Reklama

Górnictwo

Ekolodzy szturmowali kopalnię Tomisławice. Zakład wstrzymał pracę, interweniowała policja

Fot. Facebook Obóz dla Klimatu
Fot. Facebook Obóz dla Klimatu

W sobotę 20 lipca aktywiści zrzeszeni m.in. w organizacji Obóz Dla Klimatu protestowali przeciwko wydobyciu węgla brunatnego w Wielkopolsce. Część z nich wtargnęła na teren kopalni Tomisławice. W wyniku zajścia zakład wstrzymał prace, interweniować musiała policja.

W sobotę w godzinach porannych duża grupa aktywistów rozpoczęła marsz w kierunku odkrywkowej kopalni węgla brunatnego Tomisławice. Demonstracja była elementem tzw. Obozu Dla Klimatu - nieformalnej inicjatywy, przedstawiającej się jako powołaną przez „grupę osób, które dążą do odzyskania sprawczości, w aktywny sposób przeciwstawiając się niesprawiedliwym stosunkom społecznym i wszelkim formom wyzysku”.

W pewnym momencie marszu grupa aktywistów usiłowała przedostać się na teren kopalni. Zostali oni zatrzymani przez policję, która zmuszona była do zastosowania m.in. gazu.

Obóz opisał akcję na Facebooku. „32 osoby znajdują się na terenie kopalni. O 11 stanął taśmociąg w kopalni Tomisławice!” - pisali aktywiści. Zaznaczyli, że policja użyła przeciwko nim gazu, a w stosunku do jednej osoby istnieje podejrzenie złamania obojczyka „po tym, jak rzuciło się na nią kilku funkcjonariuszy”.

Według doniesień mediów, kopalnia w Tomisławicach ze względów bezpieczeństwa faktycznie wstrzymała pracę taśmociągu. Jednakże relacja aktywistów dotycząca interwencji policji nie jest zgodna z tym, jak sprawę opisują funkcjonariusze.

Sytuację skomentował cytowany przez portal lm.pl Andrzej Borowiak, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. „Część osób weszła na teren, na którym nie powinni się znajdować i mimo próśb i żądań przedstawiciela kopalni, nie chciały tego terenu opuści. W związku z tym wylegitymowaliśmy 88 osób, wobec niektórych funkcjonariusze wystawili mandaty karne w związku z blokowaniem pasa drogowego, tam gdzie miał się odbyć przemarsz” - powiedział.

Według Borowiaka, osoba z urazem obojczyka doznała go biegnąc przez pole, gdzie przewróciła się i upadła. Natomiast użycie gazu nastąpiło, gdy - pomimo wezwań do zatrzymania się - duża grupa osób próbowała wtargnąć na teren kopalni. „Doszło do zatrzymania jednej z osób, która naruszyła nietykalność cielesną funkcjonariusza i jeden z policjantów użył miotacza gazu pieprzowego, a takie zezwolenie tym funkcjonariuszom zostało wydane” - stwierdził cytowany przez portal lm.pl rzecznik KWP w Poznaniu.

Warto zaznaczyć, że na stronie Obozu dla Klimatu znaleźć można całą zakładkę poświęconą m.in. prawnym konsekwencjom wejścia na teren związany z wydobyciem węgla, sposobom obchodzenia się z policją czy metodom radzenia sobie z traumą po tego typu akcji.

Protest Obozu dla Klimatu do złudzenia przypomina podobne demonstracje organizowane w Niemczech. Jedną z najbardziej znanych z nich jest obrona „starożytnego” lasu Hambach, który miał zostać wycięty pod budowę kopalni odkrywkowej. Podczas niej aktywiści przywiązywali się do drzew i maszyn, za pomocą lin mocowali do drzew hamaki i domki. Wznosili też leśne barykady na drogach dojazdowych w głąb lasu. Szczególnym epizodem zmagań protestujących była obrona Mony, czyli liczącego sobie 250 lat drzewa. Ekolodzy skonstruowali specjalną chatkę, którą przytroczyli do jego konarów, by mieszkać tam i tym samym zatrzymać pracę ekip wycinkowych. W pewnym momencie do zapanowania nad sytuacją skierowano nadzwyczaj potężne siły. Według aktywistów wypowiadających się dla Deutsche Welle, na teren wycinki przybyło 75 radiowozów, pojazd opancerzony, a nawet policyjny helikopter. Policjantów wspomagała też prywatna służba ochroniarska koncernu energetycznego RWE (według niektórych doniesień posiłkująca się specjalnie wytresowanymi psami).

Reklama
Reklama

Komentarze