Reklama

Wywiady

Prof. Tomasz Grosse dla E24: Ursula von der Leyen jest oderwana od rzeczywistości [WYWIAD]

Szefowa KE na posiedzeniu podczas którego wygłosiła orędzie o stanie UE
Szefowa KE na posiedzeniu podczas którego wygłosiła orędzie o stanie UE
Autor. Parlament Europejski/Domena Publiczna

To raczej nie była wielka wizja, tylko przemówienie o charakterze wyborczym, które łagodziło obraz rzeczywistości, dlatego w wielu miejscach było od niej dalekie (…) Ona stara się nie dostrzegać większości problemów, natomiast to, co dostrzega to zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego i jej własna przyszłość w unijnych strukturach – mówił w rozmowie z Energetyka24.com nt. orędzia o stanie Unii Europejskiej wygłoszonego przez przewodniczącą KE prof. Tomasz Grzegorz Grosse, politolog, socjolog i europeista z Uniwersytetu Warszawskiego związany m.in. z Instytutem Sobieskiego, Warsaw Institute oraz Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego

Reklama

Daniel Czyżewski, Energetyka24.com: State of the European Union wygłoszone w środę przez Ursulę von der Leyen zawierało wiele mocnych sformułowań i wizji. Czy to tylko retoryka, gra polityczna czy realny program?

Reklama

Prof. Tomasz Grzegorz Grosse: To był przede wszystkim był koncert życzeń, pewne ukłony polityczne dla różnych aktorów zgodnie z zasadą „dla każdego coś miłego". Kontekst polityczny związany ze zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego oraz przyszłością samej von der Leyen jako przewodniczącej Komisji Europejskiej były w tym przemówieniu najważniejsze, dlatego kładła nacisk na to, co jej się udało zrobić.

Stosunkowo niewiele było o tym, co chce zdziałać w nadchodzącym czasie, ale nie mogło być, bo tego czasu zostało niewiele. Starała się przemycić takie treści, które były zgodne z oczekiwaniami poszczególnych aktorów politycznych właśnie po to, aby uzyskać ich poparcie przy wyborze na kolejną kadencję.

Reklama

To raczej nie była wielka wizja, tylko przemówienie o charakterze wyborczym, które łagodziło obraz rzeczywistości, dlatego w wielu miejscach było od niej dalekie.

Może więcej o tym przemówieniu mówi to, czego w nim nie ma, niż to co w nim jest. Von der Leyen mówiła o „dokończeniu budowy Unii Europejskiej" o zmianach traktatów. Czy mimo tego politycznego charakteru wystąpienia można to odczytywać jako zapowiedź pogłębienia integracji?

Von der Leyen poparła jak najszybszą akcesję Ukrainy oraz krajów Bałkanów Zachodnich. Stwierdziła nawet, że należy zrezygnować z tego warunku stawianego przez polityków niemieckich – że najpierw trzeba dokonać zmian traktatowych co do sposobu głosowania a dopiero później przyjąć nowe kraje członkowskie.

Mówiąc o zmianach traktatowych szefowa KE nie wchodziła w szczegóły jakie to miałyby być zmiany. Prawdopodobnie nie chciała rozdrażniać przeciwników zmian, państwa UE są podzielone w tej sprawie. Wszystkie na zasadzie konsensusu muszą się zgodzić co do wyboru przewodniczącego Komisji, więc von der Leyen zapaliła tylko i aż zielone światło dla zmian traktatów. To jest ukłon dla zwolenników tych zmian, czyli Francji i Niemiec. Nie wchodzenie w szczegóły to sygnał, że nie chciała drażnić krajów, które sceptycznie podchodzą do rewizji traktatów. 

Czytaj też

Czy dołączenie Ukrainy do UE może się odbyć jednocześnie ze zmianami traktatów?

Ukraina będzie miała bardzo trudną ścieżkę do pokonania bo stoi przed nią 35 rozdziałów negocjacyjnych oraz bardzo ciężkie i wymagające warunki stawiane krajowi kandydackiemu. Rewizja traktatów to sprawa, która się rozstrzygnie między tylko i wyłącznie dotychczasowymi członkami. Państwa członkowskie są głęboko podzielone. Przynajmniej kilka lub nawet kilkanaście krajów sygnalizowało niechęć do zmiany traktatów. Niemcy próbowały szantażować zwolenników szybkiej akcesji, przede wszystkim Polskę, tym, że nie będzie Ukraina szybko przyjęta jeśli nie nastąpi zmiana sposobu głosowania. Są małe szanse, żeby ten szantaż zadziałał i przestraszył grupę sceptyków. Politycy niemieccy zresztą się z tego wycofują i sama von der Leyen w orędziu, co pokazuje, że trudno będzie połączyć akcesję Ukrainy ze zmianą systemu głosowania w instytucjach unijnych.

Szefowa KE mówiła dużo o konkurencji gospodarczej z Chinami i Stanami Zjednoczonymi. Skupiła się na technologiach niskoemisyjnych, samochodach elektrycznych, fotowoltaice, dotacjach jakie oba mocarstwa pompują w te sektory. Czy Europa jest w stanie gospodarczo konkurować z tymi państwami?

Temat polityki przemysłowej w kontekście transformacji klimatycznej został podjęty w orędziu na dość eksponowanym miejscu. To z kolei był ukłon w stronę Francuzów, którzy mają bardzo dużo do  powiedzenia jeśli chodzi o przyszłego przewodniczącego KE. Paryż od dłuższego czasu nawołuje do zaostrzenia kursu w kierunku protekcjonizmu, czyli ochrony przemysłu europejskiego przed konkurencją chińską, ale też amerykańską. Zwłaszcza w kontekście transformacji energetycznej.

Problem polega na tym, że działania jakie podejmuje KE pod rządami von der Leyen w tym obszarze  są zbyt późne i zbyt skromne. Przykładem są chociażby dwie regulacje obecnie procedowane. Net Zero Industry Act ma właśnie chronić europejski przemysł w dochodzeniu do zeroemisyjności, ale jednocześnie związany jest z bardzo dużymi obciążeniami dla tego przemysłu. Critical Raw Material Act wynika ze zderzenia się ze ścianą. UE zdecydowała się na transformację energetyczną, ale nagle się okazało, że jest ona przede wszystkim korzystna dla przemysłu chińskiego, a Europa stała się zakładnikiem Chin jeśli chodzi o dostawę różnego rodzaju komponentów i surowców niezbędnych do przeprowadzenia transformacji. Oba protekcyjne akty prawne są spóźnione i działają na bardzo małą skalę.  

Szefowa KE nie zająknęła się o ogromnych kosztach czy znakach zapytania związanych z Fit for 55 czy Europejskim Zielonym Ładem. Powiedziała, że wszystko idzie świetnie. Czy to oznacza, że ten walec będzie szedł do przodu bezrefleksyjnie?

O tym, że to wszystko jest mocno spóźnione a korekta jest słabiutka świadczy jej wypowiedź o tym, że ona zamierza trzymać obrany kurs w polityce klimatycznej oraz że ambicje klimatyczne będą wyśrubowane. Strategia będzie taka sama.

Powiedziała, że w stosunkach z Chinami opowiada się za strategiaderisk a niedecouple. Nie będzie gwałtownego zerwania relacji z Chinami, tylko łagodne podejście. To oznacza, że w praktyce polityka klimatyczna UE będzie korzystna przede wszystkim dla Chin, Stanów Zjednoczonych i przyniesie bardzo duże koszty gospodarce europejskiej oraz potężne podziały wewnętrzne, które już są widoczne gołym okiem, choćby między Warszawą a Berlinem lub pomiędzy Paryżem a Berlinem. 

Czytaj też

To wszystko doprowadzi do geoekonomicznego osłabienia Europy w szczególnym momencie, w którym przechodzimy trzęsienie geopolityczne w naszym regionie i na świecie. Ambicje klimatyczne o których mówiła von der Leyen są oderwane od rzeczywistości. Ta część jej przemówienia w największym stopniu pokazuje, że von der Leyen jest oderwana od rzeczywistości, a nawet traktuje własne rządy w Komisji jako sukces. Szczyci się bowiem, że jej kadencja była po raz pierwszy geopolityczna, a to właśnie na polu geopolityki i geoekonomii UE ponosi ostatnio duże porażki.

Jak w tym wszystkim ma się odnaleźć Polska?

Przewodnicząca KE wykonała ukłon również w stronę polskiego rządu. Mówiąc o praworządności nie wymieniła z nazwy krajów najbardziej „niepraworządnych". W pewnym momencie przemówienia wspomniała o „unii narodów i demokracjach narodowych", co odnosiło się do poglądów EKR, do którego należy Prawo i Sprawiedliwość. To kolejny dowód na tezę o przemówieniu wyborczym. Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy poparli wybór von der Leyen na pierwszą kadencję, ale nie zrobią tego zapewne ponownie. Bardzo zawiedli się na niej, mają żal o wstrzymywanie funduszy dla Polski i brak realizacji wielu obietnic.

Oprócz wyborczego charakteru przemówienia szefowa KE wspominała o sprawach merytorycznych jak choćby polityka migracyjna czy klimatyczna UE. Te fragmenty wyraźnie pokazywały, że tuszuje problemy w tych obszarach, aby ktoś przypadkiem nie zapytał się, czy nie ponosi odpowiedzialności za błędną politykę. Polska elita polityczna nie powinna wierzyć w słowa von der Leyen, bo rzeczywistość w Unii Europejskiej nie wygląda tak różowo, jak to przedstawiała pani przewodnicząca. Mamy bardzo duże wyzwania, problemy i powinniśmy myśleć jak je rozwiązywać. Z całą pewnością Ursula von der Leyen patrząca na UE przez różowe okulary nie jest politykiem, który byłby partnerem do dyskusji dla polskiego rządu. Ona stara się nie dostrzegać większości problemów, natomiast to, co dostrzega to zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego i jej własna przyszłość w unijnych strukturach.

Reklama

Komentarze

    Reklama