Reklama

OZE

Rewolucja w magazynowaniu energii? [KOMENTARZ]

Fot. Canva.com
Fot. Canva.com

Światowe sieci elektryczne trzeszczą pod presją zmiennych cen paliw kopalnych i konieczności odzwyczajenia świata od zanieczyszczających źródeł energii. Rozwiązanie może być w zasięgu ręki, dzięki innowacyjnej baterii, która jest tańszą alternatywą dla technologii litowo-jonowej.

Nie jest tajemnicą, że najważniejszy problem energii odnawialnej to kwestia magazynowania. W okresach niesprzyjających warunków pogodowych, mniejszego nasłonecznienia w przypadku fotowoltaiki czy mniej intensywnego wiatru dla wiatraków, dochodzi do załamania generacji energii z tych źródeł. Z drugiej strony mamy dni czy całe tygodnie i miesiące, gdy wieje i świeci mocniej niż zwykle – nadwyżkę wyprodukowaną w tym czasie można by śmiało „schować na później”. Tylko gdzie? Na razie nie powstał spajający się ekonomicznie model magazynowania energii, który wyeliminowałby słabości OZE. Choć naukowcy i przedsiębiorcy na całym świecie nad tym pracują.

SB Energy Corp., amerykańska firma zajmująca się energią odnawialną, należąca do japońskiego SoftBanku dokonuje rekordowego zakupu akumulatorów produkowanych przez ESS Inc. Firma z Oregonu twierdzi, że dysponuje nową technologią, która może dłużej magazynować energię odnawialną i pomóc przezwyciężyć wyżej wymienione problemy, które spowodowały niedawno przerwy w dostawach prądu w Kalifornii i rekordowo wysokie ceny energii w Europie. 

Jednostki, które opierają się na czymś, co nazywa się "chemią przepływu żelaza", będą wykorzystywane w projektach solarnych na skalę przemysłową, rozsianych po całych Stanach Zjednoczonych, umożliwiając tym elektrowniom dostarczanie energii elektrycznej przez wiele godzin po zachodzie słońca. SB Energy kupi w ciągu najbliższych pięciu lat baterie w ilości wystarczającej do zasilenia 50 tys. amerykańskich domów przez jeden dzień.

"Długotrwałe magazynowanie energii, takie jak ten akumulator żelazowo-przepływowy, jest kluczem do dodania większej ilości odnawialnych źródeł energii do sieci" - powiedział Bloombergowi Venkat Viswanathan, ekspert w dziedzinie akumulatorów i profesor nadzwyczajny inżynierii mechanicznej na Uniwersytecie Carnegie Mellon.

A może żelazo?

Firma ESS została założona w 2011 roku przez Craiga Evansa, obecnego prezesa, oraz Julię Song, dyrektora ds. technologii. Uznali oni, że choć akumulatory litowo-jonowe odegrają kluczową rolę w elektryfikacji transportu, to magazynowanie energii na skalę sieciową o dłuższym czasie działania wymaga innego akumulatora. Wynika to z faktu, że choć cena akumulatorów litowo-jonowych spadła o 90% w ciągu ostatniej dekady, ich składniki, w tym drogie metale, takie jak kobalt i nikiel, ograniczają możliwości dalszego obniżenia ceny.

Umowa na dostawę 2 gigawatogodziny akumulatorów jest warta co najmniej 300 milionów dolarów - podaje ESS. Rich Hossfeld, dyrektor generalny SB Energy, powiedział, że geniusz baterii leży w ich prostocie.

"Bateria jest wykonana z soli żelaza i wody" - powiedział Hossfeld. "W przeciwieństwie do baterii litowo-jonowych, żelazne baterie przepływowe są naprawdę tanie w produkcji" – dodał. 

Każda bateria składa się z czterech elementów: dwóch elektrod, pomiędzy którymi naładowane cząsteczki tasują się w miarę ładowania i rozładowywania baterii, elektrolitu, który umożliwia płynny przepływ cząsteczek oraz separatora, który zapobiega tworzeniu zwarcia pomiędzy dwoma elektrodami. 

Baterie przepływowe w niczym nie przypominają jednak baterii w smartfonach czy samochodach elektrycznych. Dzieje się tak dlatego, że elektrolit musi być fizycznie przemieszczany za pomocą pomp podczas ładowania lub rozładowywania baterii. To sprawia, że baterie te są duże, a główny produkt firmy ESS jest sprzedawany w kontenerze transportowym.

Reklama
Reklama

To, co zajmują w przestrzeni, mogą nadrobić w kosztach. Baterie litowo-jonowe do magazynowania energii na skalę sieciową mogą kosztować nawet 350 dolarów za kilowatogodzinę. ESS twierdzi jednak, że do 2025 roku ich baterie mogą kosztować 200 dolarów za kWh lub mniej.

Co istotne, zwiększenie pojemności magazynowania w celu pokrycia dłuższych przerw w pracy elektrowni słonecznej lub wiatrowej może nie wymagać zakupu zupełnie nowej baterii. Akumulatory przepływowe wymagają jedynie dodatkowego elektrolitu, który w przypadku ESS może kosztować zaledwie 20 dolarów za kilowatogodzinę. 

Stara technologia

Amerykańska Narodowa Administracja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej zbudowała baterię przepływową już w 1980 roku. Ponieważ akumulatory te wykorzystywały wodę, stanowiły znacznie bezpieczniejszą opcję dla zastosowań kosmicznych niż opracowane w tym czasie akumulatory litowo-jonowe, które cieszyły się złą sławą z powodu dosyć łatwego zapłonu. Hossfeld mówi, że udało mu się uzyskać pozwolenia na stosowanie akumulatorów ESS, nawet w zagrożonej pożarami Kalifornii, których nie otrzymałyby wersje litowo-jonowe. 

Z akumulatorami żelazowymi był jednak pewien problem. Podczas ładowania, bateria może wytwarzać niewielką ilość wodoru, co jest wynikiem reakcji chemicznej. Proces ten pozostawiony bez kontroli skraca żywotność baterii. Główną innowacją ESS jest metoda zatrzymania wyprodukowanego wodoru wewnątrz systemu, a tym samym znacznego wydłużenia jego żywotności. 

"Jak tylko zamkniesz pętlę wodoru, nagle prototyp laboratoryjny staje się opłacalną opcją akumulatora," powiedział Viswanathan. Bateria żelazowo-przepływowa ESS może wytrzymać ponad 20 lat codziennego użytkowania bez utraty wydajności” - powiedział Hossfeld. 

W fabryce firmy niedaleko Portland, żółte roboty pokrywają plastikowe arkusze chemikaliami i sklejają je razem, tworząc rdzenie baterii. Wewnątrz kontenerów transportowych, kadzie pełne elektrolitu są pompowane do każdej elektrody za pomocą pomp - dzięki czemu bateria może wykonywać swoją pracę polegającą na pobieraniu energii odnawialnej, gdy świeci słońce i uwalnianiu jej, gdy robi się ciemno.

Jest to obiecujący pierwszy krok. Akumulator ESS jest tanim rozwiązaniem, które obecnie może zapewnić około 12 godzin magazynowania, ale przedsiębiorstwa będą ostatecznie potrzebować akumulatorów, które mogą wytrzymać znacznie dłużej, ponieważ do sieci dodawanych jest coraz więcej źródeł odnawialnych. Na początku września brak magazynów przyczynił się do rekordowego skoku cen energii w Wielkiej Brytanii, gdy prędkość wiatru pozostawała niska przez kilka tygodni. Startupy takie jak Form Energy Inc. wykorzystują również żelazo, bardziej dostępny i tani materiał, do budowy nowszych form baterii, które mogłyby pobić ESS pod względem ceny. 

Do tej pory ESS wdrożyło komercyjnie żelazne akumulatory przepływowe o pojemności 8 megawatogodzin. W zeszłym tygodniu, po sześciomiesięcznej ocenie, hiszpańskie przedsiębiorstwo energetyczne Enel Green Power SpA podpisało z ESS pojedynczą umowę na budowę takiej samej ilości akumulatorów. Hossfeld z SB Energy, który zasiada również w zarządzie ESS, powiedział, że firma prawdopodobnie kupi jeszcze więcej baterii od ESS w ciągu najbliższych pięciu lat. 

Pomimo zapełniania się portfela zamówień, ESS ma przed sobą trudną drogę. Wprowadzanie nowych akumulatorów na rynek jest trudne, a sektor ten jest usiany „trupami” startupów. Co ważne, technologia litowo-jonowa ma przewagę bo klienci są lepiej zaznajomieni z jej zaletami i wadami. ESS będzie musiało udowodnić, że jego akumulatory są w stanie sprostać rygorystycznym wymaganiom operatorów elektrowni

Reklama
Reklama

Komentarze (4)

  1. jasiek

    O ile istnieją już magazyny które przetrzymają energię przez dobę lub kilka i które świetnie mogą współpracować z energetyką słoneczną to tygodniowe, miesięczne czy nawet sezonowe magazynowanie energii jest poza zasięgiem obecnej technologii w rozsądnych cenach.

    1. Felek

      Na potrzeby własnego domu, magazynowanie może się odbywać w formie choćby ciepła. Nie jest to co prawda użyteczne w każdych warunkach ale zawsze lepszy jest bufor ciepła i lepsze wykorzystanie paliwa, które w kotle się spala niż jego brak. No ale choćby elektrownie wodne szczytowo pompowe są pewną formą specyficznego magazynu energii. Instalacje wielkoskalowe i do tego wielosezonowe, rzeczywiście są problematyczne. Dlatego na przykład pomysł z wytwarzaniem wodoru jest jakąś ścieżką rozwoju, być może ślepą uliczką ale zawsze to więcej energii wykorzystanej zamiast zmarnowanej. Są zakątki świata gdzie nie opłacało się na przykład wprowadzać energetyki opartej ne sieci przesyłowej a prąd mają - bo mają fotowoltaikę i tryb 12 godzinnego dnia i nocy. Muszą więc magazynować prąd tylko na połowę dnia co już jest dużo łatwiejsze. Podobnie było z teleinformatyzacją. Są zakątki świata, w których nigdy nie doczekamy się światłowodu (bo nie jest opłacalne przekopywanie tysięcy kilometrów by każdemu doprowadzić światłowód do domu) ale mamy już dostęp do sieci bezprzewodowej 3G/4G a nawet 5G. Krótko mówiąc, trudności z OZE i magazynowaniem z niego energii są różne, na różnych szerokościach geograficznych. Bo np równik i zwrotniki dzięki OZE ma po raz pierwszy w swoim życiu i historii dostęp do w miarę stałego i stabilnego źródła prądu, które działa przynajmniej kilka godzin dziennie i pozwala na rozszerzenie funkcjonalności domów w tych rejonach. Daleko temu jeszcze do komfortu jaki daje sieć energetyczna i elektrownie etatowe ale to na pewno lepsze życie niż bez dostępu do prądu.

    2. CharlieK

      Siemens Gamesa - termo storage. Przechowywanie energii na tygodnie i miesiące.

    3. Gość

      wszędzie należy obliczać sprawność i koszt urządzenai do magazynowania

  2. entuzjasta

    Przecież istnieje, stosunkowo tani i wydajny sposób magazynowania energii, praktycznie bez surowcowy. Jest nim grawitacja i zarządzanie mocą. Elektrownie wodne, pompowe czy przepływowe z możliwością regulacji mocy. Wystarczające dla dobowych, a czasem sezonowych zmienności. Wynalezione i zastosowane ponad 100 lat temu. Bo problem dostosowania produkcji do zmiennego zapotrzebowania, występował od początku istnienia sieci energetycznych. Jeżeli wody mało, to można podnosić ciężary. Ma to wszystko jedną zasadniczą wadę. Jest tanie i nie da się obłowić przy tym.

    1. hex

      działają tylko w pobliżu gó, na nizinach nie działają.

    2. Rafał

      Tak, ale problem w tym, że Polska jest krajem dosyć równinnym i przez to mało jest odpowiednich miejsc do budowy takich magazynów, czyli Elektrowni szczytowo-pompowych.

    3. Kuba

      Lokalne magazyny energii można zrobić w nieczynnych szybach kopalń na Śląsku, a nie ochoczo je zasypywać. 500 m różnicy poziomów, to już jest coś.

  3. Andrettoni

    Dla mnie odpowiedź jest prosta - elektrownie atomowe i wodór. Ogniwa słoneczne i wiatraki oraz hydroelektrownie, pływowe, hydrotermalne są OK, ale potrzeba stabilnego zasilania. Dlatego trzeba zrobić źródła prądu nadmiarowe i nadmiar energii przeznaczać na elektrolizę. Całość stabilizować energetyką atomową i generatorami wodorowymi. Większość pojazdów też da się przestawić. To się da zrobić przy obecnym poziomie technologii.

  4. x

    Akumulatory, akumulatory i wszędzie akumulatory... Kto te ilości będzie utylizował? Ile to będzie kosztowało? Ktoś się w ogóle nad tym zastanawia? Niedługo te eko elity zatęsknią za problemami typu emisja dwutlenku węgla, reklamówki czy słomki z plastiku itp.