Reklama

Wywiady

Dulkiewicz dla E24: musimy przygotować Gdańsk i na powódź, i na suszę

Autor. Facebook Aleksandra Dulkiewicz/Renata Dąbrowska

Działania klimatyczne są wymagające, bo trzeba działać dwutorowo. Dla przykładu: musimy szykować infrastrukturę miejską na krótkotrwałe, gwałtowne opady deszczu, a z drugiej: zabezpieczać zasoby wody, bo zdarzają się dłuższe susze - mówi prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.

Reklama

Jakub Wiech: Jak ocenia Pani przygotowanie polskich miast na globalne ocieplenie?

Reklama

Prezydent Aleksandra Dulkiewicz: Nie odłączałabym w tej kwestii miast od reszty kraju. Oczywiście są pewne różnice lokalne, bo Polska to relatywnie duży kraj, jednak wyszczególnianie miast jest moim zdaniem błędem, bo to pozwala wyłączyć je z kontekstu ogólnokrajowych, kompleksowych struktur, narzędzi i działań, których, niestety, brakuje. Mamy do dyspozycji w zasadzie wyłącznie Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a więc podmiot centralny z lokalnymi oddziałami. Natomiast same miasta radzą sobie różnie – dużo zależy tu od świadomości włodarzy.

Prezydentów?

Reklama

Mowa tu nie tylko o prezydentach, ale także o radnych i urzędnikach. Takie przygotowywanie miasta na zmianę klimatu wymaga kompetencji na wielu poziomach samorządu. Nie wszędzie zanotowano, że obecnie ochrona środowiska to również działania związane ze zmianą klimatu.

Brakuje wiedzy i kompetencji?

Tak, faktycznie brakuje kompetencji. Miasta jeszcze do niedawna nie musiały się tym zajmować. Ale na szczęście zmienia się to w dynamiczny sposób. Jestem bardzo szczęśliwa, że działa np. Studium Obywatelskie im. Pawła Adamowicza, które otworzyło niezwykle popularny kierunek studiów, tzw. Zielony MBA, którego celem jest kształcenie kadr dla samorządów, NGO-sów i biznesu na tym polu. Niebawem, w nowym roku akademickim, zajęcia będzie rozpoczynała kolejna grupa studentów, bardzo im kibicuję.

A jak wyglądają przygotowania klimatyczne w samym Gdańsku?

W Gdańsku, jeśli chodzi o poziom działań i dokumentów, sprawa wygląda nieźle. Przyjęliśmy uchwałą Rady Miasta np. plan adaptacji miasta do zmian klimatu, plan adaptacji do gospodarki niskoemisyjnej. To, co było momentem przełomowym to powódź roku 2001, która uświadomiła władzom miasta, że trzeba działać już teraz, że trzeba się adaptować. Rozpoczęte w wtedy programy kontynuujemy do tej pory. W naszym mieście cały czas przestawiamy myślenie i szukamy obszarów działań, ale to wymagające wyzwanie.

Wspomnienie tamtych wydarzeń pozwala łatwiej zrozumieć, co by było, gdyby Bałtyk zalał Gdańsk?

Widziałam mapy, które publikują klimatolodzy i pokazana na nich wizja jest przerażająca.

Mieszkańcy Gdańska są tym tematem przejęci?

Jeden z pierwszych paneli obywatelskich, który zorganizowałam, skupiony był właśnie na przystosowaniu miasta do gwałtownych zjawisk pogodowych. Polegało to na wylosowaniu reprezentatywnej grupy mieszkańców, którzy przez kilka miesięcy pracowali nad konkretnymi rozwiązaniami, pracując pod okiem ekspertów. Dyskusja była bardzo ciekawa i pokazała, że mieszkańcy miasta są zainteresowani tym tematem. Pomagają w tym na pewno kampanie edukacyjne, które prowadzimy, np. dotyczące bioróżnorodności, zakładania własnych ogródków, redukowania ilości odpadów. 

Wspomniała Pani, że działania klimatyczne są wymagające. Dlaczego?

Gdyż trzeba działać dwutorowo w tych samych sprawach. Dla przykładu: z jednej strony musimy szykować infrastrukturę miejską na krótkotrwałe, gwałtowne opady deszczu i związany z tym nadmiar wody, a z drugiej: zabezpieczać jej zasoby, bo zdarzają się coraz dłuższe okresy, kiedy notujemy deficyt opadów.

Czy miejscy włodarze są wyposażeni w odpowiednie instrumenty prawne, żeby sobie z tym radzić?

Działając w organizacjach samorządowych postulujemy różne zmiany przepisów. To, co dziś trzeba poprawić to procedury uzgodnień, które zapadają przy inwestycjach. Nie mamy dobrych narzędzi do nakładania na inwestorów obowiązków związanych np. z gospodarką wodną, z odprowadzaniem wody czy jej oszczędzaniem. Nie mamy też pełnych środków do egzekwowania tych obowiązków, bo przyjęcia budynków są kompetencją innych służb. Na szczęście zwiększa się też klimatyczna świadomość inwestorów.

Jak Pani ocenia polskie działania związane ze zmieniającym się klimatem?

Nie widzę takiej intensywności działań w polityce rządu na rzecz klimatu, jaką widzę w polityce chociażby w kwestii historii. Myślę, że dobrze widać to na przykładzie Gdańska. Niemniej, mieszkamy nad Bałtykiem i patrzymy na inne bałtyckie miasta – na przykład te w Danii, Niemczech czy w Szwecji. Widać tam wyraźnie, jak wzrasta udział energii wytwarzanej z wiatru czy wody, to się zwiększa z roku na rok. W Polsce czegoś takiego nie notujemy, wręcz przeciwnie – rząd zatrzymał inwestycje w energetykę wiatrową na lądzie. Liczę na to, że wkrótce to się zmieni.

A czy zna Pani rozwiązania z innych bałtyckich miast, które można wdrożyć w Gdańsku?

W listopadzie odwiedziłam Lipsk, wspólnie z tamtejszym przedsiębiorstwem komunalnym jesteśmy współwłaścicielami Gdańskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Podglądamy, co tam się dzieje, zaciekawiło nas na przykład wytwarzanie ciepła z liści, które są zbierane jesienią – toczą się różne dyskusje, bo to również sprawa zachowania bioróżnorodności. Pracujemy też nad inwestycją utylizującą odpady w procesie kogeneracji. To będzie szansa na zamknięcie cyklu dla tej frakcji odpadów, z którymi już nic nie można zrobić. Mam nadzieję, że ta spalarnia zostanie uruchomiona na przełomie 2023 i 2024 roku.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama
Reklama

Komentarze