Reklama

Wpływ konfliktu rosyjsko - ukraińskiego na bezpieczeństwo energetyczne Polski jest o wiele większy aniżeli wynikałoby to z nagłówków mediów ekonomicznych. Skupiają się one bowiem niemal wyłącznie na problematyce gazu ziemnego, czasem wspominają również o szansie eksportowej jaką walki w Donbasie mogą oznaczać dla Kompanii Węglowej. Tymczasem aneksja Krymu promieniująca na Donieck, Ługańsk, ale także separatystyczne Naddniestrze przyniosła również wielki cios jednemu z najgłośniejszych polskich projektów dywersyfikacyjnych związanych z naftowym obszarem naszej gospodarki. Chodzi o projekt Euroazjatyckiego Korytarza Transportu Ropy Naftowej, który w założeniu miał umożliwić import azerskiej ropy naftowej do Polski. Płynęłaby ona przez Azerbejdżan, Gruzję, Morze Czarne i ropociąg Odessa - Brody połączony z polską infrastrukturą przesyłową.  

W obecnych realiach naprawdę trudno sobie wyobrazić, by rząd w Warszawie mógł traktować serio dywersyfikację "czarnego złota" poprzez trasę, której kluczowym elementem jest Odessa. Miasto to dziś znajduje się de facto w epicentrum geopolitycznej niestabilności pomiędzy Naddniestrzem i Krymem, gdzie wzrasta aktywność rosyjskich sił zbrojnych. Jak zdobyć się na kosztowne inwestycje w infrastrukturę energetyczną w takich warunkach?  

To zasadne pytanie tym bardziej, że drastycznie pogorszyła się również sytuacja strategiczna na Morzu Czarnym. Rosja zaczyna nad nim dominować, wykorzystując Konwencję z Montreux do ograniczania obecności militarnej na akwenie do marynarek państw nadbrzeżnych. Wśród nich zagrożenie dla Floty Czarnomorskiej stanowią dziś jedynie okręty tureckie, ale ich asertywność jest zależna od wolumenu dostaw rosyjskiego gazu do Turcji przez Blue Stream. W takich realiach zachowanie płynności eksportu azerskiej ropy do ropociągu Odessa - Brody może być trudne, tym bardziej, że dostarczające ją tankowce raczej nie mogłyby liczyć na ochronę bezzębnej marynarki ukraińskiej. Niewykluczone zresztą, że na Morzu Czarnym pojawią się niebawem jednostki "Noworosji" ponieważ optymalizacja logistyczna jej bytu "państwowego" wymaga zajęcia portu w Mariupolu. Tym samym w niedalekiej przyszłości północna część akwenu stałaby się areną konfliktu zbrojnego.  

Warto w powyższym kontekście dodać jeszcze, że według niepotwierdzonych informacji na Krymie dyslokowano system Bastion dedykowany zwalczaniu jednostek nawodnych [1], ponadto przebazowuje się na obszar półwyspu okręty podwodne i bombowce Tu-22M3 uzbrojone w ciężkie pociski przeciwokrętowe Ch-22 [2]. Rosja i jej marionetki są gotowi użyć tego arsenału dla ochrony swoich partykularnych interesów - casus malezyjskiego Boeinga świadczy o tym wymownie.  

Nie tylko otoczenie geopolityczne nie sprzyja dziś idei sprowadzania do Polski azerskiej ropy przez  Euroazjatycki Korytarz Transportu Ropy Naftowej. Trudno wyobrazić sobie w obecnych realiach, by Ukraina była w stanie podołać finansowo uczestnictwu w tym projekcie. Już w zeszłym roku, gdy decydowano o podwyższeniu kapitału zakładowego spółki Sarmatia, która realizuje całe przedsięwzięcie, strona ukraińska miała problemy ze sfinansowaniem zwiększenia swoich udziałów w tym podmiocie [3]. Przypomnijmy - współudziałowcami Sarmatii są: azerski SOCAR, Gruzińska Korporacja Naftowo - Gazowa, litewska Klaipedos Nafta, ukraińska Ukrtransnafta i polski PERN. Ostatnia z wspomnianych firm moim zdaniem w coraz mniejszym stopniu jest zainteresowana połączeniem ropociągu Odessa - Brody z polską siecią przesyłową i angażuje wszystkie swoje siły w rozbudowę gdańskiego Naftoportu. Trudno określić swoją drogą na dzień dzisiejszy jak oba projekty oddziaływałyby na siebie pod kątem biznesowym. 

Kolejnym problemem jest wzrastająca presja rosyjska z jaką musi mierzyć się w obliczu konfliktu w Donbasie Azerbejdżan a więc źródło surowca dla Euroazjatyckiego Korytarza Transportu Ropy Naftowej. Jak informuje Ośrodek Studiów Wschodnich: Moskwa dąży obecnie do neutralizacji azerskich inicjatyw energetycznych poprzez swoje uczestnictwo w nich a nawet do zintegrowania poczynań rządu w Baku z celami własnych struktur geoekonomicznych [4]. Analiza OSW dotyczy co prawda sektora gazu ziemnego, ale wszelkie przesłanki świadczą o tym, że można rozciągnąć jej tezy także na segment naftowy. W kontekście zaangażowania azerskiego w spółkę Sarmatia warto dodać, że zapowiadana przez SOCAR budowa zakładu petrochemicznego na obszarze Ukrainy w chwili obecnej nie jest realizowana [5]. Koncern de facto ogranicza więc swoją działalność w tym kraju mimo, iż oficjalne komunikaty informują o dalszej rozbudowie bazy paliwowej nad Dnieprem (chodzi jednak głównie o stacje benzynowe). 

Jak widać rosyjska interwencja wojskowa na Ukrainie w kontekście polskiego bezpieczeństwa energetycznego oznacza nie tylko problemy gazowe dla naszego kraju, ale najprawdopodobniej także ostateczne pożegnanie się z ideą ropociągu Odessa - Brody - Płock stanowiącego kluczowy element projektu Euroazjatyckiego Korytarza Transportu Ropy Naftowej realizowanego przez spółkę Sarmatia. To kolejna piękna idea, która pada pod naporem rosyjskich bagnetów...

Reklama
Reklama

Komentarze