Reklama

Analizy i komentarze

Unia idzie na wojnę z wiatrakami z Chin. Rusza dochodzenie „zanim będzie za późno”

Turbina chińskiego Goldwind o mocy 16 MW
Turbina chińskiego Goldwind o mocy 16 MW
Autor. Goldwind / mat. prasowe

Po fotowoltaice i elektrycznych samochodach czas na wiatraki. Komisja Europejska weźmie pod lupę kilka inwestycji w farmy wiatrowe, w które zaangażowały się podmioty z Chin. – Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że jest to trochę pogoń, która nie ustanie – oceniła komisarz ds. konkurencyjności Margrethe Verstager, ogłaszając nowy ruch KE.

– Chiny to jednocześnie partner i gospodarczy rywal. Widzieliśmy, jak zdominowały branżę fotowoltaiczną. (…). Dzisiaj mogę ogłosić, że rusza dochodzenie w sprawie chińskich dostawców turbin wiatrowych – powiedziała Margrethe Vestager, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej i komisarz ds. konkurencji, anonsując kolejne działania Unii Europejskiej wymierzone w Chiny.

Jak mówiła, KE przyjrzy się kilku inwestycjom w farmy wiatrowe, w które zaangażowały się podmioty z Chin. Dotyczy to przedsięwzięć w Bułgarii, Rumunii, Francji, Grecji oraz Hiszpanii. – To niebezpieczne dla naszych gospodarek, zagraża także ich bezpieczeństwu. Widzieliśmy, jak uzależnienie od jednego dostawcy, import z jednego kierunku, może być wykorzystywane przeciwko nam – zaznaczyła Verstager, nawiązując do wydarzeń z ostatnich lat, choćby skutków rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Reklama

UE nie zaprzestaje prześwietlać chińskich firm. "Zanim będzie za późno"

To kolejny taki ruch KE w ostatnim czasie. Wcześniej postępowania antysubsydyjne (sprawdzające, czy zagraniczni inwestorzy np. nie korzystają z nadmiernej pomocy państwa) rozpoczęto w sprawie chińskich firm z sektora fotowoltaiki, a także z branży elektromobilności. Działania są podejmowane na podstawie stosunkowo nowego instrumentu, wprowadzonego w lipcu 2023 r., czyli regulacji Foreign Subsidies Regulation (FSR). Na mocy FSR Komisja Europejska, po zbadaniu sprawy, może np. zakazać koncentracji czy odmówić przyznania zamówienia publicznego.

– Wykorzystujemy narzędzia, którymi dysponujemy. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że jest to trochę pogoń, która nie ustanie (za Chinami – red.). Potrzebujemy czegoś więcej, niż takiego indywidualnego podejścia, konieczne jest stworzenie systemowych rozwiązań. Potrzebujemy tego, zanim będzie za późno. Nie możemy pozwolić sobie na to, co wydarzyło się w przypadku paneli fotowoltaicznych, pojazdów elektrycznych czy wiatraków – mówiła Verstager.

Reklama

Chińscy producenci turbin wiatrowych pod lupą

Takiego ruchu wyczekiwał od dawna europejski przemysł, zwłaszcza że pierwsze sygnały o chęci „wzięcia pod lupę” chińskiej ekspansji, wyszły z KE w ubiegłym roku. Europejscy producenci turbin wiatrowych apelowali wielokrotnie, że coraz częściej nie są w stanie konkurować z chińskimi. Lista utrudnień, na które zwracali uwagę, jest długa i obejmuje m.in. wyśrubowane normy środowiskowe, koszty energii czy trudności z pozyskiwaniem nowych zamówień ze względu na długie postępowania w zakresie inwestycji w farmy wiatrowe.

WindEurope, organizacja zrzeszająca największych producentów z branży, pozytywnie oceniła działania KE, które jej zdaniem „bronią europejskiego rynku” i mogą zapewnić „uczciwą konkurencję”. Giles Dickson, dyrektor generalny WindEurope, wskazał, że producenci z Chin oferują „korzystne warunki finansowania z odroczonym terminem płatności do nawet 3 lat”, a europejskie firmy są ograniczone w tym zakresie przez zasady OECD.

Reklama

„Odroczone płatności oznaczają, że producenci z Chin oferują swoje turbiny za darmo, do momentu, gdy operator, po 3 latach, zacznie osiągać zyski” – wskazuje organizacja. Tworzy się więc specyficzny wehikuł inwestycyjny - chińscy producenci mogą poczekać na zapłatę, co na pewno sprzyja pozyskiwaniu inwestorów. Takiej przewagi nie ma natomiast europejski przemysł. Jednocześnie, jak twierdzi Dickson, firmy z Chin muszą mieć wsparcie z państwa, bo działając w takim modelu, po prostu by nie przetrwały. – Nie da się tego (oferować odroczonych płatności – red.) robić bez nieuczciwych dotacji publicznych – ocenia dyrektor generalny WindEurope.

Reklama

Komentarze

    Reklama