Analizy i komentarze
Greensplaining: aktywistki wyjaśniają nam świat, choć same niekoniecznie go rozumieją [KOMENTARZ]
Aktywistki Inicjatywy Wschód twierdzą, że za wojnę w Ukrainie odpowiadają „paliwa kopalne, system energetyczny i gospodarka”. Energia ze źródeł odnawialnych jest za to „pokojowa”. O energetyce mówią w sposób pełen drastycznych uproszczeń, myślenia życzeniowego, a nawet przekłamań. Do tego aktywnie angażują się kampanię wyborczą. Słowem, robią co mogą, by podważyć resztki naszego zaufania do aktywizmu klimatycznego.
Impulsem do napisania tego tekstu była rozmowa Jakuba Wiecha z Wiktorią Jędroszkowiak („Aktywistka klimatyczna: obrona atomu to nie moje zadanie"). Ten wywiad, a konkretnie: wypowiedzi Jędroszkowiak mogą na dobre zniechęcić do aktywizmu klimatycznego i ochrony klimatu. Materiał powinien być też opatrzony ostrzeżeniem „disturbing or upsetting content".
Czemu się czepiam? Przecież nagranie jest sprzed ponad roku, no i każdej osobie zdarzają się czasem gorsze wystąpienia. Niestety, dość groteskowe stwierdzenia Jędroszkowiak, jakie padły w wywiadzie (na przykład na temat energetyki) to przykład dużo szerszego i wciąż aktualnego problemu: kondycji i jakości aktywizmu klimatycznego w Polsce. Warto się temu zagadnieniu uważnie przyjrzeć.
Czytaj też
Inicjatywa Wschód
Od prawie dwóch lat wśród polskich organizacji pozarządowych zajmujących się klimatem i energetyką mamy nowy podmiot: Inicjatywę Wschód.
Twarzami „Wschodu" są Dominika Lasota i właśnie Wiktoria Jędroszkowiak. Obie były w przeszłości związane z młodzieżowymi ruchami klimatycznymi, ale też z Greenpeace Polska. Inicjatywy należy także m.in. Anna Pięta – kiedyś autorka podcastu Muda Talks, a dziś członkini Partii Zieloni, oraz Konrad Skotnicki – popularny „doktor z TikToka".
Zarówno Lasota (ponad 10 tys. obserwujących na Twitterze) i jak i Jędroszkowiak (2,7 tys.) są bardzo aktywne w mediach społecznościowych, gdzie często „wywołują do tablicy" polityków. Także „w realu" potrafiły skonfrontować się twarzą w twarz z politykami tej rangi co Andrzej Duda czy Emanuel Macron. Są też rozpoznawalne: hasło „Dominika Lasota" ma w Wikipedii 8 wersji językowych. Z kolei Wiktoria Jędroszkowiak prowadzi audycję „Młoda Polska" w radiu TOK FM.
Przedstawiane jako reprezentantki swojego pokolenia i całego ruchu klimatycznego aktywistki „nie ustają w działaniach na rzecz sprawiedliwej zielonej transformacji". Przypominają o katastrofie klimatycznej i domagają się zmian w polityce, energetyce i wielu innych dziedzinach. Apelują o pomoc dla Ukrainy, także – co warte podkreślenia – o pomoc militarną, w tym o myśliwce F-16. Krótko mówiąc, walczą o lepsze jutro dla nas wszystkich (bez ironii). Nie mam cienia wątpliwości, że bardzo potrzebujemy osób zaangażowanych w aktywizm klimatyczny.
Jednak - co postaram się zaraz Państwu pokazać - przekaz aktywistek Wschodu jest często nadmiernie uproszczony, a czasem wręcz jawnie fałszywy. I to zarówno jeśli chodzi o diagnozę problemów, jak i o rozwiązania, które nam proponują. A tak prowadzony aktywizm ma niestety duże szanse przynosić więcej szkód niż korzyści.
Zanim – w osobnym tekście – przejdę do omówienia proponowanych przez aktywistki „Wschodu" rozwiązań w dziedzinie energetyki, zacznijmy od ich analizy przyczyn wojny za naszą wschodnią granicą.
Co ma wspólnego wojna w Ukrainie z paliwami kopalnymi?
W wywiadzie dla Vouge Lasota i Jędroszkowiak mówiły tak: „Gdy parę lat później wybuchła wojna w Ukrainie, nasza wiedza na temat tego, w jaki sposób paliwa kopalne i system energetyczny i gospodarka są odpowiedzialne za tę wojnę i sprawiają, że w dużej części Zachód oraz m.in. Polska są finansującymi tę wojnę, sprawiły, że my jako aktywistki klimatyczne, osoby, które rozumieją te zależności, postanowiłyśmy też zająć się tematem wojny. (...) „Tak samo rosyjska inwazja wynika z tego, że nasze gospodarki potrzebują paliw kopalnych, i żeby je uzyskać, kupujemy je od dyktatorów, w tym od Putina. (...) Często się zastanawiamy, dlaczego wielu z nas nie dostrzega źródła tych kryzysów: inwazji, kryzysu klimatycznego. One mają to samo źródło, więc mogą mieć to samo rozwiązanie. "
Czytaj też
Z kolei w wywiadzie dla Krytyki Politycznej („Jak robić aktywizm, by nie wkurzyć facecików?") aktywistki podkreślają, że zaangażowanie się w działania antyrosyjskie i pomoc Ukrainie były ich rolą „jako osób, które po prostu znają się na paliwach kopalnych" i „rozumieją, jak działa świat oparty na paliwach kopalnych".
I nie chodzi mi nawet o to, „że łączenie kwestii wojny w Ukrainie i paliw kopalnych, klimatu to jest wykorzystywanie tragedii ludzkiej, która dzieje się za naszą wschodnią granicą na ugranie sobie kapitału społecznego", co zarzucano aktywistkom. Zacznijmy od tego, że taka narracja jest po prostu nieprawdziwa.
Warto czasem uważać na lekcjach historii
Przecież rosyjska inwazja na Ukrainę wynika z wielu czynników, w tym z procesów historycznych, które trwają od setek lat. Rosyjski imperializm i wielkoruski szowinizm istniały i miały się dobrze na długo, zanim wydobyto pierwszą baryłkę ropy naftowej. Moskwa próbowała opanować terytorium obecnej Ukrainy przynajmniej od XVII wieku, co w końcu jej się udało pod koniec XVIII w. (nie licząc relatywnie małego obszaru kontrolowanego przez Austrię). To wszystko jest oczywiste dla każdej osoby o choćby elementarnej znajomości historii Europy Wschodniej.
Jeśli jednak ma to pomóc Ukrainie i klimatowi, to może warto trochę naciągnąć fakty? I jest przecież faktem, że kiedyś Sowieci, a później Rosjanie przez ostatnie kilka dekad zarobili ogromne pieniądze na sprzedawanych Europie ropie, gazie i węglu. Można argumentować, że bez tego ZSRR/Federacja Rosyjska byłaby dużo biedniejsza i nie mogłaby sobie pozwolić na inwazję na Ukrainę, a może i nawet na Afganistan. Czy jednak nie było też tak, że monokulturowa, oparta na eksporcie węglowodorów do Europy ekonomia zahamowała rozwój gospodarczy ZSRR i Rosji i faktycznie zamieniła ją w „stację benzynową z bronią atomową"? I że gdyby nie bogate złoża ropy i gazu, Rosjanie zarabialiby na czym innym, być może mniejsza byłaby również korupcja i rozprzężenie państwa. Tego wszystkiego oczywiście nie możemy wiedzieć na pewno, to jest alternatywna historia. Jednak nie w tym rzecz. Prawdziwe problemy z narracją, jaką proponują aktywistki Wschodu, tkwią gdzie indziej.
Zbrodniarze mają twarze i nazwiska
Po pierwsze, jeśli „rosyjska inwazja wynika z tego, że nasze gospodarki potrzebują paliw kopalnych", to gdzie w tym wszystkim miejsce na winę rosyjskiego imperializmu, nacjonalizmu, zbrodniczej ideologii? Putina, Miedwiediewa, Gierasimowa, Szojgu, i setek innych polityków i wojskowych, których mają nazwiska i twarze, a których miejsce jest na ławie oskarżonych w Hadze? I wreszcie tych Rosjan, którzy wojnę popierają?
Jeśli uznamy, że wojnie w Ukrainie winne są paliwa kopalne i kupujący je Europejczycy, to przynajmniej częściowo zdejmujemy (choć jestem przekonany, że nieświadomie i niezamierzenie) winę z tych, którzy naprawdę tę wojnę rozpętali i dokonali niezliczonych zbrodni. A to nie jest zbyt korzystny scenariusz dla Ukraińców.
Nie warto na siłę łączyć wojny i klimatu
Po drugie, na dłuższą metę ta taktyka aktywistek może być szkodliwa i kontrskuteczna zarówno dla walki ze zmianami klimatu, jak i dla walki z agresywnymi mocarstwami i łamaniem przez nich praw człowieka.
Oczywiście, jest prawdą, że „każde euro przelane do kieszeni Putina za jego surowce finansuje rosyjską machinę wojenną." I dlatego już dawno należało przestać je z Rosji kupować, a „ostatnim dzwonkiem" na takie działania była pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę w lutym zeszłego roku.
Jednak nie zawsze da się zagrać przeciwko dyktatorom kartą paliw kopalnych i klimatu. Jak wyglądałaby na przykład reakcja aktywistek Wschodu, gdyby Chiny zaatakowały Taiwan? Chiny, które nie są przecież eksporterem paliw kopalnych, za to eksportują praktycznie wszystko inne, łącznie z panelami fotowoltaicznymi czy surowcami koniecznymi do transformacji energetycznej. Jak zatem traktować stwierdzenia Lasoty o „pokojowych, odnawialnych źródłach energii", gdy przypomnimy sobie o łamaniu praw człowieka w Chinach, albo o dzieciach, wydobywających kobalt w Kongo?
(Dobrą polemikę z tezami Lasoty znajdziecie Państwo w tekście Michała Alberskiego i Julii Gałosz 'Nie ma „pokojowych" i „niepokojowych" źródeł energii').
Nie każdy eksporter paliw kopalnych to zbrodnicza dyktatura
I w drugą stronę: jeśli zależy nam na ograniczeniu emisji CO2, to nie zawsze możemy uderzyć w paliwa kopalne wojną, łamaniem praw człowieka. Owszem, takie argumenty zadziałają może wobec Iranu i Arabii Saudyjskiej, ale już nie wobec wielu innych eksporterów ropy i gazu. Na przykład, naprawdę trudno oskarżać Norwegię, gdzie warunki bytowe skazanych za morderstwo są lepsze niż studentów w Polsce, o łamanie praw człowieka.
Inny przykład: z punktu widzenia ochrony klimatu jak najbardziej słuszne jest „punktowanie" wielkiego paliwowego koncernu, jakim jest Orlen, co aktywistki Wschodu robią nie od dziś. Jednak ten sam Orlen jest jednocześnie jednym z ważniejszych dostawców paliw dla Ukrainy. Paliw, dzięki którym działają agregaty prądotwórcze w ukraińskich miastach i dzięki którym ukraińskie czołgi mogą walczyć z rosyjską armią. Mamy więc niestety konflikt między działaniami proklimatycznymi i proukraińskimi. Świat nie jest tak prosty, jakbyśmy czasem chcieli, by był.
Szerzej, jeśli ktoś opiera swoją proklimatyczną kampanię na argumentach niezwiązanych bezpośrednio z klimatem, to zawęża sobie pole działania i osłabia siłę argumentów. Generuje też niepotrzebne konflikty i sprzeczności we własnej narracji. Nie pomaga więc budować zaufania do aktywistek i do głoszonych przez nie tez.
A co można powiedzieć, jeśli chodzi o proponowane przez Wschód rozwiązania naszych obecnych kryzysów? Tu niestety jest chyba jeszcze gorzej niż w przypadku analizy ich przyczyn. To jednak materiał na osobny tekst.
Jakub Jędrak
Niezaszczepiony
Tacy ludzie jak p. Wiech wystarczająca obniżają wiarygodność ruchów ekologicznych nie potrzeba do tego Julek.