Analizy i komentarze
Gdzie po tani prąd w Europie? Do państw nordyckich i do... Polski
Dopiero co politycy Konfederacji pochylali się z troską nad wysokimi cenami energii elektrycznej w Polsce. A tu? Dzień wolny od pracy, świetne warunki pogodowe, więc polska energetyka zamieniła się w europejski powerhouse, nie tylko zazieleniając swój miks, ale sprzedając nadwyżki do sąsiadów. I to w promocyjnych cenach.
Czy prąd w Polsce jest drogi? To zależy i to od wielu czynników, sprawa jest skomplikowana, a inaczej porównuje się ceny roczne, a inaczej te z rynku spot. Natomiast jeśli w ostatnim czasie ktokolwiek trafił na analizy, jakoby energia elektryczna w Polsce była najdroższa w Europie czy nawet na świecie, to na Wszystkich Świętych mógł się zdziwić.
Świąteczna tradycja: dużo OZE, mało chętnych
Kilka razy opisywaliśmy na łamach Energetyki24, że jest pewna, niepisana, tradycja w Polsce. Kiedy przychodzi dzień wolny od pracy, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, pewne jest, że z powodu niskiego zapotrzebowania na energię elektryczną jest o wiele większa szansa na rekordową generację z odnawialnej energetyki. Dlaczego? Przy niskim popycie operator nie sięgnie tak szybko po redukcję OZE. W dodatku, kiedy podaż przekracza popyt, można próbować zagospodarować nadwyżki energii elektrycznej i np. wysyłać je do sąsiadów.
Wszystkie te czynniki i zdarzenia wystąpiły 1 listopada. Ze względu na święto, krajowe zapotrzebowanie było niższe niż w dzień powszedni, kiedy pracują przemysł, usługi. Jednocześnie były doskonałe warunki pogodowe dla energetyki wiatrowej. Farmy wiatrowe pracowały z mocą 7-6 GW (na ponad 10 GW mocy zainstalowanej) przez cały dzień. Cegiełkę dołożyły instalacje fotowoltaiczne w kraju, które przez kilka godzin dodawały po 2-4 GW mocy.
Efekt? Polska elektroenergetyka nie tylko była zieleńsza, ale mogła dostarczyć tańszy prąd sąsiadom, zamiast np. przymusowo zmniejszać pracę OZE. Według serwisu Electricity Maps uśrednione emisje wytwarzane przy produkcji energii elektrycznej w Polsce w październiku wynosiły 710 g CO2/kWh. W piątek 1 listopada było to 518 g CO2/kWh.
Z naszych wyliczeń wynika, że przez cały dzień udział tylko fotowoltaiki i wiatraków zapewniał stale co najmniej 40 proc. krajowego zapotrzebowania na energię elektryczną. W pewnych okresach „zielonego” prądu w sieci było niemal 80 proc., a przez dłuższy czas ten udział wynosił ponad 70 proc.
Więcej OZE w miksie wytwórczym, a mniej źródeł bazujących na paliwach kopalnych, przełożyło się również na ceny. Z danych zbieranych przez Nordpool wynika, że taniej niż na polskim rynku (dane nie obejmują całej UE) było tylko w państwach nordyckich: Finlandii, Szwecji, Norwegii i Danii. Poniżej zestawienie porównujące zmieniające się dzienne ceny na rynku spotowym (Rynek Dnia Następnego, RDN), Polska oznaczona jest kolorem brązowym.
Widać jak na dłoni, że np. w godz. handlowej 7-8 w Polsce za MWh płacono 6,6 euro, gdy w Niemczech – 70 euro, a we Francji – 78. O godz. 17, kiedy zaczęło wzrastać zapotrzebowanie, a wraz z nim ceny, tak tanio już nie było. Ale Polska pozostawała konkurencyjna cenowo wobec sąsiadów i innych europejskich państw: za 1 MWh nad Wisłą trzeba było zapłacić ok. 81 euro, w Niemczech niemal 120, a w Holandii – ponad 131 euro. Bezkonkurencyjni pozostawali Skandynawowie i Finowie. Nie można zapomnieć też o jednym: Polska nie była samotną wyspą, bo przecież 1 listopada jest dniem wolnym także u części naszych sąsiadów.
Powerhouse Polska, choć przez jeden dzień
Żeby nie marnować potencjalnych nadwyżek z odnawialnych źródeł, Polska sprzedawała prąd sąsiadom. Do Czech kierowano po 2 GW w godzinę, 1 GW do Słowacji, po 100-400 MW na Ukrainę, w drugiej części dnia polski prąd importowali także Niemcy. Były momenty, ok. godziny 11, kiedy eksport z Polski sięgał 5,2 GW.
Dzisiaj eksport energii elektrycznej z Polski na rynku dnia następnego przekroczy 76 GWh - to najwyższa odnotowana wartość dobowego eksportu. 1.11.2024 r. jesteśmy jednym z najtańszych rynków, co wynika https://t.co/YDa5pALrkC. z niskiego zapotrzebowania i wysokiej generacji #OZE pic.twitter.com/HiMEk0M2Nq
— PSE S.A. (@pse\_pl) November 1, 2024
Polskie Sieci Elektroenergetyczne szacowały, że w jeden dzień znad Wisły wyeksportowane zostanie co najmniej 76 GWh energii elektrycznej. To dobowy rekord eksportu w ramach handlu z sąsiadami na Rynku Dnia Następnego (a więc nie interwencyjnej wysyłki).
Natomiast nie do końca sprawdziły się prognozy dla generacji z farm wiatrowych. Według PSE turbiny miały pracować z mocą ponad 8 GW. Tymczasem ani razu nie przekroczyły progu 8 gigawatów. Co ważne: choć produkcja z OZE była duża, operator (PSE) nie musiał sięgać po ograniczanie generacji (nierynkowe redysponowanie). O tym nowym problemie przeczytasz w tekście Nowe utrapienie dla wytwórców i portfela operatora. Redukcje OZE przybierają na sile.
Chociaż warto zwracać uwagę na takie dni, to są to jednostkowe przypadki w skali całego roku. Występują, owszem, coraz częściej, nie tylko w dni wolne od pracy, w coraz większej skali. Tylko że nastała sobota i cenom prądu w Polsce bliżej do reszty Europy niż dalej.