Jak informują rosyjskie media decyzja dotycząca wznowienia budowy bałtyckiej elektrowni atomowej w obwodzie kaliningradzkim zostanie podjęta na początku 2014 r. Według pierwotnych planów inwestycja miała produkować prąd na potrzeby rosyjskiej eksklawy oraz eksportować jego nadwyżki do Polski i Litwy. Ostatecznie w czerwcu projekt został zamrożony, bo żaden z wspomnianych krajów nie był nim zainteresowany. Rosatom poinformował wtedy, że prace budowlane będą kontynuowane dopiero po przeanalizowaniu różnych wariantów docelowej mocy powstających bloków. De facto potwierdziło to obawy Warszawy i Wilna, że projekt rosyjski ma charakter polityczny.
Czy odsunięcie w czasie wznowienia budowy bałtyckiej elektrowni atomowej poprawi trudną sytuację Rosjan? Nie można tego wykluczyć.
Ceny prądu na Litwie biją od latakolejne rekordy cenowe (z różnych powodów: systematycznego ograniczania importu z Rosji oraz zawirowań w obrębie giełdy Nord Pool Spot w tym mniejszej produkcji energii elektrycznej na Łotwie i remontów infrastruktury energetycznej w Skandynawii i Estonii). W dniach 13- 19 października osiągnęły one swoje apogeum z powodu remontu elektrociepłowni TPP-2 w obwodzie kaliningradzkim i zablokowania dostaw prądu z tego kierunku. Stawia to pod znakiem zapytania obecną politykę litewską w sektorze elektroenergetycznym, tym bardziej że do minimum zmalały szanse budowy nowej elektrowni atomowej w Wisagini. Trudno wyobrazić sobie także import energii z Polski przez powstający LitPolLink skoro w przeciągu kolejnych 3 lat grożą jej blackouty a wymiana starzejących się bloków węglowych napotyka na rozliczne problemy natury ekonomicznej i prawnej.
Jak informuje The Lithuanian Tribune kilku niezależnych dostawców energii elektrycznej na Litwie poinformowało już o możliwości wypowiedzenia umów ze swoimi klientami w obliczu strat związanych z wspomnianym powyżej skokowym wzrostem cen. Zjawisko to zaczyna dotykać w poważnym stopniu litewskie przedsiębiorstwa (najpóźniej wzrost kosztów odczują prywatni konsumenci). Zwrócił na to uwagę nawet premier RL Algirdas Butkievicius, który publicznie stwierdził, że choć „ nie obawia się niedoborów energii elektrycznej w kraju to jednak trzeba mieć na uwadze, iż cena prądu ma wpływ na konkurencyjność państwa szczególnie w kontekście najwyższych w całej UE cen gazu”. Słowa te mogą stanowić wstęp do zmiany stanowiska litewskiego rządu w kwestii zaspokojenia lokalnych potrzeb w energię elektryczną. Świadczy o tym także kilka innych wydarzeń, które miały miejsce w ostatnim czasie:
-
Powołana właśnie komisja międzyrządowa mająca zreformować rynek elektroenergetyczny krajów bałtyckich wśród analizowanych wariantów jego ujednolicenia z UE wymienia min. opcję synchronizacji poprzez obwód kaliningradzki z Polską.Warto przypomnieć, że izolacja elektroenergetyczna tej eksklawy budzi olbrzymie obawy w Moskwie a Litwa była do tej pory gorącym orędownikiem takiej opcji.
-
Na litewskim rynku energii rośnie rola spółki Inter Rao Lietuva stworzonej przez Rosjan po to by handlować w całym regionie energią wyprodukowaną w bałtyckiej elektrowni atomowej (jest ona obecna także w Polsce).Tylko w ostatnim czasie zawarła ona bądź przedłużyła umowy z największym konsumentem energii elektrycznej na Litwie- litewskimi kolejami państwowymi Lietuvos Gelezinkeliai, z największym operatorem pocztowym Lietuvos Pastas i największym pracodawcą nad Niemnem- siecią handlową Maxima Grupe.
Ewentualne złagodzenie stanowiska litewskiego wobec importu rosyjskiej elektryczności może mieć przełożenie na plany Rosatomu dotyczące kontynuacji budowy siłowni w obwodzie kaliningradzkim oraz modernizacji połączenia elektroenergetycznego tej eksklawy z Litwą. Proces ten mógłby objąć także LitPolLink dlatego powinien być przedmiotem rozlicznych polskich analiz.