Wywiady
„Niedasizm” kontra wyzwania transformacji. Co udało się samorządom, a co je czeka [WYWIAD]
– Przez wiele lat byliśmy skupieni na wymianie źródeł ciepła, argumentując to walką ze smogiem, ale pomijane były inne ważne aspekty transformacji. Transformacja puka do naszych domów, teraz czas na całościowe inwestycje. Działania samorządów to część większej całości. A jak wiemy, transformacja energetyczna była tematem zaniedbywanym przez lata – mówi Anita Cieślicka z Forum Energii w rozmowie z Energetyką24.
Kacper Świsłowski, Energetyka24: Przed nami wybory samorządowe, a w trakcie kampanii na pewno ktoś obiecał poprawę jakości powietrza w swoim mieście. To jeszcze kogoś interesuje czy moda na walkę ze smogiem przeminęła z wiatrem?
Anita Cieślicka, Dyrektorka Programu Miasta w Forum Energii: Poprawa jakości powietrza to nie moda, a realna potrzeba, która zdecydowanie interesuje mieszkańców i mieszkanki miast. Ten temat, jak i wiele innych związanych z naszym bezpośrednim otoczeniem, absolutnie się nie przedawniają. Na podejście do jakości powietrza warto zwrócić uwagę w programach i deklaracjach kandydatów oraz kandydatek. Zwłaszcza że z nim wiążą się inne, równie ważne zagadnienia, takie jak termomodernizacja budynków czy długofalowa polityka dla ciepłownictwa i ogrzewnictwa indywidualnego.
Oczywiście, są już samorządy, które odniosły sukcesy w walce ze smogiem. Moim zdaniem nie jest tak, że rozmowy o jakości powietrza zeszły na dalszy plan, ponieważ jest to temat, który został już głęboko zrozumiany pod kątem skutków zdrowotnych – nikt nie chce żyć w mieście, które jest na liście 50. najbardziej zanieczyszczonych w Europie.
Walka ze smogiem trwa, ale jakoś do niej przywykliśmy i nie jest o niej tak głośno, jak dotychczas?
Jakość powietrza pojawia się obecnie w szerszym kontekście transformacji energetycznej czy wysokich cen energii, a dodatkowo mamy już kwiecień i zbliżamy się do końca sezonu grzewczego. Smog, przynajmniej ten z ogrzewnictwa, tej zimy był mniej odczuwalny, ale nie możemy zapominać, że sprzyjała temu również pogoda. Po rosyjskiej agresji na Ukrainę, kryzysie energetycznym i braku propozycji w kluczowych obszarach, patrzymy na jakość powietrza szerzej.
Czyli?
Z moich obserwacji wynika, że ludzie w zmianach na rzecz klimatu i środowiska, oczekują także pewnej zmiany estetycznej. Nie chodzi np. tylko o poprawę efektywności energetycznej budynków, ale także o to, żeby budynki lepiej wyglądały i wpisywały się w spójny obraz miasta. Mieszkańcy chcą, aby ich miejscowości były zadbane, bardziej zielone, z wyremontowanymi chodnikami i bez zapadających się ruder.
Znam miejsca, gdzie rynek miasta, główny plac, są odnowione, wręcz pokazowe. Wystarczy jednak odejść w dowolną uliczkę od tego miejsca i okazuje się, że nie jest już tak ładnie. Mieszkańcy to widzą, a po ostatnim kryzysie związanym z cenami energii, chcą jednocześnie: zwiększenia odporności na podobne zdarzenia – tutaj dostrzegają m.in. rolę odnawialnych źródeł energii, które mogłyby powstawać na terenie gminy – jeśli pozwoli to np. na obniżenie rachunków za prąd czy ciepło. Ale jednocześnie mieszkańcy chcą także poprawy estetyki miejskiej.
O czym – pani zdaniem – mówi się za mało, w kontekście nadchodzących wyborów samorządowych?
Przez wiele lat byliśmy skupieni na wymianie źródeł ciepła, argumentując to walką ze smogiem, ale pomijane były inne ważne aspekty transformacji. Transformacja puka do naszych domów, teraz czas na całościowe inwestycje obejmujące termomodernizacje. Nie tylko dlatego, że są na to środki w ramach istniejących programów dotacyjnych takich jak Czyste Powietrze, ale ponieważ to szansa na zadbanie o racjonalną wysokość naszych rachunków. Jest to po prostu opłacalne, zwłaszcza przy zapowiadanych wzrostach cen nośników energii. Problemy, z którymi szczególnie samorządy muszą się zmierzyć to braki kadrowe, wyzwania techniczne, dostęp do materiałów etc.
Nie będzie lepszego momentu niż teraz, aby wesprzeć mieszkańców w termomodernizacji i poprawie efektywności energetycznej budynków. To powinna być strategiczna decyzja rządu, to jest nasz główny kierunek, bo on zdecyduje o kosztach w przyszłości. Powtórzę się, ale kluczowe jest długofalowe myślenie. Odpowiedzialność za te procesy spadną w dużej mierze na samorządy i warto w najbliższych dniach wybrać takich włodarzy, którzy będą w stanie im sprostać i wykorzystać szanse. O tym, jak przygotować państwo, mieszkańców i samorządy do przeprowadzenia tych zmian pisaliśmy w niedawnym raporcie Forum Energii.
A takie obietnice, znane z wyborów samorządowych, jak więcej chodników, parkingów, zieleni. Albo w drugą stronę: mniej chodników, więcej dróg i tak dalej? Przedstawianie siebie jako „zielonego, zieloną” działa?
Moim zdaniem mieszkańcy są już zmęczeni stagnacją i obietnicami bez pokrycia. Wiem, że może to brzmieć jak oczywistość, ale na poziomie lokalnym to jest niezwykle ważne, bo właśnie samorządowcy są bliżej ludzi i ich codziennych problemów. Czy wymienione przez pana obietnice kogoś przekonają? Odpowiedzą mieszkańcy miast już za kilka dni.
To na co warto zwrócić uwagę to, w jaką wizję rozwoju miasta wpisują się takie obietnice, czy te wskazane punktowe działania złożą się na spójną całość i przyniosą efekt, jakiego oczekujemy. Czy np. czy parking powstanie kosztem parku.
Strategia „nie da się” też się nie sprawdza?
Znam przypadki miejscowości, gdzie lokalni politycy przekonywali, że „nie da się”, a problemów z powietrzem nie ma. Deklaracje tego typu były popularne w debacie publicznej jeszcze kilka lat temu, ale kiedy np. dochodziło do spotkań z naszym zespołem doradców w programie Miasta, okazywało się, że włodarze, którzy powtarzali slogany, po prostu nie wiedzieli, od czego powinni zacząć. Aktualnie dochodzi też niezwykle istotna presja mieszkańców, którzy domagają się zmian albo wyjaśnień, dlaczego „się nie da”.
Zaczynamy żyć w czasach, gdy nie wystarczy powiedzieć, że coś jest złe albo dobre i kropka. Domagamy się odpowiedzi: dlaczego jest takie, szczególnie jeśli widzimy przykłady, że ktoś już sobie z podobnym problemem poradził, lub przynajmniej się za niego zabrał. Dlatego tak ważne są te miasta, które udowadniają, że ambitne zmiany są możliwe.
Czy pani właśnie zasugerowała, że najlepiej, gdyby kandydaci i kandydatki byli uczciwi i rzeczowo, a nie ideowo, opowiadali o tym, co da się zrobić?
Idee są niezwykle istotne, jeśli stoi za nimi jasny plan realizacji. Widzę to choćby wśród włodarzy, którzy z nami współpracują. Mieszkańcy potrzebują takich samorządowców, którzy rzeczywiście podejmą się ciężkiej pracy, której kierunki wytyczą w planach na swoją kadencję. Jest grupa, która zawsze będzie stać z boku, rozkładać ręce i oznajmiać: nie da się. Albo próbować budować opór na tym, że zmiany są trudne. Niektórzy próbują zbijać kapitał na takiej postawie, ale to coraz rzadziej się sprawdza, „niedasizm” często obnaża niekompetencję.
Na drugim brzegu są tacy, którzy oznajmiają: da się.
Ci, którzy twierdzą, że „się da”, są w mojej ocenie inspiracją, o której powinniśmy więcej rozmawiać. Współpracowaliśmy z jednym samorządowcem, przedstawicielem starszego pokolenia, który powiedział nam, że został burmistrzem tylko dlatego, że chciał w przyszłości usiąść z wnuczkami w miejskim parku i pokazać, że po mieście jeżdżą głównie elektryczne auta. To by spełniło jego dwa marzenia – jedno z dzieciństwa, drugie – że zabezpieczył przyszłość kolejnym pokoleniom. Miał wizję, pomysł i autentyczność, nie poddał się stagnacji mimo wielu lokalnych wyzwań.
Jednocześnie, mieszkańcy też mają swoją rolę do odegrania. Trzeba przyglądać się temu, co robi władza lokalna przez 5 lat pytać, sprawdzać zaangażowanie. Pójście na wybory co 5 lat to tylko jeden z elementów tego „nadzoru” i wsparcia realizacji obietnic.
Czego taki zaangażowany mieszkaniec powinien doglądać?
Lista spraw jest długa. Jak mówiłam, problem ze smogiem w wielu miejscach nie został rozwiązany. Zbudowanie lokalnych kompetencji, które wesprą realizację transformacji energetycznej, termomodernizacja budynków i znalezienie funduszy na jej przeprowadzenie – to kolejne tematy, łączący się zresztą z konieczną wymianą źródeł ogrzewania. Przez lata w wielu miejscowościach ograniczano się do wymiany kotłów węglowych na inne węglowe albo na kotły gazowe – ale bez przeprowadzenia audytu energetycznego budynku, zbadania jego potrzeb energetycznych, bez kompleksowej termomodernizacji. Teraz wiemy, że to był błąd i konieczne są kompleksowe inwestycje.
Do przygotowania nowej polityki publicznej wspierającej mieszkańców w tym wymagającym procesie motywacją powinno być rozszerzenie od 2027 roku systemu ETS, czyli opłat za emisje CO2, na budynki i transport. Zgodnie z zasadą „zanieczyszczający płaci”, domy ogrzewane węglem czy gazem będą ponosiły wyższe opłaty). Trwają też prace nad regulacjami dotyczącymi źródeł ciepła w tzw. dyrektywie budynkowej. Realizacja ambitnych celów nie będzie łatwym zadaniem, ale mamy do dyspozycji duże środki europejskie i wiele samorządów gotowych do działania.
Samorządowcy nie mają najlepszego PR-u, można odnieść wrażenie, że są nawet gorzej oceniani od polityków z władzy centralnej.
Jestem w kontakcie z wieloma włodarzami, pracujemy na co dzień z miastami, które wyróżniają się odwagą i skutecznością. Dlatego mogę zabrzmieć nieobiektywnie, ale stanęłabym w obronie samorządów. Miasta mają bardzo ograniczone budżety, nie mają narzędzi, by wspierać lokalnie inicjatywy wpisujące się w przemiany, nie ma planów długofalowych, tworzonych przez władzę centralną, do których mogliby się odnieść w skali lokalnej.
Działania samorządów to część większej całości. A jak wiemy, transformacja energetyczna była tematem zaniedbywanym przez lata. Potrzebna jest reforma, która wyznaczy jasne cele również dla samorządów, zapewni odpowiednie dane i analizy, ale przede wszystkim pozwoli na mądre wydatkowanie dużych środków europejskich, które będziemy musieli wydać w krótkim czasie.
Może największym wyzwaniem przy okazji nadchodzących wyborów jest fakt, że co piąty samorząd ma tylko jedną chętną osobę na stanowisko włodarza. To niepokojące, bo jak widać, wizerunek samorządowców mocno ucierpiał w ostatnich latach. A moja obrona polega na tym, że samorządowcy, z którymi pracuję to zaangażowani, gotowi do działania ludzie z wizją i misją. I trzeba coś zmienić, aby takich ludzi było więcej w lokalnych urzędach.
Wspomina pani o braku celów, planów dla samorządów. Może przeceniamy rolę wieloletnich strategii? Gdzieniegdzie zmiany udały się bez nich.
To temat rzeka. Kontynuując temat potrzebnej reformy – wyznaczenie celów strategicznych jak KPEiK, PEP2040 to podstawa, drugi krok wytyczne w zakresie implementacji tych zmian, tak, by samorządy nie startowały od zera, wiedziały, jaki jest plan, wiedziały, co mają osiągnąć i przy jakich zasobach. W końcu jest tak: rząd ustala strategię, ale jej wykonanie w dużej mierze spada na władze lokalne. Na poziomie samorządów można się przyjrzeć, jakie rozwiązania działają, jakie nie.
Brakuje dialogu – przecież są miasta z różnymi doświadczeniami, mogłyby przekazywać tę wiedzę dalej, podpowiadać tym, którzy są „wyżej” i tworzą strategie. Samorządy doskonale wiedza co działa, a co nie działa. Chętniej niż się wydaje, opowiadają o tym, co poszło nie tak. Trzeba to wykorzystać w planowaniu strategicznym, alby uniknąć podobnych błędów w przyszłości. Konieczne jest planowanie z samorządami, a nie za nie.
Co w takim razie mogą miasta, gminy – nawet bez wytycznych „z góry” i bez ponoszenia większych kosztów?
Budować lokalne kompetencje i pozyskiwać dostępne środki na ambitne projekty. Zbudowanie silnego lokalnego wsparcia mieszkańcom jest kluczowe. Są już gminy dysponujące zespołami, doradcami, wspierającymi ich w pozyskaniu dofinansować do wymiany źródła ciepła. Widzę w tym ogromną szansę dla samorządów, niewymagającą ogromnych nakładów finansowych. Tworzenie takich kompetencji pozwala również na właściwe kierowanie środków – byłoby dobrze, gdyby gmina potrafiła pomóc w prowadzeniu inwestycji mieszkańcom.
Większe miasta są w tyle, a może wręcz przeciwnie – tam jest łatwiej?
W ich przypadku inna jest skala problemów, ale także budżetu. Wiele miast odrobiło swoją lekcję – przykładem są Warszawa i Kraków. Projektem, który zdecydowanie należy śledzić z zaciekawieniem jest z pewnością NEEST – „NetZero Emission and Environmentally Sustainable Territories”, w którym uczestniczą, poza dwoma wymienionymi miastami, także Łódź, Rzeszów i Wrocław. Jest to inicjatywa realizowana w ramach europejskiej misji 100 neutralnych klimatycznie i inteligentnych miast do 2030 roku.
Jest taki paradoks, że duże miasta, owszem, mogą więcej, ale w ich przypadku różne wdrożenia się dłużą, mają trudniejszą ścieżkę administracyjną do pokonania. W mniejszych ośrodkach o wiele łatwiej zaplanować i dopiąć projekty na ostatni guzik. Każda miejscowość jest inna. Nie da się porównać wyzwań stojących przed Warszawą z największym systemem ciepłowniczym w Europie, a renowacją budynków zabytkowych w Rawiczu. Jedno i drugie miasto napotka niby na ten sam problem, ale w innej skali.
Gdzie w Polsce można powiedzieć, że udało się coś osiągnąć od ostatnich wyborów samorządowych?
Najlepszym przykładem jest Rybnik, o tym mieście było wielokrotnie głośno – w pozytywnym sensie. Rybnik zlecił prowadzenie punktu programu „Czyste Powietrze” lokalnej organizacji pozarządowej – choćby po to, aby punkt mógł pracować poza klasycznymi godzinami pracy urzędu. Trochę obok tematów, które poruszamy, jest sukces cohousingu dla seniorek w Rybniku. Poznałam te trzy cudowne panie i uważam, że to również jest kierunek – wiele mówimy o wyzwaniach, o transformacji, ale włodarzom nie może umykać ten aspekt ludzki. Na końcu każdej decyzji dotyczącej transformacji są ludzie, rodziny i mieszkańcy. Wdrażane i planowane projekty muszą być kompleksowe, aby mogły tę perspektywę uwzględnić. Projekty powinni być dla ludzi i o nich.
Drugim miastem, które często przytaczam, jest Lidzbark Warmiński, który zrealizował projekt ciepłowni przyszłości i jestem pewna, że będą teraz tam samorządowcy z całej Polski, by podejrzeć, jak działają zainstalowane tam technologie. Równie ciekawe projekty realizowane są w Warszawie, Piastowie, Skawinie czy Włocławku. Żałuję, że nie mogę „wkleić” do tej rozmowy całej listy dobrych praktyk i ciekawych projektów, jakie poznałam w ostatnich latach. Miasta mają do zaoferowania więcej, trzeba tylko ich uważnie słuchać.