Gaz
Polska powinna kupić litewski gazoport [KOMENTARZ]
Realizacja Gazociągu Polska-Litwa będzie oznaczała konkurencję litewskiego i polskiego terminalu LNG. Już dziś należy zastanowić się jak rozwiązać ten problem i ukierunkować działania na prawdziwym problemie Europy Środkowo-Wschodniej, a więc dominacji rosyjskiego Gazpromu na lokalnych rynkach gazowych.
Rozmowy o przyszłości infrastruktury gazowej w regionie bałtyckim rozpoczęły się w 2006 r. Litwa, Łotwa i Estonia rozważały wtedy budowę wspólnego terminalu LNG na własne potrzeby i uzyskania wsparcia finansowego Unii Europejskiej na ten cel. Jednak konsultacje przedłużały się, a rząd w Wilnie postanowił działać równolegle do tego procesu, forsując swoje interesy za pomocą faktów dokonanych.
W 2014 r. z Korei Południowej do Litwy przybyła pływająca jednostka regazyfikacyjna (FSRU), a w styczniu 2015 r. zaczęła być operacyjna stacjonując na stałe w Kłajpedzie. Strona litewska poprosiła swoich partnerów o uznanie jej za regionalny terminal, co otworzyłoby drogę do uzyskania wsparcia finansowego z Brukseli. Pozostali oni jednak nieprzejednani, licząc na realizację własnych projektów, choć nie zerwali rozmów. Było to problematyczne dla Litwy, ponieważ jej terminal wymaga inwestycji zwiększających jego rentowność – mowa m.in. o budowie dodatkowej infrastruktury do bunkrowania statków etc. Ponadto władze w Wilnie muszą zdecydować czy odkupić go od firmy Hoegh LNG w 2024 r. Tymczasem niełatwo jest pozyskać środki na ten cel.
Koszty eksploatacji FSRU są wysokie, ponieważ jest dzierżawiony, tymczasem na Litwie spada konsumpcja gazu. Z kolei konkurencyjny Gazprom zaczął obniżać swoje ceny, a dostęp do rynków zewnętrznych (chodzi o eksport) jest utrudniony. Na Łotwie, która nie zaimplementowała jeszcze trzeciego pakietu energetycznego UE, spore wpływy na sieć przesyłową nadal posiadają Rosjanie, kontrolują także białoruskie gazociągi. Natomiast połączenie z Polską na razie nie istnieje, choć jest planowane.
Tymczasem portal 15min.lt poinformował o dalszej części historii toczącej się od 2006 r. Litwa, Łotwa i Estonia dyskutują obecnie o kwestii pozyskania wsparcia finansowego UE dla swoich projektów gazowych. Jednak nie dla regionalnego terminala, ale trzech odrębnych projektów gazowych. Chodzi o litewskie FSRU, łotewski magazyn gazu w Inčukalnis oraz projekt estońskiego terminalu LNG. Jednak i w tym przypadku trudno o porozumienie. Zdaniem serwisu, władze w Rydze wstrzymały swoje poparcie dla wspólnego wniosku krajów bałtyckich do Komisji Europejskiej na rok, celem ponownego przejrzenia dokumentacji. W efekcie premier Litwy, Saulius Skvernelis, poinformował, że rząd być może będzie musiał wprowadzić alternatywny plan wykupu FSRU, które obecnie jest dzierżawione. O szczegóły jednak trudno.
Być może jest to dobry moment by przeanalizować po stronie polskiej sytuację na sąsiednich rynkach gazowych, tym bardziej, że dzięki planowanej budowie Gazociągu Polska-Litwa kraje bałtyckie mają stanowić element regionalnego planu władz w Warszawie, który obejmuje utworzenie na terenie Polski hubu gazowego dla Europy Środkowo-Wschodniej.
Polski Gaz-System rozważa zainwestowanie w jednostkę FSRU, która miałaby stacjonować w Zatoce Gdańskiej, w razie gdyby projekt Baltic Pipe (połączenie rurociągowe ze złożami norweskimi) nie doszedł do skutku. Nie brakuje jednak głosów sugerujących potrzebę zrealizowania obu inwestycji. Być może w toku rozmów polsko-litewskich możliwe byłoby więc uzgodnienie odkupienia pływającego terminala przez stronę Polską w zamian za stabilne dostawy surowca Gazociągiem Polska-Litwa. Z góry takiego scenariusza nie można przekreślać. Gaz-System nie musiałby konkurować z terminalem w sąsiednim kraju (na różnych płaszczyznach, także w zakresie bunkrowania statków), władze w Wilnie zrealizowałyby natomiast postulat dywersyfikacji dostaw gazu przy jednoczesnej optymalizacji kosztów tego procesu. Całość wpisywałaby się natomiast w projekt Trójmorza, a więc infrastrukturalnej integracji rynków Europy Środkowo-Wschodniej.
Oczywiście kwestia ta może być dla Litwinów wyczulonych na punkcie Rosjan i Polaków trudna dla realizacji z politycznego punktu widzenia. Bardziej akceptowalnym posunięciem mogłoby więc być kapitałowe zaangażowanie strony polskiej w wykup terminalu w Kłajpedzie, a następnie partycypowanie w udziałach dedykowanej spółki, która by nim zarządzała. Pytanie czy w rzeczywistości naznaczonej inwestycją w rafinerię w Możejki to możliwe? Na myśl przychodzi tu zresztą fiasko jeszcze jednego megaprojektu polsko-bałtyckiego. Chodzi o wycofanie się PGE z projektu budowy elektrowni jądrowej w Wisagini.
Można oczywiście uznać powyższe koncepcje za pisane palcem po wodzie, jednak zaniechanie ich kreślenia i realizacji nie rozwiąże problemu, z którym będziemy mieć do czynienia po powstaniu Gazociągu Polska-Litwa (projekt nieprzypadkowo się opóźnia). Chodzi o konkurencję terminali w Świnoujściu i Kłajpedzie. Mimo różnicy potencjału obu obiektów niewątpliwie takie zjawisko będzie miało miejsce o czym świadczy wysuwana na łamach prasy propozycja wspólnych zakupów LNG.
Zobacz także: Wiceminister energii Michał Kurtyka o dywersyfikacji dostaw gazu