Reklama

Portal o energetyce

Od kontraktu gazowego do chińsko-rosyjskiego ładu geoekonomicznego?

Chiny zawsze będą bliżej Rosji na płaszczyźnie celów politycznych i strategicznych, ponieważ zawsze w tym sensie będą daleko od Stanów Zjednoczonych i Zachodu ogólnie. Nowym fundamentem, na którym oparty może zostać potencjalny sojusz geopolityczny Pekinu i Moskwy, będzie bez wątpienia kontrakt na dostawy błękitnego paliwa do Państwa Środka. Jakkolwiek umowa podpisana ma być jeszcze w maju, to wyraźnie widać piętrzące się problemy i różnice interesów, które trudno oceniać jako celowe działanie propagandowe. Najważniejszą kwestią pozostaje jednak to, że rosyjski zwrot w stronę Azji może rozłożyć się w czasie – kwestia rozpoczęcia dostaw to okres trzech lat, jednak dostosowanie infrastruktury i głębsze połączenie strukturalne mogą zająć kolejną dekadę. Nie zmienia to jednak faktu, że mimo komplikacji, wciąż więcej łączy niż dzieli FR i ChRL.  

11 maja br. USA wykluczyły Rosję z Generalnego Systemu Preferencji Celnych (Generalized Preferential System, GSP), co i tak stałoby się w roku 2016, jednak w obecnej sytuacji jest dosyć wymowne. Oznacza to znaczącą redukcję w amerykańskich ulgach dla rosyjskich eksporterów opiewającą do tej pory na kwotę 544 mln USD (U.S. Ends Russia's $544M Tax Break). Fakty te łączą się z polityką Moskwy wobec Kijowa, a potencjalna współpraca energetyczna Moskwy z Pekinem także z globalnym kontekstem wojny walutowej (Chiński juan zastąpi dolara jako waluta światowa w 2017 roku?).

W Rosji wzmocniona zostanie zapewne tendencja do wyboru rynków, na których ryzyko inwestycyjne będzie minimalne. Jeśli więc sankcje wobec FR będą się nasilać, Moskwa będzie podejmować próby przesunięcia eksportu w stronę Azji. Zdaniem rosyjskich analityków pozwoli to na pełniejsze wykorzystanie położenia geograficznego, będąc jednocześnie rozsądnym kierunkiem działania. Jak uważa Wasilij Kaszin, ekspert moskiewskiego Centrum Analiz Strategii i Technologii, „im gorsze będą relacje Rosji z Zachodem, tym bliżej będzie chciała ona być Chin. Jeśli ma się poparcie Chin, nikt nie może powiedzieć, że jest się izolowanym” (Russia and China About to Announce Landmark Gas Deal)

Strategia Kremla została już zresztą wyrażona ustami rosyjskiego ministra ds. rozwoju gospodarczego Aleksieja Uljukajewa, który otwarcie przyznaje, że firmy rosyjskie powinny być bardziej „odważne” w podpisywaniu kontraktów handlowych w rublach i walutach narodowych innych państw. To może też oznaczać stopniowe przechodzenie w eksporcie na rubla, ale i juana czy złoto, co silnie uderzy w dolara. Doprowadzić może to również do przyspieszenia prac nad alternatywnym dla Zachodu systemem rozliczeń w handlu wzajemnym z państwami BRICS czy realizacji projektu Unii Euroazjatyckiej z jej wspólną walutą pod nazwą altyn, która w 2025 r. ma zastąpić rubla.

Wpisuje się to też w kontekst rosyjsko-chińskiego kontraktu gazowego, stanowiącego nową „oś” we wzajemnych relacjach, opartą na podłożu wzajemnej współzależności i celów na arenie międzynarodowej.  Od 2018 r. Gazprom chce w ciągu 30 lat przesłać do Chin 38 mld m³ gazu. Stanowi to nie tylko doskonałą alternatywę dla coraz „trudniejszego” rynku europejskiego, ale jednocześnie konstytuuje bezpośrednie związanie największego światowego eksportera z największym światowym konsumentem. Chociaż umowa jeszcze nie jest podpisana, a rosyjskie firmy konkurują między sobą o porozumienie z Państwem Środka, już dziś oceniane jest to jako fundament, na którym powstać może konkurencja dla systemu dolarowego. Tak jak amerykańska waluta, przez współpracę z Arabią Saudyjską i państwami Zatoki Perskiej stworzyły tzw. „petrodolara”, tak teraz mówi się o „petro-rublu” czy „gas-o-yuan-ie”. Chociaż nie będzie to łatwe, jak zauważa Wojciech Jakóbik, potencjalne możliwości i korzyści dla obu stron są ogromne.

Będzie to miało swoje przełożenie na potencjalne wstrzymanie się Rosji od korzystania z funduszy zagranicznych – oczywiście wyłącznie tych z państw zachodnich. Planem Moskwy będzie tu zrezygnowanie ze sprzedaży obligacji instytucjom związanym lub kontrolowanym przez Brukselę, a zwłaszcza Waszyngton. W uproszczeniu, ten ostatni finansował swoje zakupy przez sprzedaż własnych papierów dłużnych Pekinowi. Zacieśnianie współpracy pomiędzy Rosją a Chinami, nawet rozłożone w czasie, może więc znacząco ograniczyć możliwości działania Stanów Zjednoczonych.

Teoretycznie, Moskwa mogłaby też podjąć decyzję związania się z walutą europejską, jednak aby się to stało warunkiem sine qua non musiałaby być nie tylko zmiana podejścia Brukseli wobec Federacji Rosyjskiej i jej interesów, ale i realne ryzyko załamania się systemu dolarowego. Biorąc pod uwagę, że trzy główne waluty świata, tj. juan, euro i dolar amerykański konkurują ze sobą, to upadek którejkolwiek z nich spowoduje wzrost znaczenia i wartości dwóch pozostałych. W związku z tym teoretycznie zwrot Moskwy w stronę rozliczeń w euro mógłby być uzasadniony, zwłaszcza w dłuższej perspektywie czasowej, postępujących zmianach w globalnym układzie sił na niekorzyść Stanów Zjednoczonych, a docelowo – jako przeciwwagi dla Pekinu. Taki scenariusz mógłby stanowić nową strategię Unii Europejskiej, w tym też częściowo tłumaczyć zachowawczą politykę Niemiec wobec Kremla.

Niemniej jednak obecną główną linią „frontu” zdaje się być podważenie pozycji Waszyngtonu, bez czego żadna zmiana ładu międzynarodowego, w tym zwłaszcza na poziomie instytucjonalnym, a zwłaszcza w sferze ekonomicznej, nie będzie możliwa. Tutaj też należy szukać pewnie źródeł pomysłu Gazpromu dla wypuszczenia do 2017 r. obligacji o wartości 1 mld CNY (161 mln USD) denominowanych w juanie. Właśnie taką drogę zaleca teraz Władimir Putin rosyjskim przedsiębiorstwom. Zgodnie z szacunkami, gospodarka FR może pozyskać w ten sposób ok. 300 mln USD. W ubiegłym roku wzrost obrotów handlowych pomiędzy Rosją a Chinami wyniósł 8,2% i osiągnął poziom 8,1 mld USD, a mimo to ta pierwsza pozostaje aż 7 odbiorcą chińskiego eksportu, zarazem nie łapiąc się do pierwszej dziesiątki największych importerów Państwa Środka. Biorąc jednak pod uwagę ryzyko kolejnych sankcji ze strony Zachodu wobec Moskwy, może zacząć się to zmieniać, prowadząc w rezultacie do największej zmiany geoekonomicznej, a docelowo i strategicznej od zimnej wojny.

Chiny, ale i inne państwa BRICS, popularyzować będą więc narrację zbliżoną do tej, jaką prezentuje Justin Yifu Lin, były główny ekonomista Banku Światowego – „dominacja dolara jest główną przyczyną globalnych kryzysów finansowych i gospodarczych”. W praktyce zaś, jeśli Rosja zacznie dostarczać gaz Chinom, te będą płacić w juanie przeliczanym na ruble, co pozwoli Kremlowi na „zneutralizowanie” finansowych skutków sankcji Zachodu, a to z kolei doprowadzi do wzmocnienia relacji handlowych obu państw i wzrostu wzajemnej współzależności, paradoksalnie – mimo wielu sprzecznych interesów obopólnie korzystnych. Z drugiej strony, rosnąca konkurencja na rynku energii, jak zauważa Piotr Maciążek zdecydowania wzmacnia pozycję negocjacyjną Państwa Środka (Rosyjski gigant petentem w Pekinie). Pytanie tylko czy wspólny cel obu mocarstw regionalnych, czyli podważenie międzynarodowej pozycji Waszyngtonu zdoła doprowadzić do neutralizacji tej kwestii oraz czy aktualna sytuacja nie może zostać wykorzystana przez Amerykanów do eskalacji różnic i ambicji obecnych geopolitycznych sojuszników. 

Adam Lelonek 

Reklama

Komentarze

    Reklama