Reklama

W 2012 r. roczne polskie zapotrzebowanie na gaz wyniosło 15,8 mld m3. Wydobycie krajowe błękitnego paliwa oscylowało wokół 4,4 mld m3. Struktura importu przedstawiała się natomiast następująco: z kierunku wschodniego pobieraliśmy 9 mld m3 surowca, z Niemiec w ramach umów rynku unijnego 1,7 mld m3 a z Czech 555,7 mln m3.

W kontekście rosyjsko- ukraińskiego konfliktu gazowego szczególnie interesująca jest wielkość wolumenu surowca dostarczanego Polsce z Ukrainy. Jest to około 2,65 mld m3, które płynie nad Wisłę przez połączenie w Drozdowiczach. PGNiG informuje, że rozważa w przypadku ostrego kryzysu przeniesienie części dostaw świadczonych tą drogą do połączenia Wysokoje (Białoruś). Konieczne będzie w tym zakresie przeprowadzenie konsultacji z Gazpromem. Bez względu na efekt rozmów z partnerem rosyjskim Polska może sięgnąć do własnych zapasów gazu. W magazynach znajduje się obecnie 1,8 mld m3 surowca.

Co prawda gazoport w Świnoujściu nadal nie został oddany do użytku, ale nasz kraj może sięgnąć w przypadku eskalacji konfliktu rosyjsko- ukraińskiego po nowe narzędzie w zakresie dostaw błękitnego paliwa. W kwietniu tego roku polskie zdolności dywersyfikacyjne wzbogaciły się o tzw. rewers fizyczny na Gazociągu Jamalskim. Modernizacja techniczna stacji w Mallnow zapewnia nam techniczną możliwość przesyłu błękitnego paliwa za pomocą wspomnianej powyżej infrastruktury z Niemiec do Polski. Tą drogą można sprowadzić do 5,5 mld m3 gazu. PGNiG zapewnia w swoich komunikatach, że skorzysta z tej opcji w razie potrzeby.

Spółka twierdzi ponadto, że jest w stanie zmaksymalizować wydobycie krajowe i zmniejszyć pobór gazu przez odbiorców na zasadach uwzględnionych w umowach handlowych. Chodzi głównie o przemysł odpowiedzialny z konsumpcję 40% krajowego zapotrzebowania na błękitne paliwo. Popyt innych sektorów gospodarki to kolejno: gospodarstw domowych 27%, sektora handlowo- usługowego 12-16%, rolnictwa 0,4%, pozostałych odbiorców 20%.

Jak więc widać Polska jest dobrze przygotowana na nawet długotrwały kryzys gazowy. Choć najprawdopodobniej zakręcenie kurka Ukrainie będzie miało charakter krótkookresowy. Gazprom nie posiada bowiem na dzień dzisiejszy możliwości przesunięcia satysfakcjonującego wolumenu surowca przesyłanego do UE przez przez państwo nad Dnieprem do Gazociągu Jamalskiego, Nord Streamu, czy Azji. Dlatego permanentne blokowanie dostaw w kontekście ewentualnych strat finansowych tego koncernu należy uznać za mało prawdopodobne. Ponadto przynajmniej do zimy wojna gazowa na wschodzie powinna mieć stosunkowo łagodny przebieg. Według słów premiera Arsenija Jaceniuka w podziemnych magazynach gazu na Ukrainie znajduje się obecnie 14 mld m3 surowca. To sporo jak na warunki letnie oraz jesienne.

Co do sytuacji kryzysowych, które mogą mieć miejsce w przyszłości w obszarze gazu warto przypomnieć, że bezpieczeństwo energetyczne Polski oparte przecież w przeważającej mierze na węglu wzrośnie już niebawem dzięki oddaniu do użytku gazoportu oraz powstaniu nowych interkonektorów (połączeń gazowych z krajami UE). Szczególnie istotny w tym kontekście będzie tzw. Korytarz Północ- Południe łączący terminal LNG w Świnoujściu i chorwacki terminal Adria.

Reklama

Komentarze

    Reklama