Reklama


Europa Środkowo- Wschodnia pozostaje przedmiotem bardzo ofensywnych poczynań rosyjskich służb, co potwierdzają najnowsze raporty czeskiego, litewskiego czy estońskiego kontrwywiadu. Ich aktywność w regionie jest także z niepokojem obserwowana przez brytyjskie MI5, co znalazło odzwierciedlenie w specjalnym dokumencie przygotowanym dla brytyjskich parlamentarzystów. Mimo to Rosjanom nie udało się jak dotąd skutecznie zaistnieć w kluczowych, z ich punktu widzenia, obszarach polskiej gospodarki.


Wiele wskazuje na to, że pomimo chwilowej odwilży w relacjach pomiędzy Warszawą i Moskwą nadal tak pozostanie. Niedawne zmiany w ministerstwie spraw wewnętrznych i w ministerstwie skarbu państwa oraz rosnąca pozycja Bartłomieja Sienkiewicza jest bowiem pochodną nowego spojrzenia na gospodarcze aspekty rosyjskiej aktywności na terytorium RP. Donald Tusk najwyraźniej zaczął lepiej czytać kremlowską grę i przyjął twardszy kurs wobec rosyjskich inwestycji w Polsce, szczególnie w odniesieniu do strategicznych sektorów gospodarki. To musiało wywołać zaniepokojenie w Moskwie bo dotychczasowa „miękka” polityka zagraniczna Polski mogła być myląca dla naszych wschodnich partnerów.


A teraz konkrety. Oto lista najważniejszych celów Kremla w Polsce:





  • Połączenie elektroenergetyczne pomiędzy województwem warmińsko- mazurskim i obwodem kaliningradzkim. To kluczowa inwestycja, o której pisaliśmy wielokrotnie między innymi tu. Mówiąc wprost realizacja tego projektu pozwoliłaby uzależnić (przynajmniej częściowego) Polskę od kolejnego po ropie i gazie źródła energii ze Wschodu. Oprócz naszego kraju również Litwę, Łotwę i Estonię, które powoli tworzą bałtycki rynek energii. Aby ten scenariusz stał się realny konieczne jest nie tylko wybudowanie elektrowni atomowej w Kaliningradzie, ale także skłonienie rządu w Warszawie do zakupów energii, która następnie mogłaby być przesyłana połączeniem elektroenergetycznym z Kaliningradem. Gdyby takiej zgody nie udało się uzyskać ta sama energia mogłaby być ewentualnie przesyłana powstającym w bólach mostem energetycznym łączącym Polskę z Litwą.







  • Inter Rao Lietuva na warszawskiej giełdzie. Handel energią jest i był kluczowym obszarem zainteresowania Rosjan. Dotychczasowe próby – w tym akwizycji – nie przyniosły efektu. Teraz zastosowano inne rozwiązanie. Na warszawskiej giełdzie zadebiutowała niedawno spółka Inter RAO Lietuva. To córka rosyjskiego koncernu Inter RAO, która jest dziś liderem obrotu energią na Litwie i właścicielem jednej z największych farm wiatrowych w tym kraju. Rosyjskie plany polegają na tym, aby energia produkowana w kaliningradzkiej elektrowni jądrowej trafiała do polski via Inter RAO Lietuva, co pozwoli zbudować w perspektywie długoterminowej wrażenie, że tego typu konstrukcja jest całkowicie bezpieczna z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Polski. Warto także dodać, że to Inter RAO zabiega od kilku lat o budowę połączenia elektroenergetycznego z obwodem kaliningradzkim korzystając przy tym z nadzwyczajnych relacji ze spółką PSE Operator.






  • Atom i polskie łupki. Potencjalny zakup przez Polskę energii z obwodu kaliningradzkiego w naturalny sposób osłabiłby ekonomiczny sens budowy nie tylko polskiej elektrowni atomowej, ale także a może przede wszystkim źródeł konwencjonalnych na północ od Warszawy. Obszar ten (ujęcie geograficzne) w krótkim czasie zacząłby uzależniać się od energii dostarczanej spoza granic RP. Jednak w dłuższej perspektywie czasu rozwój tej relacji i stopniowe zwiększanie wolumenu dostaw byłoby bardzo niebezpieczne z punktu widzenia interesów ekonomicznych państwa. Innym nieakceptowalnym z rosyjskiego punktu widzenia elementem są prace nad eksploatacją łupków. Niezależnie od ostatecznej wielkości złóż problem pozostaje na tyle palący, że strona rosyjska już dziś uruchomiła poważne narzędzia lobbyingowe w Brukseli, których celem jest maksymalne opóźnienie (bo o zablokowaniu już raczej nie ma co myśleć) tego projektu. Projektu, którego konsekwencje są zabójcze w dosłownym tego słowa znaczeniu dla Gazprom. Wystarczy rzucić okiem na wykres cen gazu w USA, na przestrzeni ostatnich 5 lat aby uzmysłowić sobie te konsekwencje.






Zobacz także: Japonia i Litwa przekonują Polskę do wspólnej budowy elektrowni atomowej

  • Sbierbank. O energetycznych planach Rosjan mówi się dość dużo o kwestiach związanych z bankowością niewiele. Tymczasem od przynajmniej trzech lat Rosjanie aktywnie sondują możliwość wejścia na polski rynek Sbierbanku. Również bez specjalnych efektów. Uzyskanie z jednej strony możliwości obsługi swoich przedsięwzięć przez własny bank a z drugiej strony wspieranie finansowania ważnych strategicznie inicjatyw (nawet jeżeli realizowane są przez inne niż rosyjskie podmioty) ma niebagatelne znaczenie. Rosjanie próbowali przejąć czołowe banki działające w Polsce, aktywnie lobbowali za takim rozwiązaniem podczas forów ekonomicznych w Davos – bezskutecznie. Oficjalna wersja mówi, że w związku z zaangażowaniem w Turcji, plany ekspansji na inne rynki zostaną na razie ograniczone, ale nieoficjalnie wiadomo, że gdyby z polskiej strony pojawiło się zielone światło, Sbierbank natychmiast pojawiłby się nad Wisłą (albo bezpośrednio, albo poprzez akwizycję innego podmiotu).


Dlaczego na powyższej liście zabrakło kwestii gazu i chemii? Bo właśnie te dwa sektory są dziś wykorzystywane przede wszystkim do „bujania” polską łodzią a mniej do osiągania bieżących celów strategicznych czy biznesowych.





  • Memorandum gazowe. Rozgrywane było już od jesieni 2012 roku. Rosjanie założyli, że ambitna prezes PGNiG będzie chciała odnieść spektakularny sukces. Stąd propozycja: obniżenie cen w zamian za podpisanie dokumentu pisaliśmy o tym tu. Sprawa była wprawdzie szeroko opisywana przez media, ale mam poważne wątpliwości czy wyciągnięto z niej wnioski i konsekwencje – szczególnie na niższym szczeblu decyzyjnym. Jedno jest pewne, Rosjanie ponownie pokazali dość wyraźnie jak łatwo jest, przy minimalnych nakładach organizacyjnych, doprowadzić do wewnętrznych napięć w Polsce. Wystarczy wspomnieć brak jakiejkolwiek koordynacji w realizacji polityki energetycznej, która wciąż pozostaje tylko papierowym zapisem. Na pewno po stronie korzyści można zapisać fakt, iż rząd przypomniał sobie o tym, że powołał w czerwcu 2010 roku międzyresortowy zespołu ds. realizacji polityki energetycznej. Szkoda tylko, że z jego składu wyłączone są służby specjalne.




Wydaje się, że ze względu na pogarszającą się kondycję Gazprom z jednej strony a konflikty wewnętrzne w Rosji z drugiej (rywalizacja a w zasadzie próba przejęcia przez spółkę Rosnieft, kierowaną przez Igora Sieczina – przedstawiciela stronnictwa tzw. siłowników – aktywów gazowych) będziemy jeszcze świadkami innych prób destabilizacji sytuacji przy pomocy kurka gazowego. Takie historie będą szczególnie widoczne i rozgrywane przy okazji kolejnych obniżek cen surowca dla Europy zachodniej, które to obniżki szerokim łukiem omijać będą Polskę. Rosjanie mają zbyt dużo do stracenia ws. łupków i tradycyjnego gazu ziemnego aby odpuścić, nawet kosztem strat wizerunkowych. Tym bardziej, że nie jest wykluczone, iż w perspektywie kilku lat Gazprom w obecnej formie przestanie istnieć.







  • Acron i inwestycja w Azoty. Uważni obserwatorzy dostrzegli zapewne, że Skarb Państwa zdążył zabezpieczyć swoje interesy przy okazji zakładów z Tarnowa i Puław w taki sposób, że wykonywanie prawa głosu z posiadanych akcji (bez względu na wielkość posiadanego portfela) zostało ograniczone do 20%. Oczywiście Acron doskonale zdaje sobie z tego sprawę. I co? I nic, dalej prowadzi skup walorów, tyle, że nie do końca wiadomo jak intensywnie. Dziś oficjalnie wiemy, że Acron pośrednio posiada 15,4% akcji Grupy Azoty SA. Co dalej? Można zakładać, iż mimo zapisów ograniczających możliwości przejęcia firmy, Acron nadal będzie aktywnie gromadził akcje tylko po to, aby osiągnąć próg 20% a następnie zgłosić swojego przedstawiciela do Rady Nadzorczej. Cel? Jak wyżej – napięcie, wzajemne oskarżenia itp.




Trzeba także podkreślić, że w ostatnim czasie w mediach pojawiły się sugestie jakoby politycy PO mieli lobbować na rzecz Acron. Nie chodzi tu tylko o Jana Krzysztofa Bieleckiego, ale także o wiceministra Skarbu Państwa, który wręcz miał doradzać Rosjanom złożenie wezwania na akcje Azotów. To jest właśnie klasyczny przykład „bujania łodzią”. Mimo zdecydowanego dementi ze strony MSP temat żył i pewnie niebawem będzie kontynuowany. Jest to o tyle absurdalne, że formułowanie tego typu zarzutów, delikatnie rzecz ujmując, nie pomoże przecież inwestorowi. Bo i nie o przejęcie tu chodzi. Nie zdziwiłbym się gdyby za jakichś czas Acron ogłosił, że wobec dyskryminacji rosyjskich inwestorów wycofuje się z akcjonariatu, robiąc przy tym odpowiedni szum w Brukseli.


Teraz, kiedy PO utknęła w wewnętrznych sporach Rosjanie będą coraz bardziej zainteresowani eskalowaniem napięć obliczonych w jakiejś mierze na próbę zmiany obecnie rządzącego układu politycznego w Polsce. Nie w sensie sprawczym, ale bardziej jako element sprzyjający dokonaniu tej ograniczonej zmiany. Jeżeli bowiem przeanalizujemy fakty, to choć zabrzmi to zaskakująco, Kremlowi nie udało się osiągnąć żadnego z zarysowanych celów strategicznych.


Maciej Sankowski

Reklama
Reklama

Komentarze