Reklama

Portal o energetyce

Między ryzykiem a bezpieczeństwem. W którym miejscu znajduje się Polska? [KOMENTARZ]

Autor. Envato

11 marca gazowiec „Lech Kaczyński”, wiozący ładunek gazu skroplonego LNG ze Stanów Zjednoczonych, zawinął do gazoportu w Świnoujściu. To dobry moment, by podsumować, w jakim punkcie Polska się dziś znajduje, jeśli chodzi o bezpieczeństwo gazowe.

Reklama

Od uzależnienia do niezależności

Reklama

Zawinięcie statku transportującego gaz do Świnoujścia to zdarzenie symboliczne. Jednak warto przypomnieć, że na bieżący rok przypada inna – również znacząca rocznica. Mija mianowicie dokładnie trzydzieści lat od podpisania tzw. kontraktu jamalskiego. Kontraktu, który na długie lata uzależnił Polskę od importu tego surowca z Rosji. Oczywiście w 1993 roku inna była sytuacja międzynarodowa, pozycja geopolityczna kraju i ogólnie inne możliwości pozyskiwania gazu na potrzeby gospodarki narodowej – zarówno przemysłu, jak i zaopatrzenia gospodarstw domowych. Niemniej jednak warto przypomnieć, że nie tak dawno, bo w roku 2009 rząd PO-PSL zgodził się na zwiększenie dostaw z Rosji nawet ponad realne i prognozowane zapotrzebowanie kraju, a ówczesny wicepremier Waldemar Pawlak oficjalnie oświadczył, że podpisanie umowy do 2037 roku leży w interesie strony polskiej. Dodajmy, że nieścisłości i szkodliwych rozwiązań w umowach gazowych z rosyjskim dostawcą, zawieranych od roku 1993, dopatrzyła się też Najwyższa Izba Kontroli.

Przyznać należy oczywiście, iż nie jest tak, że dopiero w roku 2015, po zmianie rządu i dojściu do władzy obecnie władającej Polską ekipy politycznej, nastąpiła transformacja w myśleniu o zaopatrzeniu w surowce energetyczne i modelu polityki energetycznej w kierunku większej dywersyfikacji. W miarę narastania agresywnej polityki Rosji, o alternatywnych kierunkach dostaw gazu czy ropy zaczęto poważnie myśleć jeszcze w poprzednim rządzie. Od strategicznego planowania do faktycznej implementacji konkretnych rozwiązań droga jest wszakże dość długa, zatem jeszcze w 2015 roku import z Rosji stanowił aż 90% wartości dostaw surowca do Polski. Dziś, jak deklarują rządzący, nasz kraj może „obejść się" bez gazu z tego kierunku. Od kilku lat dynamicznie rośnie import gazu skroplonego LNG sprowadzanego m.in. z Kataru, USA i Norwegii do Terminalu im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu. Obecnie skroplony gaz ziemny jest jednym z głównych źródeł zaopatrzenia Polski w ten surowiec. W roku 2022, czyli podczas bezprecedensowego kryzysu na rynkach energetycznych, spowodowanego rzecz jasna zbrojną agresją Rosji na Ukrainę, dostawy tą drogą zapewniały jeszcze ponad 30% krajowego zapotrzebowania na ten surowiec.

Reklama

Czytaj też

Intensyfikacja importu skroplonego gazu ziemnego była możliwa m.in. dzięki rozbudowie terminala w Świnoujściu, który od roku ubiegłego dysponuje mocą regazyfikacyjną w wysokości 6,2 mld m3 rocznie, tj. o 1,2 mld m3 więcej niż do tej pory. Warto dodać, że importująca gaz Grupa Orlen (w skład której od listopada ub. r. wchodzi PGNiG) buduje własną flotę do przewozu LNG. Pierwszy statek – wspomniany ,,Lech Kaczyński" – rozpoczął już służbę, a flota ma docelowo liczyć osiem jednostek.

Ambitne plany na najbliższe lata

W styczniu 2023 r. Orlen i Port Arthur LNG LLC, spółka należąca do amerykańskiej grupy Sempra Infrastructure, podpisały długoterminowy kontrakt kupna-sprzedaży amerykańskiego LNG. Umowa bez wątpienia przełoży się na podniesienie bezpieczeństwa energetycznego Polski i całej Europy. Kontrakt przewiduje bowiem odbiór 1 mln ton LNG rocznie. Ten wolumen dostaw może zaspokoić prawie jedną dziesiątą obecnego krajowego rocznego zapotrzebowania na gaz. Pierwsze dostawy błękitnego paliwa w ramach umowy z Port Arthur LNG LLC spodziewane są najwcześniej w 2027 roku.

Nie można nie wspomnieć, że 1 października 2022 r. został uruchomiony przesył gazociągiem Baltic Pipe, który zapewnia Polsce bezpośredni dostęp do złóż gazu zlokalizowanych na Szelfie Norweskim. Baltic Pipe to, obok terminali LNG, czy polsko-litewskiego gazociągu GIPL, jedna z najważniejszych inwestycji infrastrukturalnych. Przepustowość gazociągu umożliwi import do Polski nawet ok. 10 mld m3 gazu rocznie. #READ[ articles: 1019382 | showThumbnails: true ]

Warto podkreślić, iż ważne zapowiedzi dotyczące bezpieczeństwa gazowego znalazły się w zaktualizowanej strategii Orlenu formułującej plan działań przedsiębiorstwa do roku 2030. Według tego przedstawionego kilka tygodni temu dokumentu, niedawno powstały koncern multienetrgetyczny stawia na pozyskiwanie własnego gazu z norweskich złóż; na Norweskim Szelfie Kontynentalnym posiada obecnie 98 koncesji. Zapowiedziano również wydobycie ze złóż krajowych w wysokości ok. 3,6 mld m3 i utrzymanie własnej produkcji gazu na poziomie zbliżonym do 20% rocznego zapotrzebowania Polski.

W kontekście ambitnych planów zielonej transformacji w polskiej energetyce zapewnienie stabilności w zakresie dostaw gazu, paliwa przejściowego, ale także stabilizatora systemu OZE, ma kluczowe znaczenie dla pozycji energetycznej Polski. Dlatego ważne jest nie tylko – osiągnięte z sukcesem – zerwanie z rosyjskim dostawcą, ale zagwarantowanie pewności i niezawodności dostaw. Miejmy nadzieję, że sprawa ta, tak kluczowa dla naszego kraju, połączy polityków ponad podziałami.

dr hab. Agnieszka Domańska, prezes Instytutu Staszica

Reklama
Reklama

Komentarze