Reklama

Analizy i komentarze

Utrudnienia dla fotowoltaiki w nowej ustawie? Diabeł tkwi w szczegółach [KOMENTARZ]

Ironią losu jest fakt, że ustawa o planowaniu przestrzennym, mogąca utrudnić życie inwestorom OZE, jest jednym z tzw. unijnych kamieni milowych, które Polska musi spełnić, aby otrzymać środki z KPO. Najważniejsze są jednak szczegóły tj. klasyfikacja gruntów i okresy przejściowe.

Reklama

Na początku marca rząd przyjął przepisy, o których będzie teraz decydować Sejm. Według nowelizacji, gminy będą miały do dyspozycji nowe narzędzie planistyczne, czyli tzw. plan ogólny, który stanie się aktem prawa miejscowego i będzie stanowić podstawę dla wszystkich planów miejscowych oraz decyzji o warunkach zabudowy. Ważną kwestią jest też określony czas na jego sporządzenie - plany ogólne muszą być opracowane przez gminy do końca 2025 roku, ponieważ po tym terminie obowiązywanie utracą dotychczasowe dokumenty planistyczne. Nowelizacja tych przepisów to jeden z tzw. kamieni milowych wymaganych przez Komisję Europejską.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Przeciwnicy zmian w prawie zwracają uwagę na krótki czas, jaki dano samorządowcom na stworzenie planu ogólnego. Dlatego przedstawiciele Związku Miast Polskich proponowali wydłużenie terminu do 2027 r. i ewentualnie warunkowe jego wydłużenie o kolejne dwa lata. Jednak ich propozycje nie zostały przyjęte.

Samorządowcy twierdzą, że jeśli nie zdążą do końca 2025 r. z przygotowaniem planu ogólnego, to na terenie ich gmin nie będzie można zrealizować żadnej nowej inwestycji przestrzennej, w tym również inwestycji fotowoltaicznych. To może być kolejny cios dla tej branży, która radzi sobie coraz gorzej. Według Dawida Zielińskiego, prezesa Columbus Energy, ponad 90 proc. firm zniknęło z rynku fotowoltaicznego w ciągu ostatnich 12 miesięcy. To jednak może być skutkiem zmian w prawie, które weszły w życie 1 kwietnia 2022 r. Indywidualne instalacje przeszły bowiem na mniej korzystny system net-billingu, co zwiększyło okres zwrotu z inwestycji.

Nieścisłości

Początkowo wątpliwości budził fakt, że brakowało przepisów przejściowych dla inwestycji w duże odnawialne źródła energii, który umożliwiłby przedłużenie ważności wydawania warunków zabudowy do czasu uchwalenia planu ogólnego. Była to oczywista luka w prawie. Na szczęście, na mocy przepisów przejściowych przedłużono ważność wydawania warunków zabudowy, co oznacza, że nawet bardzo duże farmy fotowoltaiczne mogą zostać zbudowane na podstawie istniejących warunków zabudowy. Nie oznacza to jednak, że inwestorzy mogą spać spokojnie.

Jest jednak drugi, poważniejszy problem. Po publikacji projektu ustawy w wypowiedzi dla Onet.pl, Ewa Magiera, prezes Zarządu Polskiego Stowarzyszenia Fotowoltaiki, stwierdziła, że pomimo porozumienia osiągniętego przez MRiT z sektorem OZE w ramach konsultacji społecznych, w projekcie przywrócono niektóre bardzo niekorzystne przepisy dla rozwoju sektora fotowoltaiki. Przede wszystkim, zgodnie z aktualnym brzmieniem Projektu (art. 14, pkt 13 Projektu), nie będzie już możliwe lokalizowanie instalacji fotowoltaicznych o mocy większej niż 150 kW na gruntach IV klasy na podstawie decyzji o warunkach zabudowy. W poprzednich wersjach projektu możliwe było lokalizowanie takich instalacji o mocy do 1 MW.

Czytaj też

Resort rozwoju i technologii nie zgadza się z takimi zarzutami. Ministerstwo przypomina, że do czasu uchwalenia planu ogólnego, czyli nie dłużej niż do końca 2025 r., farmy fotowoltaiczne będą mogły powstawać na warunkach dotychczasowych. Nowe prawo przewiduje również ułatwienia w sporządzaniu planów miejscowych dla OZE po 1 stycznia 2026 r., nawet jeśli gmina nie będzie miała planu ogólnego. Resort przekonuje, że w projekcie nowelizacji OZE, w tym fotowoltaiki, potraktowano priorytetowo.

Kto ma rację? Adwokat Aleksandra Błaszczyńska-Śmiegielska w komentarzu dla Globenergia.pl twierdzi, że przepisy są niekorzystne dla branży . „Wedle dotychczasowej wersji projektu, obowiązkiem lokalizowania na podstawie miejscowego planu objęte były wyłącznie wolnostojące instalacje OZE o mocy powyżej 500 kW, bez względu na charakter gruntu. Dla fotowoltaiki próg ten był podniesiony do 1000 kW. Branża postulowała próg na poziomie 20MW, wskazując, że 1MW to drastycznie mało. Teraz znaczenia ma nie moc, a charakter gruntu rolnego, co widać w zmianach wprowadzonych w projekcie. Bardzo znacząco zaostrzono ochronę gruntów rolnych i leśnych w przypadku instalacji wolnostojących, wskazując dla gruntów ornych klas I-III i gruntów leśnych niepodlegający wyjątkom obowiązek lokalizacji na podstawie miejscowego planu i to bez względu na moc. Największa bitwa toczyła się o grunty orne klasy IV, jako największy areał. I w tym przypadku nie ma dobrych informacji, ponieważ próg dopuszczalności lokalizacji bez miejscowego planu to 150kW. Dla pozostałych gruntów próg będzie wynosił 1000 kW" – czytamy.

Czytaj też

Podobnego zdania jest adwokat Piotr Szwarc z Creative Consultants, który stwierdza, że wyłączenie powinno obejmować grunty klasy IV. „Rozwój OZE w Polsce powoduje, że powstaje także coraz więcej farm fotowoltaicznych o mocy powyżej 1 MW. Szkoda, że projektowany przepis swoim wyłączeniem obejmuje tylko instalacje fotowoltaiczne o mocy do 1 MW. Pojawia się tu także pytanie dlaczego wyjątkiem nie zostały objęte instalacja biogazowe o mocy powyżej 500  kW, które podobnie jak instalacje fotowoltaicznej powstają także na terenach rolniczych. Organy gminy, odpowiedzialne za politykę przestrzenną na danym terenie, potrafią różnie interpretować zapisy zarówno ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, jak i napisane przez siebie studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego oraz miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. Z tej przyczyny lokalizacja każdej instalacji fotowoltaicznej wymaga odrębnej analizy, zwłaszcza w świetle projektowanej nowelizacji, której przepisy nie są jednoznaczne" – czytamy w artykule na portalu doradcatransakcyjny.pl .

Wydaje się, że nowe przepisy utrudnią życie inwestorom chcącym postawić duże farmy fotowoltaiczne w Polsce. A wcale nie musi tak być, bo kluczowe są niuanse, czyli choćby dołączenie do art. 10 ust. 2a, czyli wyłączenia spod obowiązku uwzględnienia w MPZP, zapisu o gruntach klasy IV. Pamiętajmy, że mowa o wdrożeniu dyrektywy unijnej, więc przepisy wprowadzające ład w tym zakresie musiały tak czy siak pojawić się w polskim prawie. Inna sprawa, że dyrektywy pozostawiają sporo przestrzeni tak, aby krajowa implementacja odpowiadała realiom, potrzebom i uwarunkowaniom państwa członkowskiego.

Reklama

Komentarze

    Reklama