Reklama

Klimat

Woś: 70 proc. wody w Polsce zużywane jest na potrzeby energetyki

Fot. Flickr/Kancelaria Premiera
Fot. Flickr/Kancelaria Premiera

Pojawiły się interesujące apele o oszczędzanie wody wykorzystywanej na potrzeby komunalne, ale trzeba powiedzieć, że 70 proc. wody w Polsce zużywane jest na potrzeby energetyki - powiedział w poniedziałek minister środowiska Michał Woś.

Minister środowiska pytany na antenie Radia Plus, czy z w powodu suszy będzie obowiązywał ogólny zakaz wejścia do lasów zauważył, że problem związany z suszą występuje kolejny rok z rzędu. "Trzeba podjąć daleko idące działania ogólnopaństwowe związane z retencją, czym zajmuje się Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, ale również Lasy Państwowe. Na wielką skalę w lasach zamieniamy osuszające rowy melioracyjne na zbiorniki retencyjne" - tłumaczył. "To są programy prowadzone od kilku lat, mówimy tu o milionach metrów sześciennych wody" - dodał.

Woś wskazał, że wytyczne dotyczące zamykania lasów z powodu zagrożenia pożarowego są bardzo precyzyjne. "Jeżeli przez pięć dni z rzędu codziennie o godzinie 9 wilgotność ściółki wynosi poniżej 10 proc., wówczas nadleśniczy jest zobligowany z mocy prawa zamknąć dostęp do lasu" - wyjaśnił.

Minister środowiska stwierdził, że dopóki zachowujemy się właściwie, w lasach zagrożenia nie ma. Zwrócił uwagę, że zagrożenie wywołują: wjeżdżanie samochodem do lasu, śmiecenie - np. rzucanie butelek lub niedopałków papierosów oraz wypalanie traw.

W środę odbyło się spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z ministrami: rolnictwa Janem Krzysztofem Ardanowskim, środowiska Michałem Wosiem, klimatu Michałem Kurtyką oraz gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Markiem Gróbarczykiem. Woś na antenie radia Plus pytany był o współdziałanie resortów w sprawie gospodarki wodnej. Poinformował, że Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej prowadzi program "Stop Suszy!". "My mamy kilkadziesiąt lat zaniedbań. Nasz poprzedni rząd, w ciągu ostatnich czterech lat przygotował szczegółowy program budowy zbiorników retencyjnych, w ciągu najbliższych lat ma ich powstać sto" - powiedział.

Według Wosia, "obok dużych inwestycji publicznych są potrzebne małe, to znaczy zamienianie rowów melioracyjnych na retencyjne oraz program Łąk Kwietnych". "Przy domu można zamiast pięknie przystrzyżonego trawnika mieć łąkę kwietną. To wymaga mniej pracy, nie trzeba jej co chwilę kosić, a taka łąka zatrzymuje wilgotność ziemi" - wyjaśnił.

Woś mówił również o oddolnych inicjatywach dotyczących oszczędzania wody. "Pojawiły się interesujące apele o oszczędzanie wody na potrzeby komunalne, ale trzeba powiedzieć, że 70 proc. zużycia wody w Polsce, to zużycie na potrzeby energetyki, na potrzeby przemysłu, z czego najwięcej na potrzeby energetyki" - powiedział. "To być może są szlachetne akcje, żeby oszczędzać wodę myjąc się w domu, ale tutaj potrzebne jest szerokie działanie państwa" - podkreślił.

Minister pytany był o pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym. "Jestem w bieżącym kontakcie z dyrektorem parku i z prowadzącymi akcję gaśniczą i informacja o tym, że pożar został ugaszony pojawiła się już w czasie weekendu, został tam tylko dozór pożarzyska, natomiast wczoraj straż pożarna wycofała większość sił. Właśnie już po patrolach ze śmigłowca i termowizyjnych została podjęta decyzja o prowadzeniu tego bieżącego dozoru za pomocą służb parku narodowego".

Przypomniał, że spłonęło 5 tys. 280 hektarów. Jego zdaniem, to tragiczne straty, bo Biebrzański Park Narodowy to "polska przyrodnicza perełka na skalę świata". Zwrócił uwagę, że "szczęśliwie wypaliły się przede wszystkim łąki i trzcinowiska, nie zajął się torf". "Gdyby torf się palił moglibyśmy mieć akcję gaśniczą trwającą kilka miesięcy" - dodał.

Pytany, czy przyczyną pożaru było wypalanie trawy, odparł, że do piątku było to niemal pewne. Ale, jak opowiadał, w piątek pojawiła się informacja o tym, że pożar, który wybuchł się w niedzielę wieczorem, rozpoczął się w kilku odległych od siebie miejscach. Według Wosia "to rodzi podejrzenie, że może nie tylko wypalanie traw, ale być może grasował tam także jakiś absolutny szaleniec, czyli podpalacz". "Służby odpowiednie to weryfikują, ale niezależnie od tego wypalanie traw jest czymś nieodpowiedzialnym, czymś głupim, czymś nielegalnym i szkodliwym dla przyrody" - podkreślił.

Źródło:PAP
Reklama
Reklama

Komentarze