Reklama

Dr Ostant o koalicji CDU-SPD: „To wymuszone małżeństwo z rozsądku, ale nie rozpadnie się z powodu różnic energetycznych”

Autor. Friedrich Merz/X

Politycy CDU i SPD przekazują sprzeczne komunikaty dotyczące popierania energetyki jądrowej w ramach Unii Europejskiej, a w umowie koalicyjnej o atomie nie ma ani słowa. O tym, czy nowa koalicja rządowa Niemiec wypracowała wspólny kierunek polityki energetycznej i co do tego ma narastająca presja na rozliczenie Angeli Merkel z inwestycji w Nord Stream opowiada dr Witold Ostant z Instytutu Zachodniego.

Magdalena Melke: W kwietniu dziennikarze Handelsblatt dotarli do dokumentu, w którym CDU/CSU proponuje natychmiastowe wstrzymanie demontażu sześciu wygaszonych reaktorów jądrowych, a państwo powinno sprawdzić, czy możliwe będzie ich ponowne uruchomienie. Federalne Ministerstwo Środowiska i minister Steffi Lemke z partii Zielonych uznało plany za nierealne, podobnie jak Markus Krebber, szef RWE.

Jak wygląda polityczne poparcie dla atomu w Niemczech i czy CDU ma jakiekolwiek pole do realnego działania w tym zakresie? Jak wyglądają nastroje społeczne?

Dr Witold Ostant, Instytut Zachodni: Zacznijmy od nastrojów społecznych. Sondaże z listopada i grudnia ubiegłego roku wskazywały, że niemieckie społeczeństwo jest coraz bardziej przekonane do energii jądrowej. 

Pamiętajmy jednak, aby patrzeć na ich wyniki z przymrużeniem oka - była to bowiem końcówka kryzysu energetycznego w Niemczech, a społeczeństwo jest bardzo podatne na tego typu zewnętrzne uwarunkowania. Pokazywały to chociażby sondaże po Czarnobylu, kiedy niemal 80 proc. Niemców chciało wyłączyć energię jądrową, choć niemal 20-30 proc. miksu energetycznego kraju opierało się wówczas na tego typie pozyskiwania energii. Kolejny negatywny odbiór atomu za Odrą nastąpił po Fukushimie w 2011 r. - również ponad 70 proc. respondentów było przeciwnych atomowi. Wahadło opinii publicznej zaczęło przechylać w drugą stronę po kryzysie energetycznym 2022 r. i wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie. 

Uwidacznia to, że społeczeństwo niemieckie - tak jak każde - bardzo mocno poddaje się zewnętrznej presji międzynarodowej czy sytuacyjnej. Jeżeli presja spotyka się z odpowiedzią mainstream’u politycznego - utrwala się, jeżeli nie - społeczeństwo zapomina o kryzysie. 

Partia Zielonych świetnie wykorzystała nastroje, deklarując, że „antyatomowość” jest wpisana w jej polityczne DNA, a technologie jądrowe są przestarzałe, niewydolne, zagrażające środowisku i dlatego absolutnie nieakceptowalne. SPD podchwyciła narrację antyatomową dla politycznych korzyści, z czasem również w tym samym kierunku podążyła CDU.

Warto podkreślić, że od początku funkcjonowania sektora jądrowego, Niemcy mieli żadnej poważnej awarii w elektrowniach, choć istniały tzw. incydenty, takie jak ten w 1975 r. Greifswaldzie. To jednak nie przeszkodziło z powodzeniem budować reaktorów w latach 70. i 80. Po tym, jak część reaktorów była przestarzała powstało pytanie, czy należy utrzymywać je dalej. Jednak Berlin wyłączył energie jądrową z powodów głównie ideologicznych, co było „miodem na serce” rosyjskich spółek energetycznych - szczególnie gazowych.

Reklama

Czy oprócz CDU jakakolwiek partia mogłaby realnie rozważać scenariusz wznowienia działania elektrowni jądrowych w Niemczech?

Najbardziej projądrową partią w Bundestagu jest AfD. Program skrajnej prawicy jest racjonalny pod względem gospodarczym: rozwój energii jądrowej, powrót do (najtańszego) rosyjskiego gazu, razem z dalszą eksploatacją węgla brunatnego. Naturalnie nie doliczamy tutaj kosztów politycznych tego typu działań czy środowiskowych, takich jak opłaty za emisyjność. 

Pamiętajmy, że w momencie wyłączania elektrowni jądrowych w Niemczech, obiekty te były już w pełni spłacone. Warto w tym momencie podkreślić, że koszty energii jądrowej są najwyższe na etapie budowy, która spłaca się najczęściej po ok. 30-40 latach funkcjonowania, kiedy żywot techniczny elektrowni wynosi ok. 60 lat i może być przedłużany w przypadku utrzymywania technologicznej efektywności i konkurencyjności danego typu rektorów . W związku z tym dalsze działanie energii jądrowej nad Odrą wiązałoby się z zapewnieniem stabilnej, taniej, bezemisyjnej energii. 

Czyli Pańskim zdaniem CDU mogłoby poruszyć temat proatomowej polityki jedynie z AfD?

Obecnie? Tak. Jednak należy podkreślić, że CDU „puściło” przysłowiowe oczko do zwolenników energii jądrowej, aby „odbić” część wyborców AfD na końcówce kampanii do Bundestagu. W sytuacji rosnącego poparcia dla AfD Chrześcijańska Demokracja ratowała się za wszelką cenę. Intensywnie walczono o tzw. konserwatywny elektorat i okazało się, że najgorszym wrogiem politycznym CDU jest o wiele bardziej skrajna AfD.

Być może gdyby nie deklaracje Friedricha Merza dotyczące racjonalności energii jądrowej (a nawet wzmianki o przedłużeniu działania kopalni węgla brunatnego!), to Alternatywa dla Niemiec uzyskałaby najwyższe poparcie w wyborach do Bundestagu.

W opublikowanej umowie koalicyjnej z kolei o energii jądrowej wspomniano jedyne w kontekście fuzji jądrowej. Umowa tym samym nawiązywała do wcześniejszych deklaracji CDU, gdzie politycy tej partii deklarowali, że Niemcy będą pierwszym państwem, gdzie zadziała reaktor bazujący na fuzji jądrowej - technologii, która obecnie jest odkładana z różnych względów na trudną do przewidzenia przyszłość.

Reklama

Przejdźmy zatem do umowy koalicyjnej między CDU/CSU a SPD. Pod koniec maja minister środowiska Carsten Schneider zaprzeczył doniesieniom o zrezygnowaniu przez Niemcy z oporu wobec proatomowych ruchów w UE. Jednocześnie na forum unijnym ministra gospodarki i energii Katherina Reiche wyraziła gotowość do sfinansowania badań nad SMR z budżetu UE, a kanclerz Merz nie zamierza blokować francuskiego poparcia dla atomu.

Jak duże są rozłamy w koalicji CDU-SPD w kontekście energii atomowej i czy jest możliwe ustalenie wspólnego stanowiska?

Problemem niemieckiej polityki jest to, że powstała czarno-czerwona koalicja jest wymuszonym małżeństwem z rozsądku: CDU/CSU i SPD nie miały się ku sobie politycznie, jednak nie miały innego wyjścia niż sojusz, ponieważ grozi im rosnące w siłę AfD. 

Koalicja nie powinna rozpaść się z powodu różnic w polityce energetycznej. Pozycja polityczna SPD jest bardzo słaba, partia przeżywa ogromny wewnętrzny kryzys i skompromitowała się w oczach swoich wyborców, ciągnąc de facto na siłę poprzednią koalicję tzw. świateł drogowych, na którą składali się Zieloni, SPD oraz FDP. Jej upadek najsilniej odbił się właśnie na socjaldemokratach, na których spadła cała społeczna niechęć.

Pamiętajmy, że CDU jako taka nie jest zdeterminowana na drodze do przywrócenia w RFN energii jądrowej - wyłączanie elektrowni nastąpiło za czasów kanclerz Angeli Merkel, która odpowiednio wyczuła nastroje obywateli i zorientowała się, że nie utrzyma władzy przy proatomowym stanowisku po 2011 r. i awarii w Fukushimie. 

Ostatni aspekt pozostaje kluczowy. Berlin nie mógł produkować i sprzedawać komponentów składających się na elektrownie jądrowe, opatrując ich mianem niemieckich produktów. Zupełnie inaczej niż w przypadku chociażby turbin wiatrowych. Był to równie ważny argument, przesądzający o odchodzeniu od technologii jądrowych: nie była to niemiecka technologia, nie mogli na niej zdobyć przewag konkurencyjnych - w przeciwieństwie do OZE.

Reklama

Niemniej jednak plan zdobycia ekonomicznych przewag w Europie za pomocą Energiewende i intensywnego rozwoju odnawialnych źródeł energii nie powiódł się, m.in. ze względu na udział Chin i przechwycenie przez nich technologii związanych z panelami fotowoltaicznymi czy kluczowymi komponentami turbin wiatrowych. CDU nie może się do tego przyznać społeczeństwu (AfD tylko czeka na potknięcia Chrześcijańskich Demokratów), w związku z czym stara się ratować sytuację (również gospodarczą) kolejnymi wielomiliardowymi inwestycjami w armie, infrastrukturę oraz ekologię.

Chciałabym przejść do efektów Ostpolitik. Bank Sparkasse Hannover zablokował konto byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera dla płatności powiązanych z Gazprombankiem, z którego do tej pory regularnie wpływało wynagrodzenie za pracę w zarządzie spółki Nord Stream 2. Jeszcze w ubiegłym roku wielu polityków SPD składało Schröderowi życzenia urodzinowe (raz z przedstawicielami ambasady Rosji).

Na ile sentyment Ostpolitik oraz chęć do energetycznej współpracy z Rosją jest obecny wśród polityków SPD? Czy CDU ma wobec Moskwy inne stanowisko?

To Gerhard Schröder stworzył Olafa Scholza oraz całe jego otoczenie. Liderzy SPD byli mocno powiązani z dawnym kanclerzem, nie tylko pragmatycznie, ale również ideologicznie. Po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny na Ukrainie te relacje stały się obciążające i niewygodne, jednak powiązania z partią nie zostały zerwane. Ostpolitik nie została więc całkowicie zarzucona, a raczej - zamrożona. 

Niemieckie elity polityczne jeszcze w styczniu 2022 r. nie wyobrażały sobie, że gaz z Rosji może nie popłynąć, czego dowodziły chociażby słowa ministra gospodarki, Roberta Habecka. Berlin nie zakładał żadnych turbulencji w swoim planie energetycznym, a już na pewno nie wzrostu cen energii. 

Dobrze, jednak minęły już ponad trzy lata wojny - czy SPD nadal uważa, że jest w stanie dogadać się w polityce energetycznej z Kremlem?

Na to pytanie trudno dziś jednoznacznie się wypowiedzieć, ale raczej w długiej perspektywie wydaje się to możliwe. Wystarczy wyobrazić sobie sytuację, gdy umiera prezydent Putin a na jego miejsce pojawia się nowy, prozachodni i demokratyczny lider (choćby jedynie w warstwie deklaratywnej). Czy w takim scenariuszu wznowienie działania Nord Stream brzmi jak nierealna propozycja? Ewentualnie polityka wodorowa?

Przejdźmy do CDU. Czy Chrześcijańscy Demokraci popierają ten punkt widzenia?

Generalnie w obecnej sytuacji można zauważyć wstrzemięźliwość liderów CDU wobec planów wznowienia współpracy w dziedzinie energetyki w Moskwą. Podkreślić, przy tym należy, że dziś coraz bardziej obciążającym byłym politykiem dla wizerunku CDU jest Angela Merkel. Była pani kanclerz była gwiazdą CSU przez wiele lat, stała na czele niemieckiego rządu 16 lat. Kryzys energetyczny i gospodarczy w Niemczech odbije się na poparciu dla głównej partii rządzącej, a CDU zostanie obarczone winą za efekty polityki energetycznej ówczesnej „Mutti” Niemiec. 

Chrześcijańscy Demokraci najpewniej odetną się od Angeli Merkel, aby ratować partię. Jeżeli Friedrich Merz zdecyduje się na prowadzenie ostrożnej polityki energetycznej, skierowanej na większe urynkowienie oraz opóźnienie tempa zmian w celu obniżenia cen energii, istnieje szansa na uspokojenie nastrojów społecznych i powolne skierowanie gospodarki Niemiec na trendy wzrostowe. 

Reklama

Czy w takim razie CDU chce zwolnić tempo transformacji energetycznej?

Wszystko na to wskazuje. Chrześcijańscy Demokraci coraz mocniej kierują się aspektami racjonalności wykorzystania środków na drodze transformacji energetycznej. Ze względu na wysokie ceny energii, niemiecki przemysł napotyka problemy z konkurencyjnością wobec chińskich przedsiębiorstw - a jeszcze nie osiągnęliśmy etapu szerokiego rozwoju firm wykorzystujących energochłonne AI.

CDU próbuje przede wszystkim ograniczyć wszelkiego rodzaju dodatkowe opłaty i dopłaty do energii, chce zracjonalizować procesy wodoryzacji niemieckiego przemysłu oraz transportu, aby koszty transformacji nie były tak wysokie. 

Niemcy dalej zamierzają walczyć z emisjami, ponieważ wdrożenie systemu ETS 2 jest dla nich korzystne również ze względu na gospodarkę. Jeżeli pozostaje kraje członkowskie UE nie zdecydują się na wprowadzenie zmian w Europejskim Systemie Handlu Emisjami, transformacja energetyczna nad Odrą stanie się zbyt droga. ETS 2 wywrze presję na inne gospodarki UE, zmuszając je do poniesienia kosztów, które Berlin poniósł już wcześniej i ostatecznie pomagając efektywności gospodarczej Niemiec.

Partia Zielonych i niemiecka lewica zaczęła domagać się, aby była kanclerz Niemiec Angela Merkel stanęła przed komisją śledczą dotyczącą uzależnienia Niemiec od gazu z Rosji (projekty Nord Stream). Według Süddeutsche Zeitung oficjalne dokumenty miałyby potwierdzać, że rządy Merkel miały świadomość ryzyka związanego z energetycznym uzależnieniem od Rosji.

W jaki sposób Niemcy oceniają obecnie projekt Nord Stream i rządy Merkel?

Społeczeństwo niemieckie zaczęło uważać projekty Nord Stream za sposób na uzależnienie kraju od Rosji. Trwający dwa sezony grzewcze kryzys energetyczny, który nawiedził Niemcy po lutym 2022 r., wzbudziły sceptycyzm wobec ponownego zawierzenia niemieckiej gospodarki i energetyki Federacji Rosyjskiej. 

Im dłużej będzie trwała dyskusja dotycząca uzależnienia gazowego od Moskwy, będącego efektem budowy rurociągów Nord Stream, tym gorzej będzie postrzegana Angela Merkel - szczególnie, kiedy na jaw zaczną wychodzić dokumenty potwierdzające jej zaangażowanie polityczne w dokończenie projektów. 

Niemniej jednak nie stanie się to od razu, a opieszałość rozliczeń zapowiadanych w 2022 r. przez Olafa Scholza podczas przemowy o Zeitenwende jedynie to potwierdza. SPD doskonale zdawało sobie wówczas sprawę, jak wiele niewygodnych dziś kontaktów i interesów łączyło środowisko polityczne SPD oraz CDU z Rosjanami. Nawet partia Zielonych nie uniknęłaby naświetlenia powiązań z Moskwą, wynikających z finansowania wszelkich organizacji pozarządowych sprzyjających tej partii. 

Przykładem jak trudno następują w praktyce rozliczenia polityczne niemieckich elit była powołana w drugiej połowie 2023 r. komisja dotycząca wyjaśnienia, dlaczego SPD i Zieloni zdecydowali się wyłączyć trzy ostatnie reaktory jądrowe w Niemczech. Pomimo wielkich zapowiedzi o jej charakterze w praktyce jej efekty były niemal niezauważalne, a po pierwszym poważnym kryzysie w koalicji w listopadzie 2024 r. i wyborach w 2025 r. temat „ucichł”. 

Kanclerz Merz powiedział niedawno w Waszyngtonie, że Nord Stream 2 był błędem, a Berlin jest gotowy na pogłębioną współpracę z USA.

Czy słowa Merza zwiastują realny zwrot w polityce energetycznej Niemiec i silniejszą współpracę z USA?

Jeżeli Merz chce być drugim Konradem Adenaurem, musi wzmocnić współpracę z Waszyngtonem. Amerykanie pozostają największym gwarantem bezpieczeństwa w Europie i jedyną realną przeciwwagą dla Moskwy. Bundeswehra może być gotowa do pewnych działań obronnych dopiero ok. 2030 r., dlatego też zbliżenie transatlantyckie jest konieczne, aby zapewnić bezpieczeństwo społeczeństwu niemieckiemu.

Dziękuję za rozmowę.*

Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama