Wylesianie w tropikach przyczyniło się do śmierci pół miliona ludzi w ciągu 20 lat
Jak ustalili naukowcy w nowej analizie, wylesianie, które powoduje lokalny wzrost temperatur, zakłóca wzorce opadów i zwiększa ryzyko pożarowe, przyczyniło się do śmierci ponad 500 tys. ludzi w regionach tropikalnych w latach 2001-2020.
Zgodnie z badaniem opublikowanym w sierpniu w Nature Climate Change w ciągu ostatnich dwóch dekad wylesianie przyczyniło się do śmierci ponad pół miliona ludzi w regionach tropikalnych w wyniku lokalnego wzrostu temperatur. Wycinanie drzew zmniejsza ilość dostępnego cienia, ogranicza opady deszczu, zwiększa ryzyko pożarów i pogłębia problemy związane z chorobami nasilanymi przez upały. Szczególnie duży wpływ zaobserwowano w lasach deszczowych południowo-wschodniej części Azji, Amazonii i Demokratycznej Republiki Konga.
Gdzie zaobserwowano największy wpływ?
W publikacji naukowcy z Brazylii, Ghany i Wielkiej Brytanii porównali śmiertelność niezwiązaną z wypadkami oraz wzrost temperatur w rejonach tropikalnych dotkniętych wycinką lasów. Wcześniejsze badania wykazały, że wycinanie i spalanie drzew powoduje długotrwały lokalny wzrost temperatury, ale w badaniu opublikowanym w Nature Climate Change po raz pierwszy oszacowano wynikającą z tego liczbę ofiar śmiertelnych. Okazało się, że na tych obszarach lokalne ocieplenie spowodowane wylesianiem odpowiada za ponad ⅓ (39 proc.) całkowitej śmiertelności związanej z upałami.
Badacze oszacowali, że ocieplenie spowodowane wylesianiem było przyczyną około 28,3 tys. zgonów rocznie w latach 2001-2020 w rejonach tropikalnych, co łącznie daje ponad 566 tys. ofiar śmiertelnych w ciągu 20 lat. Ponad połowa z nich miała miejsce w Azji Południowo-Wschodniej ze względu na dużą liczbę ludności na terenach najbardziej narażonych. Około ⅓ miała miejsce w Afryce, a pozostała część w Ameryce Środkowej i Południowej. Jak zaznaczyli naukowcy, w badaniu nie uwzględniono wpływu globalnego ocieplenia spowodowanego emisją gazów cieplarnianych, więc „szacunki dotyczące śmiertelności związanej z upałami spowodowanymi wylesianiem są prawdopodobnie ostrożne”.
Jak ustalili badacze, w latach 2001-2020 w tropikach zniknęło łącznie 1,6 mln km² obszarów leśnych (o pokryciu koron drzew powyżej 10 proc.) – to mniej więcej tyle, ile powierzchnia Hiszpanii, Francji, Niemiec i Polski łącznie. Największa utrata lasów miała miejsce w tropikalnej części Ameryki Środkowej i Południowej (około 760 tys. km2). Znaczna utrata lasów miała również miejsce w Azji Południowo-Wschodniej (około 490 tys. km2) i tropikalnej Afryce (około 340 tys. km2). W tych regionach lokalny wzrost temperatur był 2-9 razy szybszy na terenach, gdzie wycięto w lasy, w porównaniu z miejscami, gdzie drzewa zostały zachowane.
Wylesianie w imię rozwoju?
Jak powiedział brytyjskiemu dziennikowi The Guardian jeden z autorów badania, profesor Dominick Spracklen z Uniwersytetu w Leeds, głównym przesłaniem badania jest to, że „wylesianie zabija”. Jak zauważył, zagrożenia związane z wylesianiem w skali lokalnej są często pomijane w globalnej debacie o klimacie – zazwyczaj omawiany jest raczej wpływ w skali całego świata, np. na emisje gazów cieplarnianych.
Naukowiec zwrócił uwagę, że do wylesiania często dochodzi na potrzeby rolnictwa, by zwiększyć obszar pod uprawy. Tymczasem, jak twierdzi Spracklen, pozostawienie nienaruszonych lasów może uratować życie wielu ludzi, którzy byliby mniej narażeni na stres cieplny, a jednocześnie zwiększyć produkcję rolną:
Nie chodzi tylko o to, że Zachód nalega na ochronę lasów ze względu na globalny klimat. Lasy przynoszą bezpośrednie korzyści lokalnym społecznościom. Regulują temperaturę, zapewniają opady deszczu i wspierają rolnictwo, od którego zależą ludzie. Lasy te nie są bezczynne – pracują naprawdę ciężko i robią coś naprawdę ważnego dla nas.
prof. Dominick Spracklen z Uniwersytetu w Leeds