„Jesteśmy zainteresowani przerobem każdego rodzaju ropy, która pasuje nam do składu i stwarza lepsze warunki ekonomiczne, w tym saudyjskiej i irańskiej (…) Dywersyfikacja daje większe bezpieczeństwo funkcjonowania firmy. Nie możemy być zależni od jednego dostawcy, co w długim terminie byłoby ryzykowne” - powiedział Paweł Olechnowicz, cytowany przez PAP.
Wypowiedź szefa Lotosu jest niezwykle interesująca w kontekście ubiegłotygodniowych informacji Reutersa, mówiących o tym, że od 23 września br. do gdańskiego naftoportu dotarły już trzy tankowce z saudyjską ropą. W synergii z wypowiedzią prezesa Rosnieftu, Igora Sieczina, w której zarzucał Rijadowi stosowanie cen dumpingowych i chęć przejęcia rynków w Europie Środkowej, wywołało to lawinę spekulacji. Dotyczyły one głównie tego, która z polskich film petrochemicznych - Orlen, czy też wspomniany Lotos, będzie ostatecznym odbiorcą surowca.
Energetyka24 wskazywała, że bardziej prawdopodobną opcją w tym kontekście wydaje się Rafineria Gdańska, ponieważ dzięki realizacji „Programu 10+” może ona przerabiać różne gatunki ropy bez konieczności każdorazowego przestrajania instalacji. Ponadto, trzy lata temu (w lipcu 2012) Grupa Lotos przyjęła już 60 tysięcy ton saudyjskiego surowca - sugerowano wówczas możliwość nawiązania bliższej i długoterminowej współpracy z królestwem. Warto mieć również na uwadze kontekst geopolityczny całej sytuacji - od pewnego czasu mówi się, że spółka z Gdyni może zostać odbiorcą „czarnego złota” z innego bliskowschodniego kraju - Iranu. Oznacza to, że zarówno zwiększona aktywność Rijadu, jak i ostatnia wypowiedź prezesa Olechnowicza, mogą być elementem szerszej strategii, ukierunkowanej z jednej strony na wyprzedzenie konkurenta, z drugiej natomiast na uzyskanie, jak najlepszych warunków dostaw.
Zobacz także: Do kogo trafi saudyjska ropa dostarczana do Gdańska?
Zobacz także: Ćwiek-Karpowicz: Embargo na rosyjską ropę - straszak na Putina [wideo]