Reklama

Gaz

Nord Stream 2 po niemiecku: „Nie zdradzamy Europy Środkowej”

  • Fot. Kris Duda / Flickr

Niemiecki punkt widzenia na Nord Stream 2 bardzo różni się od polskiego. Zarówno w kontekście haseł o „zdradzie Europy Środkowej”, stosunku do Rosji jak i poparcia politycznego dla projektu (de facto następuje tu ekstremalna polaryzacja stanowisk). Nie oznacza to jednak, że jakaś forma kompromisu nie jest możliwa.

Niemiecki punkt widzenia – poza sloganami obszar nieznany

Polski punkt widzenia odnośnie projektu Nord Stream 2 realizowanego przez Gazprom jest doskonale znany i poświęcono mu wiele miejsca (również w moich tekstach). Niewiele mówi się jednak o tym jak elity niemieckie postrzegają ten problem, tymczasem wiedza ta ma kluczowe znaczenie dla władz w Warszawie w kontekście prowadzenia skutecznej kampanii wymierzonej w bałtycki rurociąg.

W ostatnim czasie miałem przyjemność rozmawiać z jednym z kluczowych ekspertów z Niemiec zajmujących się problematyką bezpieczeństwa – w tym energetycznego. Co prawda z różnych przyczyn przeprowadzenie z nim wywiadu prasowego okazało się niemożliwe to jednak pozwolę sobie przytoczyć kilka jego tez na temat jednej z najbardziej palących spraw w relacjach polsko-niemieckich. 

Bezpieczeństwo energetyczne po niemiecku 

Decyzja o zaangażowaniu się Berlina w Nord Stream 2 wynika zdaniem mojego rozmówcy m.in. z inaczej rozumianej definicji bezpieczeństwa energetycznego. Dla Polski to przede wszystkim niezależność od rosyjskich węglowodorów. Dla Niemiec to zabezpieczenie funkcjonowania systemu krajowego w okresie przejściowym tj. do momentu pełnego wdrożenia Energiewende (zielonej rewolucji opartej o sukcesywne wdrażanie nowych mocy OZE aż do ich pełnej dominacji w miksie). Rosyjski gaz pełni tu rolę stabilizatora – dodajmy taniego i niskoemisyjnego co ma wielkie znaczenie w kontekście polityki klimatycznej. Jest więc o wiele bardziej pożądany niż węgiel brunatny stanowiący fundament dla przekształceń energetycznych inicjowanych przez władze. Istotnym elementem jest tu również przeświadczenie o tym, że Rosja to pewny partner – dostawca. Niemcy nie wiążą zagrożenia z Kremlem. Co prawda, w kręgach eksperckich to powoli się zmienia w związku z aneksją Krymu i sytuacją na Ukrainie, jednak wśród polityków nadal dość powszechnie nie identyfikuje się Moskwy z ryzykiem biznesowym i politycznym. Natomiast społeczeństwo nie ma na ten temat zdania. Poza tym Republika Federalna i jej infrastruktura jest przygotowana do działania w warunkach kryzysowych (tylko magazyn w Reden jest większy niż łączna przestrzeń magazynowa w Polsce) i pokazała swoją skuteczność w okresie krótkotrwałych zakłóceń dostaw w okresie rosyjsko-ukraińskich wojen gazowych. Przy czym odpowiedzialnością za ich wybuch obciąża się głównie Kijów zwracając uwagę na jego kłopoty z regulowaniem należności finansowych względem Gazpromu czy korupcję dotykającą sektor gazowy.

Zmiany w organizacjach lobbingowych zrzeszających niemiecki biznes 

Charakter niemieckiej definicji bezpieczeństwa energetycznego i stosunku do Rosji rzutował więc na stosunek elit do Nord Stream 2. Mam tu na myśli na wczesnym etapie projektu głównie elity gospodarcze, które „popychały sprawę do przodu”. Mój rozmówca zwraca uwagę, że sprzyjał temu kompletny zanik lobbingu powiązanego z krajami Europy Środkowej po ich wstąpieniu do UE. To zjawisko wynikało z dwóch przyczyn – braku zainteresowania prowadzeniem soft power w tych państwach oraz struktury niemieckich organizacji zrzeszających biznes. Najpotężniejsze z nich lobbują za interesami ze „Wschodem”, przy czym obszar ten uległ w ostatnich latach redefinicji. Przed akcesją Polski do UE obejmował on nie tylko byłe ZSRS, ale również kraje środkowoeuropejskie dzięki czemu niemieckie elity gospodarcze wspierały integrację tego obszaru ze Wspólnotą. Gdy integracja stała się faktem definicja Wschodu została zarezerwowana dla Rosji, Białorusi, Ukrainy, a z czasem zaczęto ją utożsamiać po prostu z pierwszym z wymienionych krajów. W efekcie najpotężniejsze struktury lobbingowe zrzeszające niemiecki biznes zostały „sfokusowane” na Moskwę. Był to proces, w którym negatywną rolę odegrał brak aktywności lobbingowej po stronie takich państw jak Polska.

Czynnik polityczny

W efekcie nastąpiła synergia trzech elementów – swoistego definiowania bezpieczeństwa energetycznego, stosunku do Rosji i przeobrażeń w niemieckim lobby biznesowym. Synergia niekorzystna dla Polski. Niemniej istotny okazał się jednak również czynnik polityczny. Według mojego rozmówcy zyskał on na znaczeniu dopiero w ostatnich miesiącach w związku z kryzysem migracyjnym i osłabieniem pozycji propolskiej kanclerz Angeli Merkel. Wicekanclerz Sigmar Gabriel szukał sposobów jakiegokolwiek odróżnienia się od swojej rywalki politycznej (mimo zawiązanej koalicji) i Nord Stream 2 stał się dogodnym polem do takich działań. Dogodnym i najprostszym ponieważ jako minister gospodarki „musiał się czymś wykazać”, mimo, że w istocie „o Rosji ma niewielką wiedzę”. Takie działanie ad hoc według mojego rozmówcy bardzo odróżnia Gabriela od Gerharda Schrödera. Polityka który z jednej strony znajdował się pod wpływem zmian zachodzących w niemieckich strukturach lobbingowych zrzeszających biznes (fokus na Rosję), z drugiej czuł się spadkobiercą tradycyjnej „ost politik” Brandta i w zredefiniowanym przez elity „Wschodzie” widział atrakcyjnego partnera biznesowego.

„Poparcie” Gabriela dla Nord Stream 2 nie przekłada się jednak na urząd kanclerski, który na co warto zwrócić uwagę wspiera sankcje przeciwko Rosji. Dlaczego zatem Merkel nie jest sojusznikiem Polski w kwestii nowego rurociągu? Po pierwsze z powodów, o których wspomniałem powyżej – definicji bezpieczeństwa energetycznego, pewności, że Niemcy są przygotowane na kryzys gazowy, zmian struktur lobbingowych zrzeszających przemysł, osłabienia politycznego związanego z kryzysem migracyjnym. Po drugie –według mojego rozmówcy- z powodu całkowitej bierności polskiego rządu.

Przyznaje on, że konstrukcja psychologiczna Niemców po traumie Drugiej Wojny Światowej wymusza na nich kojarzone bardziej z Unią Europejską „ucieranie konsensusu”. Problem polega jednak na tym, że według niego polsko-niemiecka komunikacja odbywa się obecnie na poziomie publikacji prasowych (głównie krzykliwych tytułów), a nie rozmów międzyrządowych. Mój rozmówca zwraca uwagę na okres jaki upłynął od zaprzysiężenia rządu Beaty Szydło do jej spotkania z Merkel. Propozycja konsultacji międzyrządowych w Berlinie ze strony kanclerz, także mających dotyczyć Nord Stream 2, miała nie wywołać zainteresowania po stronie polskiej. Zamiast nich miała miejsce wizyta prezydenta Andrzeja Dudy, co w urzędzie kanclerskim przyjęto z dużym rozczarowaniem. A więc „jest prężenie muskułów, ale nie ma podniesienia problemu przez oficjalne kanały komunikacji na najwyższym szczeblu”. Tymczasem tylko one mogłyby przymusić niemiecki aparat biurokratyczny do działania i rozpoczęcia wypracowywania konsensusu. Bez względu na to jaki by on był dla strony polskiej na pewno udałoby się jej coś ugrać. Niestety zamiast na Berlinie koncentruje się ona na działaniach w Brukseli. Stąd przekonanie w urzędzie kanclerskim by sprawę przeczekać do momentu zajęcia stanowiska przez Komisję Europejską. Zupełnie inne nastawienie prezentuje tu Gabriel, który z Nord Stream 2 próbuje uczynić trampolinę dla swojej kariery politycznej na arenie ogólnokrajowej. Napędza go przeświadczenie, że dni Merkel są policzone i może ona nie wystartować w nadchodzących wyborach.

Nieefektywna polityka regionalna Polski w sprawie Nord Stream

Polska podejmuje więc według mojego rozmówcy nieadekwatne działania w kontekście Gazociągu Północnego 2 na płaszczyźnie niemieckiej, ale także regionalnej. Próbuje konsolidować środkowoeuropejską „drobnicę” przeciw temu projektowi (z umiarkowanych skutkiem, bo kraje regionu nie protestują przesadnie głośno i „chowają się za polskimi plecami”), nie podejmuje jednak działań zmierzających do pozyskania naprawdę dużych graczy. Chodzi np. o Włochy, które mają poczucie krzywdy, że pozbawiono ich South Stream, a jednocześnie realizuje się bliźniaczy Nord Stream 2. Zdaniem mojego rozmówcy aliantem Warszawy mógłby być tak jak w sprawie Mistrali również Paryż, ale dziś nie ma na to najmniejszy szans w związku ze stosunkiem polskich władz do przetargu śmigłowcowego.

Polsko-niemiecki kompromis w sprawie Nord Stream?

Jak widać niemiecki punkt widzenia na Nord Stream 2 bardzo różni się od polskiego. Zarówno w kontekście haseł o „zdradzie Europy Środkowej”, stosunku do Rosji jak i poparcia politycznego dla projektu (de facto następuje tu ekstremalna polaryzacja stanowisk). To co wydaje się jednak w nim interesujące to sugestia o możliwości zawarcia jakiegoś kompromisu w sprawie. Jest do tego jednak potrzebna wola polityczna i wymiana stanowisk na najwyższym szczeblu. Ze swojej strony dokładam niewielką cegiełkę do tego – możliwego przecież- procesu, prezentując punkt widzenia naszych sąsiadów na kluczowy problem ostatnich miesięcy na linii Berlin-Warszawa.

Zobacz także: Niemcy ponad wszystko! Geneza poparcia Berlina dla Nord Stream 2

Zobacz także: Saryusz-Wolski: Nord Stream 2 jest szkodliwy nie tylko energetycznie, ale przede wszystkim geopolitycznie [wywiad]

 

Reklama

Komentarze (3)

  1. realista

    bo nie zdradzaja a ze dla naszego kraju wazniejszy byl interes banderowskiej Ukrainy to nasza sprawa a Niemcy dbaja o swoj interes skoro polska nie dba o swoj o co te pretensje?Ukraina jest nie stabilna i Niemcy musza sie zabezpieczyc z jakiej racji ktos ma dbac o nasze interesy skoro my sami nie chcemy jaka solidarnosc ?w takich sprawach nie istnieje istnieje interes narodowy a swoja droga te Defence 24 nie specjalnie niezalezne jak onet przykre

  2. vikasz

    Polityka waszczykowskich i dud przypomina lokatorów wrzeszczacych do sąsiada obelgi z balkonu do przechodniów i piszącego skargi do administracji, zamiast chcącego omówić i rozwiązać problem

  3. niCk

    Wszystko ładnie pięknie Beata Szydło, Duda tak zgoda ale no własnie gdzie w artykule Tusk i wszystkie zaniechana z poprzedniego okresu to właśnie tamten okres w główniej mierze rzutuje na obecną sytuacje. Pan Piotr nie odniósł się w adekwatny sposób do braku działań lub błędów tamtego okresu. Podpisywane kontrakty na kolanie w ekspresowym tempie bez dokładnych analiz za kolosalne pieniądze przez poprzedniego prezydenta też jak zaznaczył w skrócie autor nie pomaga.

Reklama