Igor Sieczin- wielki konsolidator rosyjskiej energetyki
Igor Sieczin to prezes zarządu Rosneftegazu tj. państwowej spółki posiadającej 75,16% akcji Rosnieftu i 10,74% Gazpromu. Jest także szefem pierwszego z wspomnianych koncernów oraz przewodniczącym Rady Dyrektorów potentata produkującego energię elektryczną- spółki Inter Rao. Ten zaufany człowiek Władimira Putina to również sekretarz wykonawczy powołanej prezydenckim dekretem Komisji Kontroli Cenowej i Podatkowej w Sektorze Naftowo- Gazowym. Wydaje ona koncesje na badania i eksploatację złóż w Rosji, decyduje o zagospodarowywaniu zasobów w jej regionach i przeznaczaniu na te cele środków budżetowych.
W ubiegłym roku Sieczin zasłynął przejęciem TNK- BP, które doprowadziło do stworzenia największego koncernu naftowego na świecie, agresywnymi zakupami wzmacniającymi potencjał gazowy Rosnieftu (nabył część aktywów Ałrosy i firmę Itera) a także zniesieniem monopolu na eksport LNG przez Gazprom. W nowy 2014 rok Sieczin wkroczył z jeszcze większym przytupem. Pojawiły się pogłoski, że aktywnie lobbuje on w Dumie za koncepcją całkowitej liberalizacji rosyjskiego rynku gazowego a także próbuje uzyskać wpływ na politykę operatora infrastruktury ropociągowej.
Próba uzyskania wpływu na Gazprom
W pierwszej połowie stycznia br. Kommersant poinformował, że zaufany człowiek Igora Sieczina- Aleksander Popow został wysunięty przez Federalną Agencję Zarządzania Majątkiem Federalnym Rosji jako kandydat do Rady Dyrektorów Gazpromu (poprzez nią Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego FR posiada 38,37% akcji koncernu)1. Gazeta zwracała uwagę na to, że zatwierdzenie jego nominacji przez rząd oznaczałoby de facto uzyskanie dostępu do wewnętrznych dokumentów gazowego potentata przez przedstawiciela konkurencyjnej wobec niego firmy. Taki scenariusz, choć paradoksalny, określała jednak jako prawdopodobny, ponieważ miał on być uzgadniany z prezydentem Władimirem Putinem i służyć uzdrowieniu sytuacji w coraz mniej podatnym na zewnętrzną kontrolę Gazpromie.
Ostatecznie nadzorujący rosyjski sektor energetyczny wicepremier Arkadij Dworkowicz potwierdził rewelacje prasowe dotyczące wysunięcia kandydatury Popowa przez Federalną Agencję Zarządzania Majątkiem Federalnym Rosji, jednak zaznaczył, że nie została ona zatwierdzona przez rząd. Polityk dodał również, że finalna lista kandydatów została przesłana administracji prezydenckiej do akceptacji. Na chwilę obecną nie wiadomo jak na całą sprawę zareaguje Władimir Putin, który według Kommersanta miał za namową prezesa Rosnieftu naciskać na nominację Popowa. W gestii głowy państwa pozostaje zaakceptowanie propozycji rządowych bądź wytypowanie innego kandydata.
Sprawa Popowa to nie ostatnia podjęta w ostatnim czasie próba skolonizowania dotychczasowego gazowego hegemona przez ludzi związanych ze ścisłym kierownictwem największej naftowej spółki w Rosji. Jak informuje Ria Novosti Gazprom na posiedzeniu, które odbyło się 4 lutego zatwierdził kandydatów do swojej Komisji Rewizyjnej. Wśród nich znajduje się Swietłana Rai, szefowa departamentu kontroli wewnętrznej Rosnieftu...
Rai i Popow to zapewne jedynie forpoczta nadchodzących zmian i szerszej strategii Igora Sieczina. Prawa ręka Władimira Putina do tej pory konsekwentnie dążyła do szybkiego rozbicia Gazpromu i przejęcia jego roli m.in. poprzez rozbudowę swoich aktywów gazowych jak i (skuteczne) próby ograniczania gazowego monopolu eksportowego. Jednak w ostatnich tygodniach pojawiła się realna szansa na stworzenie sporego wyłomu w unijnym prawie energetycznym, które do tej pory uzasadniało konieczność odesłania Gazpromu w odmęty historii. Jego kluczowym elementem będzie próba wynegocjowania przez Kreml rozluźnienia gorsetu trzeciego pakietu energetycznego (zakłada on rozdział dystrybucji energii od jej wytwarzania i sprzedawania) wobec projektów realizowanych przez rosyjskiego gazowego potentata. Chodzi m.in. o infrastrukturę OPAL tj. lądową odnogę Nord Streamu, której przepustowość Rosjanie mogą dziś wykorzystywać jedynie w połowie. Już w marcu sytuacja ta może się jednak zmienić jeśli na użycie 100 proc. przepustowości zgodzi się Komisja Europejska. Jeśli tak się stanie, to rosyjska walka o kolejne ustępstwa KE będzie kontynuowana (South Stream). Wpływ na nią będzie miała zapewne także zmiana na stanowisku unijnego komisarza ds. energii (opuści je generalnie nieprzychylny Rosjanom Günther Oettinger). W tym kontekście podział Gazpromu na chwilę obecną się Kremlowi nie opłaca. To właśnie dlatego strategia Igora Sieczina uległa modyfikacji i próbuje on uzyskać wpływ na swojego największego konkurenta nie za pomocą agresywnej, bezpośredniej konfrontacji, ale poprzez próbę zainstalowania swoich ludzi w jego centrum decyzyjnym.
Próba uzyskania wpływu na Transnieft
Równolegle do rozgrywki toczonej z Gazpromem, Rosnieft zarządzany przez Igora Sieczina podejmuje próby uzyskania wpływu na krajowego operatora sieci ropociągów- Transnieft. Gazeta ekonomiczna „Wiedomosti” powołując się na list prezesa Rosnieftu, Igora Sieczina do premiera Federacji Rosyjskiej, Dmitrija Miedwiediewa poinformowała w lutym br., że zaproponował on stronie rządowej emisję dodatkowych akcji Transnieftu w celu dokapitalizowania funduszu tej spółki przeznaczonego na modernizację i budowę rosyjskich ropociągów (chodzi głównie o infrastrukturę ESPO, którą wysyłana jest ropa do Chin). Naftowy gigant byłby zainteresowany ich nabyciem. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że od wielu miesięcy Rosnieft jest skonfliktowany z Transnieftem.
14 maja 2013 r. Wiedomosti zacytowały słowa prezesa Rosnieftu, w których poinformował on, że firma którą zarządza nie jest przygotowana na sfinansowanie rozbudowy systemu ropociągów, którymi byłyby realizowane dodatkowe dostawy surowca do Chin.
„To nie jest nasz problem. Naszym problemem jest płacić za transport”- dodał, kierując wypowiedź wyraźnie pod adres Transnieftu. Riposta była niemal natychmiastowa: „a kto ma zapłacić? Transnieft nie jest firmą usługową Rosnieftu”- odciął się prezes Transnieftu, Mikołaj Tokariew.
Była to pierwsza spektakularna rozbieżność pomiędzy najpotężniejszymi personami rosyjskiego sektora naftowego od wielu lat, co skrzętnie podchwyciły media ekonomiczne z całego świata.
Miesiąc później- w czerwcu 2014 r. konflikt obu firm powrócił ze zdwojoną siłą. Napędziła go kwestia rozbudowy kompleksu petrochemicznego w Nachodce. Nachodka to liczące 180 tys. ludzi miasto na Dalekim Wschodzie Rosji. Jest ona zimą odcięta od dostaw paliw. Jedyną drogą pozostaje morze i szlaki przecierane przez lodołamacze. Rafineria, której budowę rozpoczęto w 2012 r. w tym mieście ma być panaceum na te problemy. Nie tylko te... To także kluczowe ogniwo w kwestii dywersyfikacji kierunków dostaw rosyjskich produktów naftowych. Właśnie dlatego Rosnieft poinformował o zamiarze zwiększenia mocy przerobowych budowanego kompleksu do 30 mln ton rocznie (pierwotne warianty zakładały- 8- 10 mln, później 24 mln ton).
W zasadzie decyzja ta nie powinna nikogo dziwić jako związana z zapowiedzianym przez Igora Sieczina podczas ostatniego szczytu APEC we Władywostoku „kierunkiem Azja” (nie tylko inwestycyjnym, ale i eksportowym) oraz rządową strategią pobudzania gospodarczego azjatyckiej części Rosji. Mimo to rozgrzała ona ponownie napięte od maja br. stosunki Rosnieftu i Transnieftu. Rosyjski operator krajowych ropociągów nie zgodził się bowiem na poniesienie kosztów związanych z budową infrastruktury łączącej kompleks w Nachodce z systemem przesyłowym jeśli miałaby ona obsługiwać moce przerobowe na poziomie 30 lub 24 mln ton. Zdaniem Transnieftu realizacja takich planów byłaby nieekonomiczna ponieważ kosztem interesów Rosnieftu zaniedbano by rządowy program rozwoju infrastruktury naftowej Syberii wschodniej (to argument skierowany w stronę gabinetu Miedwiediewa). Mało tego, jak zaznaczył w swoim liście skierowanym do ministra energetyki FR Aleksandra Novaka, prezes Transnieftu- koszty jakie trzeba by ponieść w związku z nowymi planami Rosnieftu pozwoliłyby jednocześnie zaspokoić potrzeby Nachodki na poziomie 10 mln ton rocznie i sfinansować lwią część projektów wschodniosyberyjskich.
Ostatnim polem sporów Rosnieftu i Transnieftu była w ostatnich miesiącach Białoruś. Aresztowanie Władisława Baumgertnera, dyrektora generalnego rosyjskiego koncernu Uralkalij oraz byłego szefa rady nadzorczej Białoruskiej Kompanii Potasowej, sprowadziło na Mińsk falę rosyjskiej krytyki. Rosja zażądała jego uwolnienia i zaczęła grozić sankcjami. Bardzo szybko po tych wydarzeniach Transnieft ogłosił, że konieczny będzie remont ropociągu Drużba, w związku z czym ograniczeniu o około 25% ulegnie przesył ropy naftowej na Białoruś. Jednak nieoczekiwanie planom tym ostro sprzeciwił się prezes Rosnieftu, Igor Sieczin. Jego głos okazał się decydujący. 10 września 2013 r., podczas wizyty w Mińsku, Sieczin poinformował, że poziom dostaw na Białoruś ze strony Rosnieftu nie ulegnie zmianie, a spółka chciałaby zostać głównym eksporterem ropy naftowej do tego kraju...
Epoka Sieczina
Opisywane wydarzenia stanowią zaledwie wstęp do wielkiej walki o całkowite podporządkowanie sobie rosyjskiej energetyki przez prawą Władimira Putina. Ich analiza pozwala jednak zrozumieć skalę i tempo procesu, który będzie miał kluczowe znaczenie dla wszystkich importerów rosyjskiej energii- w tym Polski. W przeciągu kilku lat Rosnieft z niewielkiego gracza stał się nie tylko najpotężniejszym koncernem na globalnym rynku naftowym, ale także głównym konsolidatorem rosyjskiej energetyki rozproszonej między oligarchów jeszcze w czasach Jelcyna. Powoli w orbitę jego wpływów wpada także Gazprom i Transnieft czego jesteśmy świadkami. Nadchodzące miesiące zapewne zintensyfikują powyższy trend.
Przypisy:
1Sytuacja ta pokazuje, że lansowany w polskich mediach podział w rosyjskich elitach rządzących przebiegający na linii rząd- prezydent jest uproszczeniem. Częściej ma on charakter personalny np. Sieczin- Dworkowicz.