Reklama

Ropa

Niskie ceny ropy mogą pogłębić kryzys imigracyjny

Cena ropy spada, kierowcy mogą cieszyć się tanią benzyną. Obecna sytuacja poprawia humor konsumentom oraz pomaga gospodarce, ale nie można tracić sprzed oczu związanych z nią zagrożeń. Teraz kryzys imigracyjny może okazać się jeszcze trudniejszy do rozwiązania  - pisze niemiecki dziennik „Die Welt” i wylicza siedem wad niskich cen ropy naftowej.

„Die Welt” opisuje entuzjastyczną atmosferę wśród konsumentów, która panuje od czasu pierwszych spadków cen ropy. Przed niemieckimi stacjami benzynowymi piętrzą się kolejki kierowców, którzy korzystając z okazji napełniają nie tylko baki, ale również kanistry na zapas. W wielu miejscach Diesel kosztuje mniej niż 1 euro za litr. Ekonomiści oceniają pozytywnie ten trend. „Konsumentom zostaje więcej pieniędzy w portfelu, które mogą przeznaczyć na inne rzeczy” – powiedział Martin Moryson, główny ekonomista  banku Sal. Oppenheim.

Dziennik jednak przestrzega przed nieostrożnym optymizmem. Jeszcze przed 15-toma miesiącami baryłka ropy kosztowała ponad 100 dolarów, przy obecnej cenie na poziomie poniżej 40 dolarów, a sytuacja na rynku wyraźnie wskazuje na to, że to nie koniec spadków. Frank Stocker z „Die Welt” wymienia siedem zagrożeń związanych z niskimi cenami czarnego złota.

1.Więcej imigrantów z państw żyjących z ropy naftowej

Wielu eksporterów ropy naftowej walczy obecnie o przetrwanie. Wśród nich znajduje się Wenezuela, w której 2/3 przychodów budżetowych pochodzi ze sprzedaży ropy naftowej. Inflacja galopuje, a gospodarka stoi na krawędzi załamania. Niewiele lepiej wygląda sytuacja w Rosji i Brazylii, które powoli zmierzają ku głębokiej recesji.

Cierpią również gospodarki państw o niestabilnej sytuacji wewnętrznej takich jak Nigeria, Malezja czy Kolumbia. W obecnej sytuacji każde z nich jest zmuszone do drastycznych cięć budżetowych, które mogą doprowadzić do protestów społecznych, a nawet wybuchu antyrządowych powstań.

Spadki cen są dotkliwe również dla regionu autonomicznego Kurdystanu. Poza ropą naftową nie produkuje się tam niczego. Dochody ze sprzedaży służą zaś finansowaniu walk z Państwem Islamskim oraz utrzymywaniu obozów dla uchodźców.

Jeśli cena ropy nie wzrośnie, tym państwom w końcu zabraknie pieniędzy. To zaś może spowodować napływ kolejnych imigrantów do Europy.

2.Mniej inwestycji

Jedną z istotnych przyczyn niskich cen jest nadpodaż spowodowana obfitym wydobyciem ze skał łupkowych w USA. Metoda niekonwencjonalnego wydobycia (frackingu) wiąże się jednak z dużymi kosztami i jej stosowanie opłaca się tylko powyżej określonej ceny ropy.

Od końca ubiegłego roku liczba otworów wiertniczych w Stanach Zjednoczonych zmniejszyła się o połowę. Jak dotąd istniejące szyby naftowe pracowały na najwyższych obrotach, co pozwoliło utrzymywać podaż na wysokim poziomie. Jednak za rok bądź dwa lata zostaną one wyeksploatowane, a zapowiadane nowe szyby nie powstały.  Może to się skończyć szokiem na rynku, który „doprowadzi do drastycznego wzrostu cen”, przed czym przestrzega Międzynarodowa Agencja Energii (IEA).

3.Wzrost znaczenia Arabii Saudyjskiej

W ostatnich latach wzrosło znaczenie Stanów Zjednoczonych na rynku naftowym. Saudyjski minister ds. ropy Ali Al-Naimi chce zaś powalić konkurencję na kolana.

Arabia Saudyjska również traci na niskich cenach ropy – deficyt budżetowy sięga już 15 procent PKB. Królestwo Saudów może jednak sobie pozwolić na okres dekoniunktury, ponieważ ma pod ręką 600 miliardów dolarów rezerw walutowych.  Nie tylko więc nie grozi mu bankructwo, ale ma widoki na zwycięskie wyjście z kryzysu naftowego po wycieńczeniu wszystkich znaczących rywali. Kiedy konkurenci w końcu padną, Arabia Saudyjska – państwo gwałcenia praw człowieka i brutalnej koncepcji islamu - wzrośnie w siłę.

4.Rynek finansowy w niebezpieczeństwie

Schyłek boomu łupkowego w Stanach Zjednoczonych stawia w niewygodnej sytuacji również rynek finansowy. Inwestycje w eksploatację oraz pompowanie popytu były finansowane głównie z wysoko oprocentowanych kredytów. Według obliczeń Deutsche Bank firmy naftowe mają do spłacenia 500 mld dolarów.

Ostatnio słychać już o pierwszych plajtach niektórych z tych firm. Jeśli trend ten się utrzyma, może dojść do tąpnięcia w sektorze bankowym.

5.Krok w tył w walce z ociepleniem klimatu

Ministrowie środowiska z całego świata zebrali się w Paryżu, by podjąć wspólną walkę przeciw zmianom klimatycznym i ograniczyć wykorzystanie paliw kopalnych. Pikujące ceny ropy nie sprzyjają tym wysiłkom.

6.Wyhamowanie postępu technologicznego

Niskie ceny ropy są nie w smak producentom nowoczesnych systemów grzewczych. W tym roku popyt na pompy cieplne w Niemczech spadł o 4%, a instalacje biomasy o aż 18%. Inwestycje w OZE w ogóle przestały się opłacać.

Firmom inwestującym w nowoczesne technologie jest trudniej gromadzić kapitał na działalność.

7.Deflacja

Ceny ropy mają też wpływ na inflację. W strefie euro ceny wzrosły o zaledwie 0,1% w stosunku do ubiegłego roku. Jeśli ten trend się utrzyma, gospodarce grozi deflacja.

Rośnie dług publicznych państw strefy. Dlatego też Europejski Bank Centralny każdego miesiąca skupuje papiery wartościowe o wartości 60 mld euro i wpompowuje pieniądze w system. To powinno osłabić euro i przynieść inflację.

Jeśli wprawiana przez niskie ceny ropy w ruch spirala deflacyjna się nie zatrzyma, EBC będzie mogło próbować manewru z dodrukowaniem pieniądza – licząc się ze wszystkimi dalekosiężnymi konsekwencjami dla gospodarek narodowych, od baniek spekulacyjnych na rynku nieruchomości po ekscesy kredytowe konsumentów.

Zobacz także: Katastrofa ekologiczna na Morzu Kaspijskim

Zobacz także: Projekt EFRA: przeprowadzono nowatorskie badania gruntu

Reklama

Komentarze

    Reklama