Wojskowe 10H, czyli ciąg dalszy problemów ustawy wiatrakowej

Nowelizacja tzw. ustawy wiatrakowej czeka do 16 lipca na akceptację Senatu i - jak mogłoby się wydawać - sektor energetyki wiatrowej odniósł w niej małe zwycięstwo. Słowo “małe” pozostaje tutaj kluczowe. Podczas wystąpień ministrowie pobieżnie wspominali o ujętym w ustawie zakazie budowy turbin wiatrowych w wojskowych strefach MRT i MCTR. Jeśli poprawka zostanie zachowana w niezmienionym kształcie, skutki dla rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce pozostaną podobnie ograniczone, jak za czasów niesławnej ustawy 10H.
Nowelizacja ustawy wiatrakowej została okrzyknięta przez rząd sukcesem - zarówno dla przedsiębiorców, jak i obywateli. Podczas konferencji prasowej ministra klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska podkreślała ograniczenie minimalnej odległości do 500 m (a nie jak poprzednio - do 700 m), przekazanie decyzyjności społecznościom lokalnym czy utworzenie funduszu partycypacyjnego, dzięki któremu właściciele i współwłaściciele budynków oraz lokali mieszkalnych położonych w promieniu 1000 m od nowobudowanych turbin otrzymywaliby do 20 tys. zł za każdy 1 MW mocy zainstalowanej turbiny wiatrowej (przekazywanych do wspólnej kasy funduszu).
Strefy MRT i MCTR- nic nowego pod Słońcem
Jak zaznacza dla E24 Małgorzata Szambelańczyk, prezeska zarządu Eurowind Energy, w procedowanej ustawie zawartych jest kilka kroków w przód… i kilka kroków w tył. “Do pozytywnych zmian możemy zaliczyć zniesienie zasady 10H czy zmianę 10-cio proc. partycypacji społecznej na fundusz partycypacyjny, który jest prostszy i bardziej sprawiedliwy. Stanowi on naturalnie pewne obciążenie dla inwestora i zostanie uwzględniony przy kalkulacji opłacalności danej inwestycji, jednak końcowo jest to zmiana na lepsze. Zmniejszenie odległości do 500 m tak naprawdę niewiele nam daje. Uważam, że jest to punkt neutralny” - komentuje Szambelańczyk. Krokiem wstecz natomiast miałyby być zapisy dotyczące stref MRT i TSA.
Trasy lotnictwa wojskowego MRT (ang. Military Route) oraz MCTR (ang. Military Control Zone) były uwzględniane w planach budowy farm wiatrowych od zawsze. Strefy MRT to wojskowe trasy lotnicze na niskich wysokościach, używane głównie przez lotnictwo wojskowe do przemieszczania między bazami czy poligonami. Zazwyczaj obejmują szerokość 5-10 km i zajmują ok. 11 proc. powierzchni Polski. Z kolei strefy MCTR to przestrzeń powietrzna kontrolowana o określonych granicach poziomych, rozciągająca się od powierzchni ziemi lub wody (AGL) do określonej górnej granicy.
Dodatkowo poza wymienionymi MRT i MCTR w procedowanej nowelizacji ustawy wiatrakowej należałoby wspomnieć o strefach TSA (ang. Temporary Segregated Airspace), które są również przywoływane przez organ w czasie uzgodnień lokalizacyjnych. Mogą mieć one szerokość nawet do 40 km i zazwyczaj są wydzielane czasowo dla określonego użytkownika (np. wojska), a ich zakres i okres obowiązywania ulega zmianie. Informacje o ich aktywacji publikuje Polska Agencja Żeglugi Powietrznej (PAŻP). Warto zaznaczyć, że Polska posiada dość gęstą siatkę stref TSA, które niekiedy nakłądają się na obszar MRT.
Branża wiatrowa zawsze miała z nimi do czynienia podczas konstruowania swoich planów inwestycyjnych. Standardowa procedura budowy farmy wiatrowej rozpoczyna się od dzierżaw ziemi oraz kilkumiesięcznych negocjacji ze społecznością lokalną. Następnie inwestor przekazuje gminie propozycję lokalizacji nieruchomości pod turbiny, razem z planowanymi parametrami inwestycji (takimi jak całkowita wysokość i średnica śmigieł). Urbanista gminny w ramach procedury planistycznej tworzy miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego (MPZP) uzgadniany z kilkunastoma instytucjami m.in. z Urzędem Lotnictwa Cywilnego i wojskiem.
“Nowością w nowelizacji ustawy wiatrakowej jest bezwzględny zakaz lokalizacji turbin w strefach MRT i MCTR. Z perspektywy inwestorów, jest on niezwykle niepokojący i bardzo negatywnie wpływa na nasz portfel inwestycyjny” - podkreśla Szambelańczyk.
Dezorientacja
Pierwsze niepokojące sygnały zaczęły pojawiać się na przełomie 2024 i 2025 r., kiedy gminy, które prowadziły zmiany planistyczne dla przyszłych farm wiatrowych, zaczęły wręcz lawinowo otrzymywać negatywne uzgodnienia od lotnictwa wojskowego. “To całkowity koniec procedury planistycznej, ponieważ bez pozytywnego uzgodnienia z lotnictwem wojskowym nie jesteśmy w stanie kontynuować kolejnych etapów planu zagospodarowania przestrzennego” - mówi Szambelańczyk.
Głównym zaskoczeniem jest otrzymywanie „negatów” w miejscach, gdzie istnieją już działające farmy wiatrowe - a brak jest zgody na rozbudowanie inwestycji o kilka kolejnych turbin. “Dodatkowo pojawiły się ograniczenia związane ze strefami czasowymi, tzw. TSA „Temporary Segregated Area”, obejmujace kilkudziesięciokilometrowe strefy zakazu, w których to również zdarza się, że już pracują farmy wiatrowe” - komentuje prezeska Eurowind Energy. Wojsko zaczęło negatywnie uzgadniać inwestycje farm wiatrowych w zasięgu TSA, mimo, że te nie zostały formalnie ujęte w nowelizacji ustawy wiatrakowej i mają charakter tymczasowy.
Dodatkowym problemem stało się uwzględnienie infrastruktury Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW). W efekcie negatywne opinie zaczęły pojawiać się również ze względu na obecność radaru meteorologicznego. “Dzisiaj na kilku projektach z powodu kilkudziesięciokilometrowych buforów od infrastruktury meteorologicznej zatrzymaliśmy dalsze prace projektowe. Jednak najbardziej niepokojące są sytuacje, kiedy projekt na etapie zmiany studium gminy, już w czasie trudnej sytuacji geopolitycznej Polski, dostał pozytywne uzgodnienie z lotnictwem wojskowym, a po przejściu do kolejnego kroku, czyli szczegółowego planu zagospodarowania, nagle - gmina otrzymuje odpowiedź negatywną. Jednocześnie dostając zielone światło podczas procedury studium z całą mocą projektową realizowaliśmy kolejne etapy i ponosiliśmy koszty inwestycji. Czasem jest również tak, że jeden z projektów w strefie MRT otrzymuje zgodę na dalsze procedowanie, a drugi w tej samej strefie już nie” - komentuje Szambelańczyk.
MON: bezpieczeństwo jest najważniejsze
W odpowiedzi na zapytanie E24 Departament Komunikacji i Promocji Ministerstwa Obrony Narodowej (MON) zaznaczył, że projekty planistyczne samorządu terytorialnego uzgadniane są z gminą - nie inwestorem czy osobą prywatną. Resort odnosi się jedynie do “formalnie przedłożonych do uzgodnienia miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, zgłoszonych przez organy danej gminy”, a wojsko ma prawo odmówić zgody na podstawie przedstawionych MPZP.
“Należy wyraźnie podkreślić, że przeszkody lotnicze znajdujące się na trasach lotnictwa wojskowego MRT stanowią istotne zagrożenie dla bezpieczeństwa lotów, zwłaszcza w kontekście operacji wykonywanych w tych przestrzeniach przez samoloty wielozadaniowe F-16, FA-50, a w przyszłości F-35, z prędkościami dochodzącymi do 450 km/h” - podało MON. Zdaniem resortu, obecnie następuje “intensyfikacja szkoleń” oraz “poważny rozwój potencjału sił powietrznych”, dlatego też wznoszenie na trasach MRT kolejnych farm wiatrowych “doprowadzi do całkowitego zablokowania przepustowości przestrzeni powietrznej, wykorzystywanej przez lotnictwo wojskowe”.
“Powyższe powoduje, że z punktu widzenia zabezpieczenia interesów Sił Zbrojnych priorytetem staje się zatrzymanie lawinowego powstawania elektrowni wiatrowych w obrębie tras lotnictwa wojskowego” - podkreśla MON. Ministerstwo wspomina również o negatywnym wpływie farm wiatrowych na pracę stacji radiolokacyjnych czy procedury podejścia do lądowania na lotniskach wojskowych.
Jednocześnie, strona wojskowa zaznacza, że projektowana ustawa “nie zakazuje lokalizacji elektrowni wiatrowych w TSA, natomiast przewidywane ograniczenia podyktowane są koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa załóg wojskowych statków powietrznych realizujących loty na niskich wysokościach z dużą prędkością”.
Stracone projekty i ograniczone możliwości
Frustracja i niepokój przedstawicieli sektora energetyki wiatrowej były widoczne podczas tegorocznej edycji konferencji Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) 2025 w Świnoujściu. Podczas jednego z paneli dyskusyjnych z udziałem m.in. Marcina Woźnicy (Head of Project Development, PNE Polska), gen. Jana Dziedzica oraz Piotra Czopka (wiceprezes PSEW) określono sytuację jako “groteskową”.
Zdaniem panelistów związanych z branżą wiatrową, ograniczenia wynikające ze stref MRT i MCTR “kolosalnie” zmniejszą możliwości inwestycyjne w województwie zachodniopomorskim. Wymagania MON wpisują się w historię systematycznego ograniczania potencjału budowy farm wiatrowych, a sektor już teraz mierzy się z obostrzeniami wynikającymi m.in. z odległości od dróg, obszarów Natura 2000 czy też odległości od sieci elektroenergetycznych. Podkreślono, że bezpieczeństwu energetycznemu kraju obecnie w ogromnej mierze zagraża słabość współpracy instytucjonalnej, a połączone ograniczenia nakładane przez ministerstwa uniemożliwiają wykorzystanie potencjału 20 GW mocy wiatrowych nad Wisłą.
Jak zaznacza Małgorzata Szambelańczyk, problemy ze strefami MRT i infrastrukturą meteorologiczną pojawiły się na 12 z 49 projektów Eurowind Energy, powodując konieczność zmiany lub zatrzymania prac nad planem zagospodarowania przestrzennego prowadzonego przez gminy (obecnie procedura ta trwa ok. 2 lat). “Dotyczy to niemal 25 proc. naszego portfela inwestycyjnego, która nigdy nie powstanie. Szacunkowo mowa tutaj o kilkuset megawatach w mocy, które mogłoby produkować najtańszą energię elektryczną dla państwa. A nie ukrywajmy, że w obecnym i przyszłym miksie energetycznym wiatr na lądzie jest i będzie niezbędnym elementem polskiej energetyki” - dodaje prezeska zarządu Eurowind Energy.
Branża wiatrowa: najważniejsza jest rozmowa
“Bardzo dużym krokiem wstecz są nagłe zmiany wprowadzone przez MON z całkowitym zakazem budowy na strefach MRT” - ponownie podkreśliła Szambelańczyk. “Nie wiem, jak ostatecznie będą wyglądały ustalenia, jednak uczestnicząc w rozmowach między MON a zainteresowanymi stronami miałam wrażenie, że jest możliwe wypracowanie porozumienia, które mogłoby złagodzić zaproponowany w projekcie ustawy „twardy” zapis”.
Sprawa pozostaje tym bardziej nagląca, że zielona transformacja energetyczna Europy nie będzie na nas dłużej czekać. Podkreśla to nie tylko duńska prezydencja w Radzie UE czy dyskutowane cele klimatyczne na 2040 r. (90 proc. redukcja emisji), lecz także nasz własny sektor energetyczny. Polska zostaje w tyle, nadal produkując 36,58 proc. energii i 53,5 proc. energii elektrycznej z węgla kamiennego. I chociaż obserwujemy wzrost mocy OZE (wiatr odpowiada już za 14,59 proc. produkcji prądu, a słońce za 8,96 proc.) to przed nami nadal stoi gigantyczne wyzwanie dekarbonizacji sektora energetyki.
Branża wiatrowa uderza w pojednawcze tony. “Rozumiemy, że nie możemy działać bez ograniczeń. W niektórych sytuacjach, gdzie rozpoczęliśmy projekty i od razu pojawiała się informacja o strefie MRT i zakazie budowy, respektowaliśmy ustalenia MON. Natomiast powinno być to pozostawione indywidualnej ocenie podczas procesu planowania przestrzennego, zamiast odgórnych zakazów ustawowych” - komentuje Szambelańczyk.
“Na przełomie 2024 i 2025 r. pojawiło się wiele odmów i nie zawsze widzimy logikę ich stosowania. Chodzi mi tutaj przede wszystkim o sytuacje, gdzie chcemy dostawić pięć kolejnych turbin do istniejącej infrastruktury, a tymczasem otrzymujemy formalną odmowę, z lakonicznym uzasadnieniem” - dodaje.
Czytaj też
“Szanujemy to i rozumiemy kwestie dotyczące bezpieczeństwa kraju, nie zamierzamy dochodzić do informacji niejawnych. Jednak nie widzimy logiki wielu wydawanych odmów” - mówi Szambelańczyk. “Nie blokujmy energetyki wiatrowej, tylko siądźmy do stołu i rozmawiajmy”. Prace nad nowelizacją ustawy wiatrakowej w Senacie mają zakończyć się 16 lipca.