Reklama

Do tej pory rosyjski operator ropociągowy, spółka Transnieft, mieszał ropę gorszej i lepszej jakości w celu uzyskania satysfakcjonujących parametrów akceptowalnych dla odbiorcy końcowego. Obecnie jest to jednak coraz trudniejsze ponieważ zasiarczonego surowca jest coraz więcej. Koncern modernizuje już istniejące obiekty techniczne, które pomagają w bardziej precyzyjnym kontrolowaniu jakości ropy i tworzeniu mieszanek o pożądanych cechach, buduje również nowe instalacje tego typu. Jest to jednak rozwiązanie czasowe, które w dłuższej perspektywie nie pomoże w utrzymaniu 1,8 % zasiarczenia surowca przeznaczanego na eksport.

Do sprawy odniósł się w wywiadzie przeprowadzonym przez agencję Tass, szef Transnieftu – Nikołaj Tokariew. Menadżer potwierdził pojawiające się od dłuższego czasu informacje na temat tego, że spółka planuje utworzyć specjalny szlak eksportowy, którym do Ust-Ługi popłynie ropa o gorszych parametrach. Chodzi wysokozasiarczoną mieszankę (2,3%), która zostałaby utworzona z surowca pochodzącego z Tatarstanu, Baszkirii i regionu Orenburga. Miałaby ona być sprzedawana potencjalnym kupcom drogą morską. Ropa lepszej jakości byłaby natomiast transportowana ropociągiem Przyjaźń (przebiegającym przez Polskę) do tradycyjnych kontrahentów.

Zdaniem Tokariewa tocząca się na bazie powyższych planów dyskusja pomiędzy rządem, spółkami wydobywczymi i Transnieftem jest „bardzo gorąca”, ma on jednak nadzieję, że stronom uda się osiągnąć konsensus podczas czerwcowego spotkania z wicepremierem Arkadijem Dworkowiczem, na którym powinny zapaść wiążące decyzje.

Kwestia sporna dotyczy głównie strat jakie rosyjskie przedsiębiorstwa będą musiały ponieść dostosowując się do nowej strategii Transnieftu. Szacuje się, że mogą one wynieść nawet 40% na tonę ropy naftowej, co w perspektywie zmusi firmy do ograniczenia własnej produkcji. Tokariew zapewne zdaje sobie z tego sprawę, jednak dopóki zachodnie sankcje odcinają Rosję od pożyczek długoterminowych i technologii, zasiarczenie ropy będzie rosnąć (koncerny są zmuszone intensyfikować wydobycie na starych złożach Syberii Zachodniej) i trudno wyobrazić sobie by rosyjscy klienci mogli tolerować taką sytuację.

Ważnym czynnikiem w kontekście planu, który będzie chciał przeforsować Transnieft są także niepowodzenia jakie spotykają Rosjan poza Bałtykiem i Europą Środkową. Bułgarzy torpedują projekt ropociągu Burgas-Aleksandropolis, który mógłby uniezależnić przesył ropy z Noworosyjska od cieśnin tureckich charakteryzujących się ograniczoną przepustowością (kwestią problematyczną pozostaje zresztą jego wypełnienie surowcem o atrakcyjnych parametrach biorąc pod uwagę problemy dotykające rosyjski sektor naftowy, kazachski projekt Kaszagan oraz perspektywy przekierowania dostaw turkmeńskich z Dagestanu do Iranu). Chińczycy opóźniają natomiast na swoim terytorium budowę infrastruktury przesyłowej dedykowanej odbiorowi rosyjskiej ropy z ropociągu Syberia Wschodnia-Ocean Spokojny. Władze rosyjskie żądają wyjaśnień w tej sprawie, Transnieft zaczyna natomiast sugerować, że eksport surowca może odbywać się przez Koźmino a sam terminal zostanie rozbudowany…

W tym kontekście nie może dziwić wzrost znaczenia szlaku dostaw biegnącego przez Polskę (oczywiście w najbliższym horyzoncie czasowym). Choć i w jego przypadku Rosjan mogą czekać problemy. Chodzi o nasilający się rosyjsko-białoruski konflikt paliwowy, w wyniku którego Rosja może zdecydować o zmniejszeniu wolumenu dostaw ropy na Białoruś (gdyby objęły one trzeci i czwarty kwartał roku może chodzić nawet o 4 mln ton). Decyzja w tej sprawie –podobnie jak w przypadku akceptacji nowej strategii Transnieftu- powinna zapaść w czerwcu. W obliczu wzrastającego problemu z zasiarczeniem rosyjskiego surowca wydaje się jednak, że Moskwa będzie dążyła do ułożenia sobie poprawnych relacji z Mińskiem.

Reklama
Reklama

Komentarze