Reklama

Analizy i komentarze

Chiny zastąpią zachodnie koncerny energetyczne w Rosji? [KOMENTARZ]

Xi Jinping, prezydent Chin
Autor. Wikimedia Commons/CC 4.0

Wycofanie się zachodnich firm z Rosji po jej inwazji na Ukrainę spowodowało powstanie próżni biznesowej, której zapełnieniem bardzo zainteresowane są Chiny.

Reklama

Wobec odpływu z Rosji firm z Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych, chińskie przedsiębiorstwa starają się zająć ich miejsce - podał w ubiegłym tygodniu Bloomberg , powołując się na anonimowe źródła.

Reklama

To była tylko kwestia czasu. Natura nie znosi próżni, podobnie jak biznes. Ponadto chiński biznes jest brutalnie pragmatyczny, nie zwraca specjalnej uwagi na kwestie etyczne. Niespecjalnie musi też przejmować się opinią publiczną, bojkotem konsumenckim czy sprzeciwem inwestorów, czyli takimi tam kwestiami, z którymi muszą się mierzyć koncerny w cywilizowanym, demokratycznym świecie. Uprzedzając zarzuty – one też nie są święte, co nie znaczy, że czasami nie dokonują godnych pochwały wyborów.

Gdy BP, Shell i prawie wszyscy poza francuskim TotalEnergies opuścili Rosję w wyniku zbrodniczej napaści Rosji na Ukrainę, chińskie firmy energetyczne będące własnością rządu zaczęły rozważać wejście do zmasakrowanej gospodarczo Rosji.

Reklama

Symbioza, juan, banki

Według źródeł Bloomberga, rząd w Pekinie rozmawia z czterema podmiotami państwowymi na temat nabycia udziałów w rosyjskich spółkach naftowych i metalurgicznych. Wśród tych podmiotów są China National Petroleum Corp. (CNPC), China Petrochemical Corp. (Sinopec), największa rafineria w kraju, a także Aluminum Corp. i China Minmetals Group.

Rozmowy toczą się również pomiędzy firmami chińskimi i rosyjskimi, choć jest zbyt wcześnie, by stwierdzić, czy zakończą się one zawarciem umów. Szanse na to są jednak dość duże. Symbioza jest tu nieunikniona: Chiny potrzebują surowców, aby się rozwijać, Rosja ma surowce i potrzebuje pieniędzy. Teoretycznie dla obu stron sytuacja win-win, jeśli rozliczenia transakcji przebiegałyby w juanach. Trudno jednak mówić o zagrożeniu dla globalnej pozycji dolara, jako waluty rozliczeniowej.

Rosja już przyjmuje płatności w juanach za swój eksport do Chin, a rosyjskie firmy w pośpiechu otwierają chińskie konta bankowe - donosił Axios na początku marca. Kilka rosyjskich banków rozważa również przejście na chiński system płatności kartami UnionPay, po tym jak Visa i Mastercard zrezygnowały z obecności w Rosji. Przejęcie przez chińskie firmy udziałów w spółkach naftowych i metalurgicznych tylko wzmocniłoby ten proces.

Analitycy od lat piszą o działaniach Chin na rzecz umiędzynarodowienia juana. Nie jest to tajemnica, ale raczej ważny aspekt dość widocznych planów globalnej ekspansji Chin, które niepokoją zachodnie rządy. Wojna na Ukrainie i sankcje mogą pomóc w tym Chinom, pamiętajmy jednak, że choć Rosja jest sporym rynkiem, to jej gospodarka w rozumieniu PKB, jest na poziomie wielokrotnie mniejszej Korei Południowej i nie mieści się nawet wśród 10 największych gospodarek świata.

Fala sankcji przeciwko Rosji miała na celu ukaranie Kremla - a wraz z nim rosyjskiej ludności - za inwazję na Ukrainę. Wydaje się, że nieuniknioną konsekwencją tej kary będzie popchnięcie Rosji jeszcze bardziej w ramiona Chin.

Czytaj też

Z drugiej strony, Chiny są wielokrotnie bardziej splecione z zachodnimi gospodarkami niż Rosja. Nie ma możliwości zerwania tych więzów ani całkowicie, ani połowiczne, ani pewnie nawet w małym stopniu. Istnieje scenariusz, w którym China staną się prawdziwie... państwem środka, czyli pośrednikiem między Zachodem a Rosją. I to na niejednej płaszczyźnie, od ekonomicznej po polityczną.   

Transformacja, REpowerEU i wiarygodność

Chiny mają niemal nienasycony apetyt na energię i nie stronią od wykorzystywania paliw kopalnych w celu jego zaspokojenia. W przeciwieństwie do rządów w Europie i Stanach Zjednoczonych, Pekin nie spieszy się z redukcją emisji. Jego docelowy rok zerowej emisji netto to 2060. A jeśli Rosja, na skutek sankcji, sprzedaje swoją ropę po zaniżonych cenach, to tym lepiej dla chińskich nabywców. Chiński popyt na surowce najprawdopobniej będzie stale rósł. To może być okazja dla Rosji na znalezienie nowych rynków zbytu dla ropy i gazu, ponieważ UE chce od nich odejść w ramach planu REpowerEU.

Co jest w ogóle na stole? BP ogłosiła sprzedaż 19,75% udziałów w Rosniefcie, Equinor sprzeda aktywa o wartości 1,2 mld dol., Eni 50% udziałów w Blue Stream, Shell udziały w projekcie Sachalin II i w Nord Stream 2, podobnie Wintershell Dea. Niedługo może być tego więcej.

Wiele z tych przedsięwzięć przynosiło wymierne zyski, jak choćby udziały BP w Rosniefcie. Jednak każda z tych spółek musiała liczyć się z tym, że w jakimś momencie do transakcji wejdzie rosyjski rząd i wywróci umowę. Gdy w 2006 r. projekt Sachalin-II był bliski ukończenia, a jego koszt sięgnął ponad 20 mld dolarów, Shell i jego japońscy partnerzy zostali zmuszeni do sprzedaży 50% udziałów rosyjskiemu państwowemu gigantowi gazowemu Gazpromowi za 7,45 mld dolarów, ponieważ rząd Putina nie był zadowolony z dogodnych warunków dla partnerów, jakie wcześniej oferowała administracja Jelcyna.

I to ryzyko zawsze było wpisane w działalność zachodnich koncernów w Rosji. Czy Chińczycy również spotkają się z podobnymi warunkami? Mając dużą ekonomiczną i polityczną przewagę nad Rosją, która praktycznie wpadnie w strefę wpływów Pekinu, może on nie mieć tego typu problemów, zwłaszcza, że za każdą spółką energetyczną z Chin będą stały władze tego państwa.

Tyle tylko, że... nikt nie wie kiedy i jak zakończy się wojna na Ukrainie oraz jakie ostatecznie będą jej konsekwencje i jak będzie wyglądał świat. Można sobie wyobrazić scenariusz, w którym działania zbrojne kończą się szybko, dochodzi do jakiejś formy zawarcia pokoju. Znika lub słabnie powód do wycofywania się w lukratywnych umów zachodnich firm w Rosji i... odwołują one swoje zapowiedzi, bo przecież formalnie na razie wszystkie w Rosji pozostają, nie wiemy, czy którakolwiek rozpoczęła nawet proces sprzedaży aktywów.

Reklama

Komentarze

    Reklama