Reklama

Klimat

Gorączka złota na dnie oceanów. Naukowcy ostrzegają [KOMENTARZ]

Fot. Pexels
Fot. Pexels

Co są w stanie zrobić przedsiębiorcy, aby zarobić na dążeniu do redukcji emisji? Są w stanie…. sięgnąć dna. Morskiego dna. Startup z Kanady zamierza wydobywać metale potrzebne m.in. do produkcji samochodów elektrycznych z głębi oceanów. 

Nadchodzi nowa wojna. Do niedawna naukowcy i aktywiści bili się z wielkim biznesem paliw kopalnych. Ta walka wciąż trwa, choć trendy wskazują, że koncerny naftowe, gazowe i węglowe wojnę przegrają.

Coraz częściej jednak dochodzą sygnały, że nowa batalia będzie się toczyła pomiędzy naukowcami i aktywistami a… szeroko pojętą branżą czystej, bezemisyjnej energii. Od lat wskazuje się na zanieczyszczenia środowiska związane z produkcją paneli fotowoltaicznych czy turbin wiatrowych. Z jednej strony nie trzeba długiego researchu, żeby stwierdzić, że w ostatecznym rozrachunku i tak są one mniejsze niż szkody wywołane przez paliwa kopalne, a z drugiej strony wiele procesów można doprowadzić do stanu, w którym będą mniej szkodliwe dla otoczenia niż obecnie.

Pokusa

Firma zajmująca się wydobyciem dna morskiego, DeepGreen Metals Inc., z powodzeniem sprzedała się inwestorom jako innowacyjna spółka wydobywcza wydobywająca metale do produkcji akumulatorów do samochodów elektrycznych, które można uzyskać w obfitości – i z dużym zyskiem – jednocześnie minimalizując niszczenie środowiska podczas górnictwa na lądzie. 

Istnieją jednak mocne dowody naukowe na to, że dno morskie przeznaczone do wydobycia jest w rzeczywistości jednym z najbardziej bioróżnorodnych miejsc na świecie – i coraz więcej powodów do zmartwień z powodu kuszących obietnic DeepGreen. 

Bloomberg przeanalizował dokumenty korporacyjne i prawne, rejestry regulacyjne i inne dokumenty dotyczące spółki. Analiza rodzi pytania dotyczące planów biznesowych DeepGreen. Nieujawnione wcześniej umowy z rozwijającymi się państwami wyspiarskimi na południowym Pacyfiku pokazują, że firma wywiera wpływ polityczny i finansowy na swoich partnerów, którzy polegają na jej doświadczeniu w eksploatacji zasobów dna morskiego i są zobowiązani do legitymizacji działań DeepGreen z międzynarodowymi przepisami dotyczącymi ochrony środowiska. 

Zarejestrowany w Kanadzie startup przedstawia rozwiązanie problemu zmian klimatycznych, które można znaleźć prawie 4 km pod powierzchnią morza. To tam polimetaliczne konkrecje wielkości ziemniaka, bogate w kobalt, nikiel i miedź, pokrywają tonami dno oceanu. Dyrektor generalny DeepGreen, Gerard Barron, nazywa konkrecje „baterią w skale”.

Niezbadany ekosystem

Głębokie oceany zawierają największe na świecie szacowane rezerwy minerałów, potencjalnie warte biliony dolarów. Podczas gdy wydobycie z dna morskiego nie zostało opatentowane ani technologicznie, ani komercyjnie, rosnący popyt i ceny na metale kluczowe dla dekarbonizacji już wywołują gorączkę złota na dnie morza. Minerały można delikatnie wydobywać, przynajmniej zgodnie z kampanią PR  DeepGreen, dzięki czemu unika się problemów związanych z wydobyciem naziemnym i umożliwia przejście w przyszłości na czystą energią. 

Paradoksalnie DeepGreen nie uważa wydobycia na lądzie lub pod wodą za zrównoważone. „Jedyną drogą do zrównoważonych metali jest zgromadzenie wystarczającej ilości zapasów metali, aby przejść z metali wydobywanych do tych z recyklingu” - mówi Dan Porras, dyrektor ds. komunikacji i marki firmy. „Naszym deklarowanym celem jest wstrzyknięcie do systemu wystarczającej ilości metalu pierwotnego, aby umożliwić tę zmianę… i jak najszybciej wyjść z pierwotnej ekstrakcji” – dodał.

Naukowcy twierdzą, że pracownicy DeepGreen błędnie scharakteryzowali dno oceanu jako mniej podatne na szkody spowodowane górnictwem niż ląd.

W ostatnich latach odkryto, że życie w głębinach morskich, w których wydobywa DeepGreen, trwa w skali czasowej, która przyćmiewa ludzką egzystencję. Konkrecje tworzą się przez dziesiątki milionów lat, gromadząc metaliczne pierwiastki, które wytrącają się z wody morskiej. Są same w sobie światami: pojedyncza konkrecja może być siedliskiem dla wielu gatunków, w tym koralowców sprzed tysiącleci. 

„Konkrecje są absolutnie kluczowe dla funkcjonalności tego ekosystemu” – mówi Bloombergowi Diva Amon, biolog głębinowy i pracownik naukowy w Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. Istnieje coraz więcej dowodów na to, że dziobate wieloryby nurkują 4 km do tego obszaru otchłani w poszukiwaniu zdobyczy, cały czas wstrzymując oddech. Naukowcy twierdzą, że połowa większych gatunków polega na konkrecjach, a tylko ułamek tych zwierząt został do tej pory odkryty.  

Wielki biznes

W marcu firma DeepGreen ogłosiła plany wejścia na giełdę poprzez połączenie ze spółką zajmującą się przejmowaniem specjalnego przeznaczenia, czyli SPAC. Te mało uregulowane spółki niosą ze sobą ryzyko dla inwestorów. Jednak zagrożenia mają tutaj zasięg ogólnoświatowy, a naukowcy ostrzegają przed potencjalnym zniszczeniem ekosystemów oceanicznych, które wciąż odgrywają mało zrozumiałą rolę w globalnym cyklu węglowym i zmianach klimatycznych.

Jak dotąd sukces DeepGreen z inwestorami, którzy wycenili fuzję SPAC na prawie 3 miliardy dolarów, jest oznaką siły dla rodzącego się przemysłu wydobywczego głębinowego. DeepGreen SPAC, mająca siedzibę w Dallas spółka Sustainable Opportunities Acquisition Corp., pozyskała w zeszłym roku 300 milionów dolarów, a inwestorzy instytucjonalni i strategiczni przeznaczyli na nową transakcję 330 milionów dolarów więcej. Firma po fuzji, która zostanie przemianowana na The Metals Company, będzie miała siedzibę w Kanadzie. 

Reklama
Reklama

Jednak ekolodzy starają się zakwestionować fuzję. W liście z 1 czerwca do amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd grupa ekologiczna o nazwie Deep Sea Mining Campaign poprosiła o zbadanie tego, co według niej jest nieujawnieniem potencjalnie katastrofalnych zagrożeń środowiskowych związanych z eksploatacją dna morskiego.

DeepGreen jest jednym z zaledwie 22 podmiotów, które mają pozwolenie na poszukiwanie minerałów w głębinach oceanicznych. Jednak jest pierwszym, który wkrótce trafił na publiczne giełdy. Licencje są wydawane przez International Seabed Authority, autonomiczną organizację ONZ o niejasnych kompetencjach z siedzibą w Kingston na Jamajce. Agencja ma za zadanie regulować górnictwo głębinowe, a jednocześnie zapewniać ochronę środowiska morskiego. ISA finalizuje obecnie regulacje, które umożliwiłyby DeepGreen i innym firmom ubieganie się o licencje na rozpoczęcie eksploatacji dna morskiego.

Dzięki partnerstwu z trzema małymi i zubożałymi wyspami na południowym Pacyfiku – Kiribati, Nauru i Tonga – DeepGreen posiada prawa do poszukiwań na prawie 145 tys. kilometrach kwadratowych na rozległym odcinku Oceanu Spokojnego między Hawajami a Meksykiem zwanym Strefą Clarion-Clipperton.

DeepGreen dokonała nie lada pokazu wpływów związanych z powyższymi partnerstwami. Nauru złamała protokół ONZ, przekazując swoje miejsce Barronowi na posiedzeniu Rady ISA na Jamajce w lutym 2019 r., umożliwiając kierownictwu zwrócenie się do organu decyzyjnego organizacji. „Osobiście czuję się bardzo nieswojo, gdy ludzie opisują nas jako górników głębinowych” – powiedział Barron delegatom, którzy wydawali się oszołomieni naruszeniem procedury. „Jesteśmy w branży przejściowej. Chcemy pomóc światu w odejściu od paliw kopalnych przy jak najmniejszym możliwym wpływie na klimat i środowisko” – dodał.

DeepGreen na pewno wywołało poruszenie wśród aktywistów, inwestorów, naukowców czy regulatorów. Pomysł wydaje się racjonalny, ale świat nauki przestrzega przed naruszaniem dna morskiego i zmianami w ekosystemie, który tak naprawdę wciąż jest dla nas zagadką. Konsekwencje eksploracji dna morskiego pod kątem metali jest trudny do przewidzenia. Cel jest szczytny – szukanie surowców, dzięki którym zdekarbonizujemy np. transport. Pytanie tylko, czy cena, jaką przyjdzie zapłacić środowisku, nie jest zbyt wysoka.  

Reklama

Komentarze

    Reklama