Reklama

Gaz

Kaczyński miał rację. Gaz z USA znacznie tańszy od rosyjskiego [ANALIZA]

Fot. Piotr Drabik/flickr/CC BY 2.0/
Fot. Piotr Drabik/flickr/CC BY 2.0/

Prezes PiS Jarosław Kaczyński napisał w liście, że gaz skroplony sprowadzany do Polski z USA jest „prawie o jedną trzecią” tańszy od rosyjskiego. Wyliczenia i szacunki oparte o dane handlowe potwierdzają te słowa - nad Wisłę opłaca się sprowadzać amerykańskie LNG. I to pomimo niskich cen surowca sprzedawanego przez Gazprom.

„Cena sprowadzanego z Ameryki gazu, po uwzględnieniu wszystkich kosztów związanych z jego przetwarzaniem i transportem, jest prawie o jedną trzecią niższa od ceny importowanego przez Polskę gazu rosyjskiego” - napisał Jarosław Kaczyński w swym liście wysłanym do prezesa PGNiG Piotra Woźniaka z okazji przyjęcia pierwszej dostawy LNG realizowanej na mocy umowy długoterminowej zawartej z amerykańską firmą Cheniere Energy.

Słowa Kaczyńskiego są de facto powtórzeniem tego, co podczas podpisania umowy z Cheniere w listopadzie 2018 roku powiedział prezes PGNiG. Piotr Woźniak stwierdził wtedy, że warunki cenowe zawartego na 24 lata kontraktu z Amerykanami są o 20-30% lepsze niż te z kontraktu jamalskiego.

Czy można zweryfikować te wypowiedzi o korzyściach płynących z umowy? Tak - jak podaje portal naturalgasintel.com, klauzula cenowa kontraktu PGNiG z Cheniere indeksowana jest do ceny gazu w amerykańskim Henry Hub, zawiera też marżę dla sprzedawcy. Tymczasem, od początku 2019 roku cena błękitnego paliwa w tym punkcie gwałtownie spada. W ciągu lipca kształtowała się ona na rekordowo niskim poziomie ok. 75 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Nawet pod doliczeniu niejawnej marży i gazyfikacji, cena powinna oscylować w okolicach 90-110 dolarów. Do tego doliczyć trzeba koszty frachtu i regazyfikacji, które szacuje się na ok. 40-50 dolarów. Wniosek: za 1000 metrów sześciennych gazu z USA strona polska płaci mniej więcej 140-160 dolarów.

Natomiast średnia (dość niska) cena surowca rosyjskiego eksportowanego w pierwszym półroczu 2019 roku na rynek europejski to prawie 180 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Gaz z Rosji zalicza w tym roku istotne spadki cen - to m.in. dzięki taniemu błękitnemu paliwu Niemcy mogły pochwalić się spadkiem udziału węgla w miksie energetycznym.

Jednakże Polska nie ma szans na kupowanie rosyjskiego gazu po takiej cenie. Wynika to z wynegocjowanego w latach 2009-2010 kontraktu gazowego, który zawiera klauzulę indeksującą cenę gazu do ceny ropy naftowej. Ta zaś w ostatnich 6 miesiącach potrafiła wspiąć się nawet na poziom powyżej 74 dolarów za baryłkę.

Oznacza to, że w przypadku Polski obecny efekt niższej średniorocznej ceny surowca od Gazpromu jest niwelowany przez wzrost ceny ropy. Po szacunkowym przeliczeniu proporcji można założyć, że w tym momencie Polska kupuje gaz od Rosjan za cenę sięgającą ok. 200 dolarów za 1000 metrów sześciennych.

Co ciekawe, ten poziom potwierdził (pośrednio) sam Władimir Putin. Jak poinformował portal Superbiz, prezydent Rosji pod koniec 2016 roku stwierdził, że Polska kupowała od Rosji gaz za 185 dolarów za 1000 m3. Wiele wskazuje na to, że Putin podał wtedy tę cenę nieprzypadkowo - rok 2016 był bowiem rokiem ekstremalnie taniej ropy (jej średnioroczna cena oscylowała wtedy wokół 42 dolarów, obecnie jest wyższa o ponad 50%) oraz niskiej średniej ceny rosyjskiego gazu dla rynków europejskich (ok 160 dolarów za 1000 metrów sześciennych). Innymi słowy mówiąc, prezydent Rosji najprawdopodobniej celowo rzucił taką kwotą, by stanowiła ona zaniżony, oderwany od standardowych realiów rynkowych wyznacznik, który można m.in. użyć w propagandzie atakującej dostawy gazu z USA.

Warto w tym kontekście podkreślić, że pierwsza połowa roku 2019 również jest niemiarodajna dla ogólnego szacowania średnich cen rosyjskiego gazu dla Polski i reszty Europy. Jak informuje portal oilprice.com, analitycy Citigroup stwierdzili, że Kreml umyślnie pompuje nadmiarowe ilości gazu do Europy, uderzając niejako w swoje interesy, lecz starając się jednocześnie postawić Stany Zjednoczone w sztucznie wykreowanej sytuacji rynkowej. „Jeśli analitycy Citi mają rację, Kreml przeprowadza na Ameryce pewien rodzaj stress-testu” - piszą eksperci. W dodatku, napięcie w cieśninie Ormuz wywołane aktywnością Iranu, a także dalsze działania OPEC w zakresie redukcji wydobycia ropy, mogą wkrótce spowodować istotny skok cen tego surowca, co podniesie jego cenę dla Polski (uwidaczniając jednocześnie opłacalność sprowadzania błękitnego paliwa z USA). Dla uwidocznienia wyjątkowości ostatniego półrocza wskazać można, że od września 2017 roku do stycznia 2019 roku cena gazu w spotach na giełdach europejskich nie spadała poniżej 220 dolarów za 1000 metrów sześciennych.

Rosjanie wysyłają do Europy ponadnormatywne ilości gazu z jeszcze innego powodu - Gazprom szykuje się na opóźnienie projektu Nord Stream 2, a więc na konieczność przesyłu surowca przez Ukrainę. Rosjanie nie chcą zawierać z Kijowem długoterminowej umowy tranzytowej, więc starają się zapełnić europejskie magazyny gazu, by składowany tam surowiec stanowił zapas dla kontynentu na czas "dopięcia" budowy projektu Nord Stream 2 w 2020 roku.

Te wszystkie czynniki przekładają się na anomalię w cenach gazu z Rosji. Tymczasem, analitycy szacują, że w standardowych warunkach, cena gazu, jaką płaci Polska w ramach kontraktu jamalskiego wynosi ponad 300 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Jak podał portal wPolityce.pl, w roku 2013 wyniosła ona 429 dolarów, w 2014 - 379 dolarów.

Podsumowując, obecnie za 1000 metrów sześciennych gazu od Cheniere Polska płaci ok. 140-160 dolarów, podczas gdy cena surowca od Gazpromu kształtuje się na poziomie ponad 200 dolarów. Oznacza to, że faktycznie gaz z Ameryki jest o "prawie jedną trzecią" tańszy od rosyjskiego.

Reklama
Reklama

Komentarze