Reklama

Wywiady

Przed Polską wielka gra o taksonomię. „Nasz głos będzie cenny, możemy wiele zyskać” [WYWIAD]

Autor. Fot. archiwum własne mec. Radosława Maruszkina

Głos Polski w sprawie taksonomii będzie cenny, ponieważ może przechylić szalę. Przy okazji Warszawa będzie mogła uzyskać inne ustępstwa, np. w zakresie ETS - tłumaczy mecenas Radosław Maruszkin, prawnik zajmujący się regulacjami klimatycznymi i środowiskowymi.

Reklama

Jakub Wiech: czym w ogóle jest taksonomia?

Reklama

Mec. Radosław Maruszkin: taksonomia to potoczna nazwa dla nowego prawa Unii Europejskiej, które ma określić, czy dana inwestycja jest przyjazna środowisku czy nie. Została przyjęta w formie aktu ustawodawczego UE zbliżonego swoim charakterem do polskiej ustawy. Kluczowym dokumentem taksonomii jest rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady Unii Europejskiej 2020/852 w sprawie ustanowienia ram ułatwiających zrównoważone inwestycje. Jest ono bezpośrednio stosowane, czyli nie będzie powtórzone w aktach prawa polskiego.

Co ono stanowi?

Reklama

Taksonomia posługuje się dość specyficzną terminologią, która tak naprawdę powiela już przyjęte akty prawa Unii Europejskiej związane z ochroną klimatu. Przede wszystkim, rozporządzenie w artykule 3 określa, kiedy dana działalność jest z nim zgodna. Taka działalność musi spełniać cztery warunki, czyli: wnosić istotny wkład w realizację co najmniej jednego z celów środowiskowych, nie wyrządzać poważnych szkód dla żadnego z innych celów środowiskowych, być prowadzona zgodnie z minimalnymi gwarancjami i spełniać techniczne kryteria kwalifikacji. Podkreślam, że działalność musi spełnić wszystkie cztery cechy. I tutaj zahaczamy o pewien przyszły uniwersalizm taksonomii.

Uniwersalizm?

W przyszłości taksonomia będzie punktem odniesienia dla przyjmowanych po niej aktów prawnych określających, co jest przyjazne środowisku, a co nie. Będzie takim benchmarkiem. Na razie w samej taksonomii jest wpisane, że te kryteria, o których mówiłem wcześniej, powinny być stosowane przez UE i poszczególne państwa członkowskie w celu ustalenia, czy dana działalność gospodarcza kwalifikuje się jako zrównoważona środowiskowo na potrzeby wszelkich środków określających wymogi dla uczestników rynku finansowego. Natomiast nieoficjalnie mówi się, że przyszłe akty, rozporządzenia, dyrektywy będą same odsyłać do taksonomii. Innymi słowy taksonomia będzie unijnym wskaźnikiem, co jest przyjazne środowisku.

Mówiąc językiem maksymalnie uproszczonym można powiedzieć, że to będzie taka miara, do której będzie się przekładać inwestycje w Unii Europejskiej, żeby sprawdzić, czy one będą w stanie pozyskać finansowanie w ramach prawa UE?

Powiedziałbym raczej, że będzie miarą, czy dana inwestycja jest przyjazna środowisku czy nie. Ale część inwestorów będzie mogła udzielać finansowania na niezgodne z taksonomią działalności. Niemniej, taksonomia już teraz wprowadziła trzy obowiązki, czyli artykuły 5, 6 i 7, które dotyczą przejrzystości. W skrócie: przed zawarciem umowy i w sprawozdaniach okresowych trzeba będzie mówić, czy to finansowanie, czy te produkty finansowe są zgodne z taksonomią. Na razie można oferować klientom czy finansować rzeczy niezgodne z taksonomią.

A jak ważne jest taksonomia z perspektywy takiego przeciętnego przedsiębiorcy?

Tak naprawdę: to zależy. To zależy od tego, czy ten przedsiębiorca jest na tyle dużym przedsiębiorcą, że musi składać informacje finansowe. Jeżeli tak, to taksonomia jest dla niego istotna, bo musi w swoim raporcie powiedzieć, jaka część jego CAPEX i OPEX, czyli nakładów inwestycyjnych i operacyjnych, jest zgodna z taksonomią. Jeżeli tego nie wie, to nie jest w stanie wykonać tego obowiązku.  Dotyczy to największych firm w Unii Europejskiej. Polska jest na tym tle specyficzna, bo nad Wisłą działają w dużej mierze spółki-córki dużych przedsiębiorstw zagranicznych. Ze względu na to, że są one częścią większej grupy, to centrala po prostu będzie od nich tego wymagała.

W Polsce mówimy o taksonomii głównie z perspektywy energetyki. Dlaczego?

W przeszłości, powiedzmy 10 lat temu, większość przepisów środowiskowych Unii Europejskiej istotnych dla polskiego rynku związana była z sektorem energetycznym. Wynikało to po prostu stąd, że energetyka w Polsce jest węglowa i ma realne oddziaływanie na środowisko. Stąd duży udział energetyki w debacie publicznej. Można spotkać się też z głosami, że na bardzo duży udział energetyki w debacie wpływa to, że są to spółki kontrolowane przez Skarb Państwa. A Skarb Państwa w większym stopniu dba o interesy własnych spółek niż o interesy prywatnych przedsiębiorców. Co więcej, nasza energetyka wymaga kapitału dłużnego, żeby przeprowadzić jej modernizację. To jest już ta skala kapitału, że trudno znaleźć podmioty, które pożyczą go na atrakcyjnych rynkowo warunkach. Są jeszcze banki poza Unią Europejską, które kredytują rzeczy niezgodne z ochroną środowiska, takie finansowanie jest coraz trudniej uzyskać. To będzie istotne w szczególności dla modernizacji bloków węglowych, zarówno takich dużych, systemowych typu Bełchatów, jak i małych w tym energetyki samorządowej, która ma duży problem z kosztami zakupu uprawnień emisji do dwutlenku węgla. To jest w ogóle jeden z powodów, dla których część lokalnych elektrociepłowni chce wychodzić z węgla. Te podmioty będą musiały być zgodne z taksonomią, bo inaczej nie będą miały pieniędzy.

Niemniej, na razie brzmi to tak, jakby taksonomia nie miała zbyt dużego wpływu na Polską gospodarkę.

Warto pamiętać, że Unia Europejska działa taktyką małych kroków, często powoli przesuwa granice. Na przykład system handlu emisjami ETS, który był wprowadzany w 2003 roku, wywołał początkowo uśmiechy politowania. Dużo osób śmiało się na dźwięk słów, że jedno uprawnienie może kosztować 100 euro. Dzisiaj, po 20 latach to już nie jest powód do żartów. Wydaje mi się, że podobnie może być z taksonomią.

A jak do taksonomii podchodzą poszczególne kraje UE?

Widać różnicę w podejściu poszczególnych państw członkowskich do niektórych sektorów. Powstały na przykład dwa obozy -- jeden to był obóz pro-energia atomowa, a drugi: anty-energia atomowa. Stronnictwami tymi kierowały odpowiednio Francja oraz Niemcy. Powstała debata, czy energetyka jądrowa powinna być zgodna z taksonomią czy nie. W obecnym kształcie, po przyjęciu aktu delegowanego dotyczącego łagodzenia zmian klimatu i adaptacji do zmian klimatu, energetyka jądrowa nie jest ona uwzględniona. Druga dyskusja dotyczyła tego, czy gaz ziemny powinien być zgodny z taksonomią. Ale istniało też wiele innych sporów: na przykład cześć Skandynawii uznała, że przemysł drzewny został źle uregulowany.

A jak wygląda sytuacja w sporze atom-antyatom?

Został przyjęty akt delegowany który, upraszczając, mówi, że energia jądrowa i energia z gazu nie są zgodne z taksonomią (vide: Rozporządzenie delegowane KE 2021/2139 z dnia 4 czerwca 2021 r. ). Jednak 31 grudnia 2021 roku Komisja Europejska wysłała nieformalną propozycję zmiany ww. aktu delegowanego, która zmienia treść aktu zeszłorocznego na taką, która -- w dużym skrócie -- dopuszcza nową energetykę jądrową pod określonymi warunkami, a także wytwarzanie energii elektrycznej z gazowych paliw kopalnych. Zatem piłka w grze, choć oczywiście z perspektywy prawa UE, Komisja nie zrobiła jeszcze nic.  Prawdopodobnie mamy do czynienia z wybadaniem, jakie będzie poparcie państw członkowskich. Tutaj wchodzi unijna polityka - Parlament Europejski oraz Rada Unii Europejskiej mają prawo weta. Parlament Europejski jest dość mocno proekologiczny. Może uznać, że skoro już obowiązują przepisy proekologiczne to ich zmiana osłabi poziom ochrony środowiska. Nie mogę zagwarantować, że parlamentarzyści europejscy zgodzą się na taki handel, że Francja da zielone światło, żeby gaz ziemny był zgodny z taksonomia, a w zamian Niemcy przystaną na to, żeby energia jądrowa była zgodna. Co ważne, w tym przypadku głos Polski będzie cenny, ponieważ może przechylić szalę. Przy okazji Polska będzie mogła uzyskać inne ustępstwa, np. w zakresie ETS.

Czyli kluczowe potyczki dopiero przed nami.

Zwróciłbym tu szczególną uwagę na zagadnienie, które jest pomijane w debacie publicznej, czyli na to, jak się liczy weto Parlamentu Europejskiego i Rady. Jeżeli Parlament zbierze większość wetującą albo jedno z państw w Radzie zbierze taką większość, to niezależnie od tego, co chce Komisja, nie będzie ona miała kompetencji, żeby przyjąć akt prawny. Co więcej, ten akt delegowany będzie mógł zostać poddany później kontroli sądowej, czyli jeśli inne państwo członkowskie, dajmy na to, Austria, będzie niezadowolone, że energetyka jądrowa została objęta taksonomią, to istnieje jeszcze możliwość skierowania skargi do Trybunału Sprawiedliwości w celu unieważnienia tego aktu.

Bardzo dziękuję za rozmowę!

Reklama
Reklama

Komentarze