Pierwszym, najbardziej oczywistym efektem zniesienia sankcji będzie utrzymanie się niskiej ceny ropy naftowej, a także jej prawdopodobny dalszy spadek. W ostatnim czasie ceny baryłki Brent oscylowała w granicach 30 $. Miały również miejsce jej spadki poniżej tej wartości – jak choćby w miniony piątek. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele: nadpodaż surowca na rynkach światowych, bardzo duże zapasy surowców (gdzie przoduje szczególnie USA), czy utrzymujący się wysoki kurs dolara. Istotną rolę odgrywa również spadek popytu na surowce ze strony Chin, spowodowany obecnie trwającym spowolnieniem wzrostu gospodarczego. W skutek zniesienia sankcji na Iran podaż surowca wzrośnie jeszcze bardziej. Kraj ten wielokrotnie podkreślał, że po zniesieniu sankcji natychmiast „zaleje rynek” swoją ropą naftową.
W opinii analityków Morgan Stanley może to doprowadzić do spadku ceny nawet do poziomu 20$.
Rokneddin Javadi, szef National Iranian Oil Company zapowiadał, że do 2020 roku jego kraj podwoi eksport ropy naftowej. Docelowo ma osiągnąć poziom od 4 do 7 milionów baryłek w zależności od zapotrzebowania. Teheran zapowiadał również, że od razu po zniesieniu sankcji możliwe jest zwiększenie krajowego eksportu o 500 000 baryłek dziennie. Można więc mówić o tym, że decyzja UE i USA wpłynie na rynki zarówno krótkoterminowo – poprzez umożliwienie zalania ich irańską ropą, jak i długoterminowo. Na rynku surowców pojawia się bowiem nowy, silny i stawiający sobie ambitne cele gracz.
Ambicji Iranu obawia się przede wszystkim Arabia Saudyjska. Oba kraje są historycznie i religijnie skonfliktowane. Ich obecna rywalizacja ma również aspekt gospodarczy. Spadająca cena ropy przekłada się na malejące wpływy budżetowe monarchii. Obydwa kraje będą również rywalizować na tych samych rynkach. Wśród ekspertów pojawiają się głosy, że obecna niska cena ropy jest również skutkiem rosnącego eksportu z Arabii Saudyjskiej. W ten sposób kraj ten otwiera się na nowe rynki zbytu blokując wkroczenie tam irańskich przedsiębiorstw. Saudowie mają powód do desperackiej wręcz walki. Międzynarodowy Fundusz Walutowy stwierdził w październiku ubiegłego roku, że przy obecnych ogromnych wydatkach rezerwy finansowe ich królestwa wyczerpią się za 5 lat. Prognoza ta uwzględniała sytuację, w której cena ropy wynosiła powyżej 40 $ za baryłkę.
Otwarcie się irańskiego rynku jest jednak szansą dla zagranicznych inwestorów, w tym polskich przedsiębiorstw. Niektóre polskie firmy takie jak PGNiG i Orlen są zainteresowane wydobyciem irańskich węglowodorów. Pierwszy z tych podmiotów 10 maja 2015 r. podpisał memorandum z National Iranian Oil Company, w którym koncerny wyraziły wolę współpracy na polu naftowym wokół wysp Lavan znajdujących się w Zatoce Perskiej. Z kolei Orlen otworzył biuro w Teheranie, a jego przedstawiciele spotykali się nawet z Irańskim ministrem ds. ropy naftowej Bijanem Namdarem Zanganehem. Agencja prasowa IRNA (Islamic Republic News Agency) już 6 maja 2015 r. informowała o intensywnych rozmowach polsko-irańskich dotyczących m.in. dostaw ropy naftowej z Iranu do Polski. O pomysłach polskich inwestycji w Iranie pozytywnie wypowiadał się minister ds. ropy tego kraju. Powiedział on, że po zniesieniu zachodnich sankcji Teheran zamierza wejść w „nową erę” w stosunkach z Polską. Pierwszym krokiem ma być eksport do naszego kraju ropy naftowej oraz skroplonego gazu ziemnego. „Polska zadeklarowała gotowość do współpracy z Iranem na różnych polach w sektorze energetycznym. Tamtejsze rafinerie były modernizowane i posiadają zdolność do przetwarzania irańskiej ropy” - zwrócił również uwagę Zanganeh.
W rywalizacji o dostęp do irańskiego rynku Polacy nie są jednak osamotnieni. Kiedy 29 listopada w Teheranie odbyła się konferencja dotycząca nowych kontraktów naftowych dla Iranu w wydarzeniu udział wzięło więcej firm niż się spodziewano. W konferencji uczestniczyli przedstawiciele 335 firm, w tym 152 firm zagranicznych z 45 krajów. W skutek tak dużego zainteresowania Iran może sobie pozwolić na stawianie twardych warunków. W oczekiwaniach wobec inwestorów szczególny nacisk ma być kładziony na współpracę na zasadach joint venture. "Każda firma zagraniczna, która chce u nas produkować ropę, musi mieć irańskich partnerów" – wypowiadał się irański minister ds. ropy Bijan Zanganeh. W świetle wypowiedzi irańskiego ministra takie umowy będą narzędziem tworzenia nowych rodzimych przedsiębiorstw zaangażowanych w poszukiwania i wydobycie ropy i gazu. Drugim priorytetem władz Iranu jest uwzględnienie w treści kontraktów klauzul o transferze nowoczesnych technologii. Tym czego Teheranowi najbardziej brakuje jest bowiem brak odpowiednich technologii i know-how spowodowany długotrwałą izolacją od światowych rynków.
Na zniesieniu sankcji ucierpią również co najmniej dwie siły polityczne - Rosja i Daesh. Pierwszy z krajów zyskuje poważnego konkurenta na rynku ropy naftowej. Konkurenta, który może sobie pozwolić na presję na obniżenie cen i postara się wkroczyć na rynki europejskie, w tym polski. Dlatego też łaskawszym okiem spoglądają na Arabię Saudyjską, którą wcześniej bezceremonialnie oskarżali o „destabilizowanie rynku ropy”. Rosjanie zawarli szereg kontraktów handlowych z tym krajem, w których stronami były również rosyjskie przedsiębiorstwa energetyczne. Dalsza obniżka cen ropy jest również niebezpieczna dla islamistów, którzy utrzymują się głównie ze sprzedaży nielegalnej (a wiec bardzo taniej) ropy naftowej i wkrótce mogą stracić wielu klientów, którzy uznają że bezpieczniej będzie kupować niewiele już droższy surowiec z legalnych źródeł.
(SzD)
Zobacz także: Rosja bez rezerw finansowych już w 2017 r. Możliwa wojna [wywiad]
Zobacz także: Koniec irańskich sankcji. PGNiG i Orlen obierają kurs na Teheran [RAPORT]