Reklama

Białoruś otrzymuje od Rosji bezcłową ropę w ramach wspólnego systemu celnego, ale jest w zamian zmuszona zwracać do rosyjskiego budżetu cła wywozowe w przypadku sprzedaży wytworzonych z niej produktów naftowych poza obszar Unii Celnej. Zgodnie z porozumieniem dwustronnym zawartym jesienią 2014 r. Mińsk do końca br. nie musi dokonywać takich zwrotów w związku z czym trafiają one do jego budżetu. Z jednej strony to rekompensata za wprowadzenie w Rosji manewru podatkowego w sektorze naftowym skutkującego wyższym opodatkowaniem ropy dostarczanej na Białoruś. Z drugiej strony to sposób, za pomocą którego Moskwa subsydiuje reżim Łukaszenki i uzależnia go od siebie. Docelowa kwota takiego wsparcia jest uzależniona od średniorocznej ceny ropy naftowej i za 2015 r. powinna wynieść 1,2-1,5 mld $. Czasowy charakter uzgodnień dotyczących zwrotu ceł wywozowych pozwala Kremlowi trzymać w szachu białoruskiego „partnera”, podobnie zresztą jak w przypadku wolumenu dostaw ropy, który jest uzgadniany kwartalnie.

Źródła w białoruskim rządzie, na które powołuje się agencja Tass twierdzą, że transfer do budżetu Białorusi należności pobranych na poczet ceł wywozowych może mieć miejsce także w 2016 r. Miałoby to niebagatelne znaczenie dla kraju, który zmaga się z kryzysem gospodarczym. To bardzo ciekawa informacja w kontekście zaostrzającego się w ostatnich miesiącach kryzysu paliwowego pomiędzy Mińskiem i Moskwą. Reżim Aleksandra Łukaszenki mimo otrzymywanie bezcłowej ropy rosyjskiej ograniczył dostawy produkowanych z niej paliw do Rosji (jak podkreślają rosyjscy eksperci narażając tym samym, niektóre z jej obszarów na deficyt). Powodem takiego stanu rzeczy jest słaby kurs rubla odbijający się na opłacalności całego przedsięwzięcia. Jak podkreślają Rosjanie – działania białoruskie zostały przeprowadzone z pogwałceniem dwustronnych ustaleń z końca 2014 r. Ministerstwo energetyki FR stwierdziło, że na szczęście zawarta z Białorusią umowa zawiera mechanizm reagowania na taką sytuację. Chodzi o redukcję eksportu ropy w nadchodzącym kwartale. Ma tu zastosowanie wzór, według którego mnoży się x5 wielkość nieodebranego wolumenu. Zgodnie z dostępnymi danymi mogłoby chodzić o zmniejszenie dostaw na Białoruś nawet o 2 mln ton ropy w trzecim kwartale roku i nawet 4 mln ton do końca br.

Wygląda na to, że komunikat ministerstwa energetyki FR stanowiący de facto groźbę pod adresem prezydenta Aleksandra Łukaszenki stanowi znany w rosyjskiej tradycji politycznej „kij”. Możliwość zwolnienia władz w Mińsku z konieczności zwracania do budżetu Rosji ceł wywozowych w 2016 r. to natomiast klasyczna „marchewka”. W tym kontekście należy uznać za bardzo prawdopodobne rozwiązanie nabrzmiewającego konfliktu paliwowego pomiędzy stronami w nadchodzących tygodniach. To dobra informacja dla Polski, która importuje rosyjską ropę poprzez przebiegający przez Białoruś ropociąg Przyjaźń. Eskalacja napięcia mogłaby uderzyć w tranzyt tego surowca.

Reklama
Reklama

Komentarze