejonów Donbasu. Tak absurdalne podstawy jednoznacznie dowodzą personalnej motywacji Służby Fiskalnej i należy ten krok uznać za element szerszych przepychanek między spółką i rządem.
W mijającym tygodniu w ścianach parlamentu odbyło się seminarium poświęcone koordynacji działań rządu, spółki, Rady Najwyższej i innych graczy na rynku z udziałem m.in. wicepremiera Wołodymyra Kistiona i przewodniczącego zarządu Naftohazu A. Kobolewa. Spotkanie utwierdziło obserwatorów w przekonaniu, że reforma nadal będzie wdrażana ze zgrzytami i nie zmieni tego decyzja Trybunału. Reforma będzie też coraz bardziej elementem walki politycznej, zwłaszcza na tle faktycznego startu kampanii wyborczej. Zapowiedzią tego było oświadczenie Julii Tymoszenko z trybuny parlamentarnej o tym, że partia Batkiwszczyna nie dopuści żadnych form prywatyzacji operatora GTS.
Posługując się terminologią bokserską, po dwóch orzeczeniach Trybunału można śmiało konstatować, że Naftohaz wyraźnie wygrał dwie ważne rundy boju z Gazpromem. Rosyjska spółka jest „liczona”, ale od knock downu do knock outu jeszcze bardzo daleka droga. Reforma gazowa nad Dnieprem, implementacja decyzji sądu, wyłonienie inwestora do ukraińskiej GTS na korzystnych warunkach – to tylko kilka kluczowych procesów, które będą determinowały dalszy przebieg tego pasjonującego pojedynku. Wreszcie, „mistrzowskimi” rundami będą ostateczne decyzje wokół rosyjskich gazociągów eksportowych – Nord Stream–2 i Turkish Stream. Bez wsparcia z Europy i przede wszystkim USA, Ukrainie będzie ciężko przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. I to właśnie te rundy będą ostatecznie decydujące o tym, kto zejdzie z ringu w glorii chwały.