Reklama

Równowaga na rynkach naftowych dopiero za kilka lat

 

Sytuacja na rynkach jest coraz poważniejsza. Baryłka ropy naftowej Brent pikuje i analitycy coraz śmielej mówią o tym, że może sięgnąć poziomu 20 $, a być może nawet niższego. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka: globalna nadpodaż surowca, olbrzymie zapasy, spadające tempo gospodarcze w Chinach (to czołowy importer „czarnego złota”) oraz zniesienie reżimu sankcyjnego na Iran w zakresie obejmującym eksport węglowodorów.

 

Efektem tych wszystkich czynników będzie wielomiesięczne „szorowanie po dnie” notowań ropy. Nawet jeżeli w 2017 r. nadmiar surowca zostanie wchłonięty przez rynki to o cenach baryłki oscylujących wokół 100 $ -jak to miało miejsce nie tak dawno temu- możemy zapomnieć. Wiele firm z branży węglowodorowej czeka bankructwo, olbrzymia liczba kluczowych projektów jest wstrzymywana – potrzebne będzie kilka lat by branża wróciła do równowagi. Pytanie czy czołowi eksporterzy mają tyle czasu?

 

Rosja pod ścianą

 

Rosja, której budżet oparto o prognozę średniej ceny 50 $ za baryłkę ropy, systematycznie przejada swoje rezerwy finansowe. Przed spadkami cen „czarnego złota” w 2013 r. miała ich około 500 mld $, w grudniu 2015 r. było to już tylko około 350 mld $. Sytuację komplikują zachodnie sankcje. Przejadanie rezerw, drastyczne cięcia budżetowe, ucieczka w inflację – na dłuższą metę to działania nie do utrzymania. Poza tym gdy sytuacja na rynkach naftowych ustabilizuje się doprowadzenie do porządku rosyjskiej gospodarki zajmie jeszcze wiele lat. Według ministra rozwoju gospodarczego FR, Aleksieja Uljuklajewa,  proces ten może zakończyć się dopiero w 2020 r., a być może później. To fatalna perspektywa dla Kremla, który przyparty do muru może podjąć decyzję o sięgnięcie po nadzwyczajne środki.

Saudyjska walka o rynki wymknęła się spod kontroli

 

Także Arabia Saudyjska, która zainicjowała walkę o światowe rynki, może nie wytrzymać tak długiego okresu stabilizowania się cen ropy. Międzynarodowy Fundusz Walutowy stwierdził w październiku 2015 r., że przy obecnych ogromnych wydatkach tego kraju rezerwy finansowe królestwa wyczerpią się za 5 lat. Ówczesny deficyt szacowano na 100 mld $ tj. 1/5 saudyjskiego PKB. Podkreślano również, że dopiero cena około 100 $ zapewnia równowagę budżetową Rijadu.

 

Od tamtych prognoz momentu wiele się jednak zmieniło. Ceny wciąż pikowały i dziś są najniższe od 12 lat. Niedawno padła bariera 30 $ za baryłkę, a nową „czerwoną linię” wyznacza się na poziomie 20 $. Tymczasem sytuacja wewnętrzna królestwa jest krucha i o żadnych reformach nie ma raczej mowy (mieszkańcy nie płacą np. podatku dochodowego, rozbudowany system dotacji państwowych). Rijad finansuje także dziesiątkami mld $ wojny w Syrii i Jemenie. Pytanie czy w takiej konfiguracji utrzymanie status quo na Półwyspie Arabskim jest możliwe? Wydaje się, że nie jeśli stabilizacja na rynkach ropy potrwa kilka lat.

 

Iran potrzebuje gotówki

 

Paradoksalnie z niskich cen ropy nie jest także zadowolony Iran. Dzięki zniesieniu zachodnich sankcji w obszarze eksportu węglowodorów Teheran będzie mógł wypchnąć na rynki swoje zapasy „czarnego złota”. Docelowo potrzebuje on jednak olbrzymich środków, które muszą zostać ulokowane w zaniedbanym sektorze naftowym by trwale zwiększyć eksport. Poza tym pieniędzy potrzeba niemal we wszystkich innych segmentach gospodarki. Latami odcięty o nowinek technicznych Iran musi szybko nadrabiać zaległości. Niskie ceny ropy nie sprzyjają tymczasem gromadzeniu dużego kapitału.

 

Amerykańska rewolucja łupkowa potrzebuje kroplówki

 

Również Stany Zjednoczone przeżywają trudności związane z niskimi cenami ropy. Drastycznie spada wydobycie ropy łupkowej w Dakocie Północnej czy Teksasie. Ze względu na dużo bardziej skomplikowany proces wydobywczy (konieczność wykonywania odwiertów poziomych, zabiegu szczelinowania hydraulicznego, usuwania płuczki) poziomem rentowności takich projektów jest cena około 50-60 $ za baryłkę ropy. Długotrwały proces wracania do równowagi na światowych rynkach naftowych jest więc kłopotliwy dla Amerykanów. Tym bardziej, że znieśli oni obowiązujący od lat 70. zakaz eksportu ropy naftowej i zamierzają zawojować zagraniczne rynki.

 

Niepokojąca zbieżność interesów – naftowe mocarstwa potrzebują wojny

 

Jak wykazałem powyżej każde z wymienionych mocarstw może być zainteresowane wybuchem konfliktu, który podniósłby szybko ceny ropy do rozsądnego z ich perspektywy poziomu. Czy możliwe byłoby wykorzystanie do tego celu narastającej konfrontacji irańsko-saudyjskiej? W moim przekonaniu to prawdopodobne ponieważ ściśle wiąże się on z naftowymi interesami obu krajów, Zatoką Perską i Cieśniną Ormuz, a także posiada aspekt religijny. Chodzi tu oczywiście o tradycyjny konflikt szyicko – sunnicki, który na Bliskim Wschodzie toczy się od lat na wielu płaszczyznach – czy to wewnętrznej (egzekucja szejka Al-Nimra, który był członkiem 10-15% populacji szyitów w Arabii Saudyjskiej), czy zewnętrznej, która przybiera formę walki o strefy wpływów (np. zaangażowanie Hezbollahu w wojnę w Syrii, wsparcie Iranu dla szyickich sił rządowych w Iraku w walce z Daesh, finansowanie wspomnianych dżihadystów przez Saudów, jemeńska interwencja Rijadu przeciw szyickim Huti etc.). Poza tym rywalizacja saudyjsko – irańska mocno angażuje Stany Zjednoczone i Rosję.

 

Pozostaje jedno „ale”. Teheran mimo, iż chciałby wyższych cen ropy, nie ma zamiaru torpedować procesu znoszenia sankcji zachodnich. Tyle tylko, że jest to punkt widzenia obozu reformatorów, a „twardogłowi” chętnie wróciliby do status quo, choćby ze względu na kontrolę nad wywiadem ekonomicznym i przemytem w realiach funkcjonujących obostrzeń.  

 

Zobacz także: Koniec irańskich sankcji. PGNiG i Orlen obierają kurs na Teheran [RAPORT]

Zobacz także: Rosja bez rezerw finansowych już w 2017 r. Możliwa wojna [wywiad]

Reklama
Reklama

Komentarze