Reklama

Gaz

Nawalny może być pretekstem Niemiec do porzucenia Nord Stream 2 [KOMENTARZ]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Otrucie rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego Nowiczokiem może być dla Niemiec pretekstem do wycofania się z coraz mniej atrakcyjnego i zagrożonego sankcjami USA projektu Nord Stream 2.

Rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny został otruty środkiem bojowym z grupy Nowiczok – taką informację przekazał w środę rzecznik rządu Niemiec. Wieści te wywołały poruszenie na całym świecie - według dostępnych źródeł, Nowiczoki to bowiem środki, które miały powstać w sowieckich laboratoriach. W 2018 roku Wielka Brytania oskarżyła Rosję o ich użycie przy próbie zabójstwa Siergieja Skripala i jego córki Julii. Jak się okazało, tą samą substancją co Skripala próbowano teraz otruć Nawalnego.

Sytuacja ta sprowokowała wiele pytań i komentarzy dotyczących współpracy z Rosją. Jednym z najczęściej poruszanych tematów była kwestia budowy niemiecko-rosyjskiego gazociągu Nord Stream 2. Szereg komentatorów sugerował nawet wprost, że ze względu na sprawę Nawalnego projekt ten powinien zostać porzucony przez Niemcy. Takiego zdania był m. in. były sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen, który napisał na Twitterze „Nadszedł czas, by Niemcy zatrzymały budowę Nord Stream 2 zanim będzie za późno”.

Sprawa Nawalnego zastała Niemców w środku żarliwej obrony Nord Stream 2 przed amerykańskimi sankcjami. Berlin robi co może, by USA nie wprowadziły dodatkowych restrykcji uderzających m.in. w porty, w których cumować mają jednostki układające gazociąg. Dla tego projektu nowe sankcje ze strony Stanów Zjednoczonych mogą okazać się gwoździem do trumny. Nord Stream 2 już teraz jest opóźniony (miał zostać oddany do użytku pod koniec 2019 roku), a jego los jest niepewny. Przeciągająca się budowa zwiększa koszty konstrukcji tego połączenia, towarzysząca jej niepewność nie wpływa dobrze na bilanse spółek zaangażowanych w to przedsięwzięcie.

Niemcy i ich zachodni partnerzy przy Nord Stream 2 płacą też coraz większą cenę polityczną za wspieranie tego projektu. Budowa podbałtyckiego gazociągu do Rosji toczy się bowiem w czasie, gdy Moskwa dokonała m.in. Anschlussu Krymu, zestrzelenia samolotu pasażerskiego MH17 czy incydentu w pobliżu Cieśniny Kerczeńskiej. Obecnie do tego katalogu dochodzi sprawa próby otrucia w Rosji Aleksieja Nawalnego. Agresywnych działań Kremla w Europie nie sposób nie zauważać, tak samo jak nie sposób dłużej wierzyć kanclerz Merkel, że Nord Stream 2 to projekt wyłącznie biznesowy. Trudno też sądzić, że Berlin nie jest świadomy wpływów politycznych, jakie uzyska Rosja po uruchomieniu Nord Stream 2, która już teraz jest największym dostawcą gazu do Unii Europejskiej. Moskwa jeszcze bardziej umocni swoją dominację na tym polu, umożliwiając tworzenie lub kontynuowanie lokalnych monopoli. Stoi to w sprzeczności z postulatami polityki energetycznej UE, które zakładają m.in. dywersyfikację dostaw surowców energetycznych.

Dlaczego zatem Berlin tak ochoczo wspiera Rosję w realizacji projektu drugiego podbałtyckiego połączenia? Wynika to z niemieckiej chęci zbudowania własnej pozycji gospodarczej i politycznej dzięki sile rosyjskich surowców. Centrale położenie RFN na europejskiej mapie predestynuje ten kraj do roli centralnego hubu dystrybucyjnego. Pozycja ta jest wzmocniona dzięki dobrze rozwiniętej niemieckiej infrastrukturze przesyłowej, czyli przede wszystkim sprawnymi interkonektorami. To wszystko sprawia, że Niemcy są w stanie zaprzęgnąć rosyjski gaz do budowy własnej pozycji politycznej i gospodarczej – surowiec ten trafia do nich bowiem bez żadnych pośredników i w ogromnych ilościach.

Istnieje jednak szansa, że sprawa Nawalnego odciągnie Niemców od Nord Stream 2. Berlin może wykorzystać tę okoliczność jako pretekst i wycofać się z projektu, tłumacząc się względami moralnymi. Byłaby to oczywiście wyłącznie narracja, przykrywająca porzucenie prawie ukończonego, który wpadł w solidne polityczne i gospodarcze tarapaty, ale nie sposób nie zauważyć, że RFN mogłaby PR-owo pochwalić się światu właściwą reakcją na działania swojego partnera biznesowego przy tym przedsięwzięciu.

Innymi słowy mówiąc: Berlin może w tym momencie zrobić sobie dobrą reklamę praworządnego kraju, porzucając jednocześnie przedsięwzięcie o coraz bardziej wątpliwych szansach powodzenia.

Czy tak się stanie? Trudno powiedzieć. Nord Stream 2 jest dla Niemców prawdziwym filarem strategii ich transformacji energetycznej. Jednak filar ten jest na celowniku USA. Dlatego warto pamiętać, że ewentualne wycofanie się Berlina z tego projektu to przede wszystkim zasługa Waszyngtonu, nie zaś przymiotów moralnych niemieckich przywódców, którzy podczas budowy tego gazociągu przymykali oko na znacznie poważniejsze zbrodnie niż próba otrucia Nawalnego.

Reklama
Reklama

Komentarze (6)

  1. Jimbo

    A więc się już wyjaśniło dlaczego Kreml otruł Nawalnego . Nie chcą już tam NS 2!

  2. Stary Grzyb

    Racja, z jednym istotnym zastrzeżeniem. Mianowicie, niemieckie elity bronią NS 2 jak niepodległości (a nawet bardzie) nie ze względu na chęć budowania gospodarczej i politycznej pozycji Niemiec ("Energiewende" jest w całości - od rezygnacji z atomu do uzależniania się od rosyjskiego gazu - szkodliwa dla Niemiec i Europy pod każdym względem, od ekonomii, przez ekologię, po politykę), ale ze względu na schroederyzację tych elit. Natomiast dyskutowanie o moralności niemieckich polityków czy o moralności w niemieckiej polityce w ogóle jest z definicji bezprzedmiotowe - już Feliks Koneczny zaklasyfikował (i słusznie, także ze względów historycznych, vide cesarzowa Teofano, która w ciągu 20 lat rządów żelazną ręką stworzyła podstawy niemieckiej "kultury" politycznej) Niemcy do cywilizacji bizantyjskiej, której cechą konstytutywną jest brak aspektu moralnego i czysto użytkowe traktowanie prawa w funkcjonowaniu państwa (w ramach tej cywilizacji, moralność i prawo mogą mieć pewne znaczenie realne co najwyżej w wymiarze prywatnym). Innymi słowy, oczywiste jest, że zniszczenie NS 2 - oby nastąpiło jak najprędzej - będzie zasługą głównie Amerykanów, przy współudziale Polski, państw nadbałtyckich i Ukrainy.

    1. Kiks

      Tzw. niemiecka solidność i uczciwość to od dawna mit.

  3. mc.

    Pecunia non olet - myślę że Niemcy z pełną determinacją będą próbowali doprowadzić projekt do końca, oskarżając nas (Polskę) i USA o "rozbijanie jedności UE". Tak naprawdę to Niemcy rozbijają jedność UE dbając tylko i wyłącznie o własne interesy. Nie interesuje ich bezpieczeństwo militarne i energetyczne (bo to nie oni poniosą straty), interesuje ich bycie "kolegą Schrödera". Czyli trochę zmieniając tekst Don Fanucciego (Ojciec Chrzestny): "Bądź co bądź jest to moja Europa i powinniście pozwolić mi trochę umoczyć dziób"

  4. jrli

    Jeżeli wygra opcja dokończenia NS2 to należy porzucić pomysły opierania się na Niemczech jako sojuszniku. Zarówno politycznym jak i zaufanym partnerze gospodarczym. Niestety krótkowzroczność polityków i dużego biznesu powoduje, za przysłowiową garść srebrników, sprzedadzą nas w zamian za korzyści gospodarcze.

    1. df

      USA wyprowadzają wojska z Europy. Stworzy to próżnię bezpieczeństwa i w tej próżni Niemcy mogą potrzebować Polski jako jedynej wiarygodnej bariery przed drapieżnym wschodem. To zwiększy naszą pozycję. Niemcy mają u nas za dużo biznesu żeby nas oddawać więc jedyne co mogą zrobić to nadać nam inwestyturę i jakby koronę królewską, jak Otton nadał Chrobremu. Bo teraz widzą w nas księstwo wasalne. Polska jest więc na drodze do uzyskania statusu kraju samodzielnego od Niemiec. Musimy wiedzieć jakie dźwignie do tego prowadzą i je mieć w ręku jak przyjdzie moment.

    2. HeHe

      Niemcy nie sprzedają NAS tylko kupują GAZ. To obraz stworzony przez naszą propagandę powoduje takie opinie tych którzy są na tę propagandę nie odporni a rury podmorskie są TYLKO problem władz Ukrainy.

    3. Baca

      Zaś wylazło? Dwa dni ciszy i spokoju!

  5. Gasanov Faig

    Baśń I. A. Kryłowa Kwartet. A Wy, Polacy, jak nie pracujecie, wszyscy na dyrygentów się nie nadajecie.

  6. Makrela

    Śmiem wątpić.