Reklama

Prezydent Ukrainy przebywając w niedzielę w Bratysławie poinformował, że uzyskał gwarancje od rządu Słowacji odnośnie utrzymania rewersowych dostaw błękitnego paliwa nad Dniepr, ponadto strony zgodziły się, że budowa South Stream nie leży w ich interesie. Petro Poroszenko zaproponował także integrację gazową swojego kraju z Grupą Wyszehradzką, która umożliwiłaby Polsce, Słowacji oraz Węgrom korzystanie z ukraińskich podziemnych magazynów gazu, które w tym celu mogłyby być rozbudowane z poziomu 35 mld m3 do 50-55 mld m3. Zdaniem polityka w inicjatywę powinna włączyć się UE a pomiędzy państwami zaangażowanymi w nią należałoby rozpocząć konsultacje w ramach specjalnych grup roboczych. Ukraina i Słowacja zgodziły się na powołanie pierwszej z nich [1] [2]. 

Już wstępne przyjrzenie się propozycji prezydenta Ukrainy uświadamia, że jej realizacja będzie trudna. Zwiększenie zaangażowania Węgier po stronie proukraińskiego projektu energetycznego może być problematyczne w kontekście dotychczasowej polityki prowadzonej przez premiera Wiktora Orbana. Świadczą o tym m.in. sygnowane przez niego w ostatnim czasie działania takie jak: przyjęcie na początku listopada br. ustawy przyśpieszającej budowę węgierskiego odcinka South Stream, wstrzymanie rewersowych dostaw gazu nad Dniepr (oficjalnie do nowego roku) czy problemy z oddaniem do użytku intekonektora ze Słowacją [3] [4]. 

Sprawa nie jest prosta także dla Polski. Projekt realizacji polsko-słowackiego łącznika gazowego znajduje się dopiero na etapie domykania budżetu i jest dedykowany przede wszystkim przesyłowi surowca pomiędzy Bałtykiem i Adriatykiem. Najprawdopodobniej trzeba byłoby na nowo przeanalizować tą inwestycję pod kątem propozycji Poroszenki. Problemy jakie napotyka w związku z umowami zawartymi z Gazpromem uruchomienie tzw. wielkiego rewersu gazowego ze Słowacji na Ukrainę pokazuje zresztą, że do efektywnego przesyłu błękitnego paliwa na tym kierunku byłoby potrzebne zbudowanie nowej infrastruktury. Czy chodzi o postulowaną niedawno przez Naftohaz budowę gazociągu polsko-ukraińskiego? Jeśli tak to problemem w tym przypadku może być czas realizacji takiego przedsięwzięcia, jego finansowanie czy forma własności (państwowa lub prywatna).  

Wątpliwości budzi również kwestia magazynów gazu. Poroszenko chce by regionalny hub był zlokalizowany nad Dnieprem a tamtejsze zdolności magazynowe zostały rozbudowane pod kątem potrzeb partnerów nawet do poziomu 55 mld m3. Sprawa ta wymaga szczegółowej analizy. Nie jest bowiem wcale oczywiste czy Polsce propozycja Ukrainy się opłaca. Przez nasz kraj przebiega Gazociąg Jamalski (oś równoleżnikowa), niebawem powstanie w Świnoujściu terminal LNG a także infrastruktura, dzięki której będzie można tłoczyć dostarczane do niego LNG na południe (oś południkowa). Będziemy ponadto podmiotem, dzięki któremu państwa bałtyckie uzyskają połączenie gazowe z unijną siecią przesyłową. Predestynuje nas to do roli regionalnego hubu gazowego pod warunkiem, że zwiększymy nasze zdolności magazynowe (co zresztą jest najlepszym gwarantem naszego bezpieczeństwa energetycznego). Cele inicjatywy ukraińskiej są rozbieżne z powyższą ideą i zmierzają przede wszystkim do zabezpieczenia własnej sieci magazynowej w kontekście możliwego powstania gazociągu South Stream.

Reklama

Komentarze

    Reklama